Robię kolacje, a w międzyczasie sprawdzam wam rozdział! 😅
💍💍💍
- Uważam, że powinniście wynająć salę blisko kościoła. - odezwała się Anne, oglądając na swoim telefonie oferty sali. - Harry ma coraz mniej siły na ruch.
- Właśnie mi się podobała ta pierwsza, którą mieliśmy wynajętą i była w miarę blisko ... - westchnął brunet, patrząc na Louisa, a w międzyczasie przewijając kolejne oferty. - Ale terminy się nie zgadzają... Do ślubu zostało nam jeszcze półtorej miesiąca, a rezerwacje na tą sale są już dawno zamknięte.
- Może uda się jakoś wcześniej? - dołączył do rozmowy. - Mogę zadzwonić i dopytać czy da się jakoś przyśpieszyć i jakoś wcisnąć nas w termin. Może ktoś zrezygnował z tej sali?
- Nie, nie. Zostawmy tak jak jest, za dużo formalności.
- Zgadzam się z Harrym, zaproszenia są już prawie zrobione, a bez sensu robić nowe i zmieniać daty. - kątem oka patrzyła na narzeczeństwo, jednak nadal szukała odpowiedniej stali. - W piątek najpóźniej musicie je wysłać do drukarni, a trzeba jeszcze salę i catering ogarnąć.
Wcześniejsze załatwianie było o wiele prostsze, zrobili to bez żadnych problemów, a teraz co chwilę wynajdowali jakąś przeszkodę. Brak terminu, nieodpowiednia dieta dla Harrego, mała sala i wiele innych. Jedyne co mieli załatwione to większy strój bruneta, świadków, liczbę gości i najważniejszą rzecz w organizacji ślubu - termin w kościele.
Sali, cateringu, muzyki, tańca, tortu nie mieli.
Do tego przyczyniła się jeszcze ciąża, która była już naprawdę uciążliwa. Obrzęki pojawiały się codziennie, jego piersi zaczęły gwałtownie rosnąc, przez to wiązało się z ich bólem, w dodatku nie ustająca zgada po posiłkach.
Miał już czasem tego dość.
- Jedynym plusem tego całego załatwiania były moje urodziny. Chociaż na chwilę odetchnęliśmy od tej czasochłonnej czynności.
- Najlepsze urodziny na jakich byłem, przy okazji ty trochę pobujałeś się w rytm muzyki. To było takie urocze. - zaśmiał się, przypominając sobie tańczącego Harrego.
Naprawdę cieszyli się, że Taylor pozwoliła im na chwilę odetchnienia.
- Prawda, tylko moje plecy później zaczęły umierać. - zachichotał, wywołując przy tym również ten Anne. - Teraz też umierają. - dodał, zmieniając pozycje.
- Przynieść ci twoją poduszkę?
- Poproszę, a my w tym czasie poszukamy z mamą odpowiednią dla nas salę. Może teraz będziemy mieć więcej szczęścia.
I to było najlepsze rozwiązanie. Ta poduszka czasem działała cuda, była idealna na dni takie jak te. Najczęściej używał jej wieczorami, wiadome było to, że jego plecy po całym dniu chodzenia i wykonywaniu codziennych czynności mogą zacząć odmawiać posłuszeństwa.
Sali szukali aż do momentu, w którym Harry nie zaczął się skarżyć na senność i inne dolegliwości. To przyczyniło się do przerwania poszukiwań. Louis był trochę zawiedzony, znał bardzo dużą ilość restauracji z odpowiedną salą, jednak żadna albo nie miała terminu albo nie była dostosowana do ich wymagań.
W łóżku dopiero odetchnęli z ulgą i chociaż na chwilę zapomnieli o przygotowaniach. Nie sądzili, że te mogą być tak uciążliwe. Ostatnio ogarniali to całą rodziną Tomlinsona, a teraz mieli do dyspozycji tylko siebie i Anne. Rodzina starszego wybrała się na zimowe wakacje do ciepłych krajów. Chociaż oni mogli zapomnieć o zimie w Anglii.
CZYTASZ
Not my wedding → larry
FanfictionŻycie jest zbyt krótkie, tym bardziej, kiedy jest się samotną omegą po trzydziestce. Gdzie wszyscy twoi znajomi są już dawno po ślubie, stałą pracą i czasem nawet z trójką szczeniaków, tworząc przy tym jedną wielką i kochającą się rodzinę, jednak ży...