20- Mati

104 10 48
                                    

       Minął kolejny tydzień. Tata miał wrócić niebawem na święto zmarłych. James chciał go wybłagać o to, qby pojechał z nim na grób jego ukochanej mamy... James dalej miał swój epizod. Dość mało jadł przez słaby apetyt. Dalej jednak nie chciał dwać po sobie jakich kolwiek oznak, że źle się czuje. Standardowo wyszedł z domu, ale kiedy szedł po schodach zrobiło mu się ciemno przed oczami. Zbagatelizował to, myśląc, że po prostu za szybko wstał, albo coś... Poszedł więc dalej, do auta Ethana. Usiadł obok Willa.

W szkole jak zawsze powitała go Pola. Wyściskała go czule, po czym poszli do sali. Pierwsza była matematyka. James nie wiedział co się z nim dzieje. Jeszcze chyba nigdy nie zasypiał na lekcjach... To było dość podejrzane... Pola patrzyła na niego z troską, ale kiedy James chyba po raz setny powiedział, że wszystko dobrze odpuściła. Chłopak na prawdę nie wyglądał najlepiej. Był bardzo blady i miał podkrążone oczy. Siedział jednak i notował skomplikowane zadania na poziomie rozszerzonym.
- Dobrze...Do tablicy...Może pójdzie...Numerek jedenasty? Kto jest jedenasty?- zapytała patrząc na klasę.
- Ja.- odpowiedział James, wstając z ławki.

Kiedy podszedł do tablicy jego dłonie nie były wcale ciemniejsze od koloru kredy, jaką trzymał. Nauczycielka przyglądała mu się z uwagą.
- Pan Verumes to dzisiaj się dobrze czuje?- zapytała przykładając swoją dłoń do jego czoła, jakby chciała sprawdzić mu temperaturę.
- Tak...Tak,tak. Nie wyspałem się.- odpowiedział uśmiechając się sztucznie.
- Nie wyspał się? A co takiego robił?- zapytała kobieta.
- Eee...Uczyłem się.- odpowiedział, pocierając oczy.

   Kiedy usiadł do ławki Pola powiedziała:
- Wyglądasz jak wampir...

James lekko się uśmiechnął.

- Wiesz...Gdzieś to już słyszałem...
- Nie śmiej się teraz, tylko co Ci jest?!- zapytała go szeptem.- Znowu nie jesz?
- Nie, Pola. Ja na prawdę jestem tylko zmęczony...
- No dobra, dobra...  Ale mam Cię na oku.
- Weź się odczep...- powiedział całkiem nie kontrolowanie. Chyba uraziły tym Polę, bo nie odezwała się do niego do końca lekcji.

Następna była fizyka. Standardowo dostali kartkówkę z bardzo trudnych tematów... James strasznie się nią przejmował. Nie za bardzo znał odpowiedzi na wszystkie pytania. Na połowę z nich dał radę wyszukaç odpowiedzi w internecie, ale na drugą połowę nawet nie próbował odpowiadać.

Oddał w połowie wypełnioną kartkę, wiedząc, że będzie miał może trzy... Nie satysfakcjonowała go ta ocena wcale. Czasem chciał być taki jak Charlie...Mieć podejście do nauki ,,byle zdać". On tak nie umiał...

Następne lekcje nie miały być ciekawe... Po fizyce miał być WF, po WF LAB, a po LAB- ie miał być sprawdzian z polskiego. James poszedł do szatni i przebrał się w strój sportowy. Kiedy wyszedł zobaczył na korytarzu Stanleya i Charliego.
- Hej! - powiedzieli, przybijając mu piątki.
- Hej...- odpowiedział zmęczonym głosem, ale uśmiechając się, aby wydawało się, że wszystko jest dobrze...
- Coś nie halo? - zapytał Charlie.
- Nie, nie...Wszystko jest oki. Muszę iść, bo mamy WF.- powiedział oddalając się od nich w stronę hali.

Na niej czekali już chyba wszyscy. Dla Jamesa zaskoczeniem było to, że w tym roku nikt go nie gnębił... Nawet Tymon. Może wydoroślał?

Nie musieli długo czekać, bo za moment przyszedł nauczyciel. Pan Filum od razu zagwizdał w gwizdek, aby zwrócić na siebie uwagę rozbrykanych nastolatków.
- Co to ma być, panoćki! Rozgrzewećka!- od razu krzyknął, sam siadając na ławce z gazetą.

Uczniowie biegali ogromne koła przez prawie pół godziny. Jamesowi nagle zakręciło się w głowie. Musiał aż przysiąść, ale udawał, że wiąrze buta, aby nie zwracać na siebie szczególnej uwagi. Kiedy mroczki przed oczami znikły, chłopak pobiegł dalej nie chcąc odstawać od grupy.

Pamiętnik Jamesa Verumes IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz