Rozdział VI 💍

1.4K 58 4
                                    

Ja muszę wam dać ten rozdział! Niespodzianka? 😂

Jestem lekko przeziębiona ale i tak udało mi się coś tam napisać! ☺️

Mogę prosić o jakieś komentarze? Uwielbiam je!! ❤️

Wspaniałego! 💟💋

💍💍💍

- Już uciekasz? Zaraz będzie kolacja. - zaczął nagle Niall, wchodząc do przedpokoju. - Holly chętnie zje z tobą.

- Muszę iść.

- To w takim razie gdzie się wybierasz? - spojrzał na niego z wielką pogardą, marszcząc przy tym brwi.

- Idę do Louisa, dał mi ostatnio klucz. - założył jednego buta i spojrzał na przyjaciele, który stał tuż nad nim.

- To ostatnio to było wczoraj, Harry. - zaśmiał się, a jego cała złość opuściła ciało. - W takim razie idź, ale szczeniaka nie zrób.

- Jesteś nie miły. Gorączkę mam dostać w wrześniu. - wywrócił oczyma.

Wiedział, że musi bardzo szczerze porozmawiać z Louisem na temat ich uczuć, dalszej przyszłości jeśli on takową chciałby. Sam miał wielki mętlik w głowie, znali się krótko ponad miesiąc, a on zaczynał się w nim zakochiwać.

Albo już to zrobił.

- Świecą ci się oczy, kiedy o nim mówisz. - uśmiechnął się podejrzliwie, a Harry starał się ukryć swoje rumieńce. - Znam go dłużej od ciebie i jest idealnym kandydatem na męża i ojca.

- Przekonałem się już o tym sam. - zaśmiał się krótko, kierując się w stronę drzwi wyjściowych.

Był już spóźniony, Niall i Zayn zawsze umieli go przytrzymać, nie wspominając już o Holly. Odwrócił się w stronę blondyna i wydał z siebie szybkie cześć, a następnie opuścił pomieszczenie.  

Udał się do swojego auta i szybko wyruszył z parkingu, musiał się spieszyć. Serio był już spóźniony, czuł swój pot totalnie wszędzie. Miał na sobie koszulę i czarne rurki, które wszystko podkreślały, lubił się tak ubierać, jednak latem takie stroje czasem były nieporęczne, ale teraz jechał do Louisa.

Dla niego, on zawsze wyglądał przepięknie, nawet bez koszul czy obcisłych spodni.

- Cholera jasna! - mruknął kiedy zauważył korek w mieście, musiał niestety przez nie przejechać. - Zawsze! Zawsze jak się ktoś spieszy to oczywiście musi być ogromny korek. Jest prawie dziewiętnasta! - uderzył dłońmi o kierownice, czując złość w swoim organizmie.

Starał się oddychać, jednak nie potrafił opanować złości. Dopiero, gdy wyjechał z wielkiego kotła odetchnął z ulgą, stał tam tylko dwadzieścia minut, ale nadal był spóźniony.

Zapomniał on nawet o swoim telefonie, mógłby chociaż poinformować Tomlinsona.

W punkt dwudziesta, był o dwie godziny spóźniony.

Wziął głęboki wdech i opuścił pojazd, zamykając go swoim pilotem. Poprawił się w swoim lusterku, musiał wyglądać dobrze. Przełknął ślinę i otworzył drzwi swoim nowym kluczem, po cichu wszedł do środka. Nigdzie nie paliły się światła, przez to jego oddech przyśpieszył.

- Lou? - stąpał niepewnie po korytarzu, czując, że ten jest zły. - Louis?

Usłyszał tylko swoje echo, które odbiło się od ścian.

- Nie wiem gdzie on jest, powinien już dawno tu być. Nie odpisuje, nie odbiera! - usłyszał głośne krzyki dobiegające z góry.

Oprócz głosu Louisa słyszał jeszcze wiele, wyglądało na to, że ten ma gości. Nie przejął się tym, bo kilka razy przewinęło się jego imię, przez co za każdym razem drżał.

Not my wedding → larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz