Rozdział XXIV💍

1K 47 4
                                    

Hejjj, miłego popołudnia! ☀️🌻

💍💍💍

Ich wyjazd przepadał na weekend tuż przed wigilią, mieli tam tylko jechać na dwa dni. Nie żałowali tak krótkiego wyjazdu, Harry musiał się oszczędzać, a nawet takie krótkie oderwanie się od rzeczywistości było dla niego dobre. Z nich trójki najbardziej podekscytowany był Nate, który wręcz skakał z radości, obaj uwielbili tego szczeniaka. Każdego dnia pokazywał jaki jest odpowiedzialny i dojrzały, nie mieli żadnych obaw co do niego, a potencjalną pomocą przy malutkich bliźniakach, które miały urodzić się dopiero wiosną.

Nastolatek dzielnie pomagał swojemu tacie, zrobił nawet specjalną listę co powinni zabrać. On zajął się ubraniami, a Louis lekami i sprzętem Harrego, niestety tego było dość dużo. Stylesa można było porównać do głowy całej operacji, bo tylko leżał i zrzędził, nie obwiniał ich ani nie popędzał tylko narzekał na swoje objawy. Jego brzuszek był naprawdę spory, dobrze widoczny, ale nadal łatwy do schowania. Dokuczały mu nadal mdłości, a nowością były bóle pleców i lekkie obrzęki stóp, ale to najczęściej nad ranem. Sam chciał dołączyć do pomocy, ale Louis kategorycznie mu zabraniał, nie rozumiał tego, nie mógł cały czas leżeć. Jego zdanie uległo zmianie, to wszystko dzięki Taylor, za to Louis zmienił je nie do poznania, zrobił się nadopiekuńczy.

Mógł przecież spakować swoją kosmetyczkę, poskładać ręczniki czy wybrać ubrania, ale nie mógł, bo jego najukochańszy narzeczony mu to zabronił.

- Louis! - krzyknął, siedząc w sypialni i składając ręczniki. Nie chciał tylko leżeć, dlatego złamał zasadę szatyna. Przecież to była tak codzienna czynności, która w każdym stopniu nie zagrażała mu ani bliźniakom. - Chodź tu!

Nie musiał długo czekać, bo alfa wparowała do pokoju z takim rozpędem, że prawie zahaczała o róg szafy. Stanęła w miejscu i zaczęła obserwować do czynienia omegi. Mina Louisa szybko stała się poważna i groźna, czasem przesadzał jednak bezpieczeństwo jego rodziny było najważniejsze.

- Co ja Harry mówiłem? Masz leżeć i zostawić to nam. Już kończymy pakowanie Nata i zaraz będziemy przechodzić do naszego, boję się o was... - westchnął, patrząc smutno na Harrego, który w dalszym ciągu składał materiały.

- Ale mi się nudzi i nie mam co robić. - wzruszył ramionami, układając ręczniki w jedną kupkę. - Pomyślałem, abym zrobił sobie paznokcie. Mógłbyś mi przynieść mój zestaw?

- A to jest bezpieczne?

- A co mają paznokcie do szczeniaków? - zaśmiał się cicho. - Nic się nie stanie, a ja zabije nudę.

- Zadzwonię do Taylor i jeśli ona wyrazi zgodę to ci przyniosę. - wywrócił oczyma, czują lekkie podenerwowanie. - Zostaw już te ręczniki, zaraz się nimi zajmiemy. Połóż się, a ja pójdę zadzwonić.

- Nie rób ze mnie dziwaka, Louis. Taylor mówiła, że szczeniaki są silne i muszę trochę chodzić. Nie za dużo, ale chociaż pięć minut krótkiego spaceru po korytarzu...

- W Liverpoolu się nachodzisz, ale z umiarem. - uśmiechnął się mało przekonująco. - Idę zadzwonić i jak Taylor wyrazi zgodę to ci przyniosę.

Wyszedł. Harry został sam z wkurzoną miną. Zaczynało go wkurzać zachowanie Louisa, jeszcze brakowało mu jego zapachu, bo od wizyty lekarki cały czas zajmował się pakowaniem, a brunet cały czas siedział w pokoju jak w celi.

Louis nie rozumiał pewnych banalnych rzeczy i wszystko konsultował z Taylor, nawet te oczywiste rzeczy na przykład te paznokcie. To nawet Nate wiedział, a on zawsze musiał być lepszy i dowiedzieć się o wiele więcej.

Not my wedding → larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz