35- Wigilia

129 14 17
                                    

         Wieczorem James był już troszkę głodny, ale czuł, że oprócz na siłę wepchniętego w siebie barszczu nie da rady nic zjeść. Byłoby to po prostu zbyt ciężkie... Ubrał się w odświętny garnitur, który był dla niego idealnie dopasowany i wcale już nie wisiał jak worek... Will dał mu też spróbować kilku swoich perfum. Pomimo mieszkania w przepychu od więcej niż roku, chłopak dalej wybałuszył oczy widząc rzeczy z drogich marek, których nigdy wcześniej nawet nie rozpoznawał. Will miał tak ogromną kolekcję perfum, że nie mieściły się one w szafce...
- Te są moje ulubione...Takie delikatne.- powiedział podsuwając mu flakonik pod nos.
- No...Bardzo fajne.- przyznał.

Po kompieli w pokoju Willa pachniało lepiej niż w nie jednej perfumeri.

    Jako, że James uważał go za swojego ulubionego brata to do teraz nie chodził za bardzo bez niego na większe uroczystości.

Kiedy schodzili po schodach od razu poczuli masę pysznych zapachów... Dla Jamesa kolejnym zaskoczeniem na wigili w domu Verumes był brak typowych potraw wigilijnych. Zamiast karpia i pierogów z kapustą i z grzybami była potrawka z kurczakiem po chińsku, sushi, krokiety z mięsem i indyk...Jedyną ,,normalną" potrawą jaka była był barszcz. James wiedział, że zje tylko niego...

   Chłopcy przysiedli do stołu. Ostatni usiadł tata. Życzyli sobie szczęścia i zaczęli ucztę. James patrząc na potrawy myślał, że jego braciom nigdy nie uda się wszystkiego zjeść, ale chyba nie docenił żołądków jego braci... Stanley i Charlie sami zjedli prawie całego indyka... James starał się zaś zjeść podany mu barszcz... Było to ciężkie zadanie... Bracia chyba domyślali się, że ma z tym problem, ale dawali mu szansę. Percy cały czas spąglądał na niego z nad swojego sushi. James starał się jak mógł, ale w jego głowie było pełno myśli, które szczerze odradzały mu jakiekolwiek jedzenie. Zjadł jednak barszcz, a tata obok którego miał zaszczyt siedzieć powiedział mu do ucha:
- Jestem dumny, synu.

Niesamowite jak takie proste, ale szczere słowa poprawiały mu chumor.

Chłopcy siedzieli i żartowali przy stole... To było piękne. Jak oni się dogadywali... Wtedy James zrozumiał, że nawet gdyby się waliło i paliło to Ci ludzie będą ze sobą razem... Gdyby warkot Percyego , śmiech dowcipnego duo, rady Freda i Ethana oraz cięta riposta Wiliama by ustała to...To byłoby jakoś smutno. James bardzo tęskniłby za nimi...

- No, moi mili synowie! Odpakowywujcie prezenty. Zasłużone!- powiedział tata, wstając od stołu.

Sam mężczyzna dostał od swoich synów śmieszny zestaw krawatów w różne organy ludzkie.

Percy dostał nowy zegarek, śmieszne gadżety... Bracia kupowali mu je co roku, aby zobaczyć uśmiech chodź raz na jakiś czas na jego ustach. Ojciec popatrzył na Jamesa.
- Nie otwierasz?- zapytał zdziwiony.
- Nie, nie...Zagapiłem się.- powiedział przecierając oczy. Był już tak zmęczony...

Popatrzył na ogromny karton. Dostał dość drogie perfumy, był pewien, że to od Percyego. Następnie wyciągnął zestaw klocków lego- na pewno od Ethana i Freda, potem zobaczył śmieszne gadżety ( na pewno od Willa) oraz jakieś mazidła do skrzypiec. Na samym dole była jakaś granatowa teczka i ogromna, gruba książka... Wyjął najpierw książkę. Zobaczył, że to album! Nie wiedział skąd są jego zdjęcia za niemowlaka... Reszta była już z domu Verumesów. A nawet zdjęcie podczas pierwszego testosteronu...
- Ale słodziak z Ciebie był!- zaśmiał się Charlie, wyciągając jedno ze zdjęć.
- Ale różowiutki!- zarechotał Stanley- Taki słodziaśny...
- Odczepcie się!- mruknął, wyciągając im papier z rąk.- Skąd macie te zdjęcia?
- A to nie do nas pytanie. To nie od nas.- powiedział Charlie, siadając obok niego do albumu.
- To od kogo?- zapytał zdziwiony.
- Odemnie...- odpowiedział tata- Wytłumaczę Ci potem... Jest jeszcze jeden prezent.- powiedział tata.
James sięgnął po granatową teczkę. Na środkupo otworzeniu był napis ,,Mastektomia"... James musiał przejżeć kilka dalszych kartek, aby wiedzieć o co chodzi.
- I jak? Jeśli chcesz możemy się zastanowić nad terminem...
- To nie żart? Prawda?- zapytał zdziwiony, a łzy samoistnie napływały mu do uczu.

Pamiętnik Jamesa Verumes IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz