Rozdział XXIII 💍

1K 48 2
                                    

Hejjj!! Jak wam się podoba ta praca? 🤔

💍💍💍

Nastał kolejny miesiąc, lepszy niż te poprzednie. Grudzień, który wiązał się z okropną i mroźną pogodą, wigilią i trzydziestymi siódmymi urodzinami Louisa. Ich życie było piękniejsze niż wcześniej, Harry całkowicie wybaczył starszemu. Musiał chronić swoje szczeniaki, nie tylko on, sam Tomlinson także, który był totalnie zakochany w stanie bruneta, odczuwał to jeszcze bardziej po tym jak ich relacje wróciły na prostą.

Harry wchodził w drugi trymestr, w którym miał gwałtownie urosnąć, ba jego brzuszek był już wystający i widoczny podczas noszenia obcisłych koszulek lub ich braku. Właśnie w tym Louis był zakochany.

Co do sytuacji z Olafem. Louis nie odezwał się do niego słowem, odbierał i spędzał czas z Natem tak jak dawniej, nie obchodziły go nowe zasady jego byłego małżonka. Nie mógł ich wykonać, bo papiery z rozwodu i opieki nad szczeniakiem mówiły inaczej. Nate bardzo cieszył się, na każdą chwilę z swoim tatą i Harrym, to była jego druga rodzina. Razem z swoim tatą trzymali buzie na kłódkę, nie chcieli stresować Stylesa tą całą sytuacją z blondynem, który zachowywał się skandalicznie.

Nastał kolejny dzień, Harry zasnął wtulony w ciało szatyna. Brakowało mu tego, a teraz to wszystko miał pod ręką. Było jak dawniej. Było jak chciał. Było tak jak sobie wyobrażał.

Było idealnie.

Obudził się pierwszy, budząc przy tym samego Louisa. Przez zagrożoną ciążę, która cały czas szła w dobrym kierunku, musiał mieć wizyty lekarza codziennie. Nikt z nich nie narzekał, woleli mieć stan bliźniaków pod kontrolą. Na ich korzyść zaufana im lekarka przyjeżdżała zazwyczaj o godzinie jedenastej lub dwunastej, dlatego mieli naprawdę dużo czasu na przygotowanie.

- Dzień dobry, skarby. - Louis spojrzał się na omegę, która nadal walczyła z sennymi oczyma. - Biało za oknem, śnieg naprawdę intensywnie napadał w nocy.

- Śnieg?! Gdzie! - zerwał się jak szczeniak, jednak został zatrzymany przez starszego. - Och... Przepraszam.

Gwałtowne ruchy były bardzo niebezpieczne.

- Nic się nie stało, ale pamiętaj co mówiła pani doktor... - zagroził palcem, a później pocałował go na dzień dobry. To był ich zwyczaj. - Teraz dzień będzie piękniejszy.

- Zdecydowanie. Mógłbym prosić śniadanko do łóżka? - zrobił maślane oczy, próbując wymusić to od Tomlinsona.

- No dobrze, ale najpierw zobaczę czy Nate wstał. Może mi pomoże w przygotowaniu ogromnej porcji dla ciebie. - zaśmiał się, wychodząc z łóżka. Harry na te słowa zrobił minę jak obrażona dziewczyna, a dłoń wylądowała na odstającym i nagim brzuchu.

- Jesteś bezczelny, Louis. - fuknął. - Nie przywitałeś się z szczeniakami.

Louis podskoczył i szybko znalazł się obok narzeczonego. Ucałował kilka razy jego mały brzuszek i chwilę z nim porozmawiał. Brunet kochał takie poranki, nie miał mu już nic za złe, wybaczył mu całkowicie i wiedział, że będzie najlepszym ojcem. Pokazywał to każdego dnia, nie tylko podczas spędzania czasu z Natem.

Składając pocałunki coraz wyżej natrafił na usta młodszego, zaczął je adorować. Robił to kilka dobrych minut, jednak tą czynność przerwały mdłości młodszego.

Normalność.

Pomógł Harremu się ogarnąć i dopiero po tym mógł bezpiecznie udać się na dół. Zaszedł jeszcze do pokoju Nata, chłopak jeszcze spał. Nie chciał go budzić, dlatego nie pozostało mu nic innego niż wykonać śniadanie samemu. Wypadło na naleśniki, lubił je robić i uważał, że wychodzą mu nawet nieźle.

Not my wedding → larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz