Wstawiam późno, bo farbowałam włosy ponad cztery godziny i kompletnie nie miałam czasu! 😣😣
💍💍💍
To była sama końcówka ciąży, a on miał już dość. Wglądał jak wieloryb, a chodził jak ślimak, chociaż przez większość dnia leżał rozłożony na kanapie i oglądał swojego świeżo upieczonego męża, który niestety musiał wrócić do pracy, tej domowej, ale jednak.
Niby ostatnie dni były o wiele lepsze, bo nie musiał cisnąć się w za małych bluzkach, zakupił naprawdę dużo takich o idealnym rozmiarze dla niego. Wtedy poczuł się o wiele bardziej komfortowo niż wcześniej, ale marudził strasznie o swoje problemy skórne i zaniedbanie, nie chciało mu się wykonywać nawet najmniejszej rutyny, nie miał na nią siły. Nie wykluczajmy przekochanego Louisa, który co kilka dni urządzał mu wieczór spa w domowym zaciszu.
Dziękował mu za to każdego dnia.
Najgorzej było w nocy, nie mógł spać przez bóle w kręgosłupie, ale również przez kopniaki, bliźniaki miały już bardzo mało miejsca i po woli przygotowywały się do przyjścia na świat. Ta informacja była potwierdzona przez Taylor. Może Harry bał się samego porodu, jednak odliczał dni do niego, chciał mieć już spokój, chociaż od kopniaków i małych skurczy przepowiadających, które miewał coraz częściej.
Chociaż jak Elsie i Zahir przyjadą na świat, będą mieli podwójną kupę roboty, stracą wiele łez i załamek, ale też doznają tony szczęścia, dumy i również łez, ale tych szczęścia.
Do rozwiązania dzieliły ich tygodnie, dni, a może nawet godziny.
Trudno było przewidzieć, kiedy najmłodszym zachce się przyjść na świat.
Przyszedł kolejny, tym razem interesujący dzień marca. Do ich domu miała przyjechać rodzina Tomlinsona, niestety bez Anne, która wyjechała na zasłużone wakacje z koleżankami z pracy. Louis razem z Harrym organizowali dla nich rodzinną kolację, może i nawet ostatnią w dwójkę. Chcieli, aby ten wieczór był wyjątkowy, szczęśliwy i przepełniony ciepłem rodzinnym.
- Możesz rozłożyć sztućce? - zapytał, wychylając się z kuchni. Od samego rana, gotował, podgrzewał i przygotowywał jedzenie na wieczór, co prawda połowa z tego była z cateringu lub z cukierni, jednak i tak zajmowało to bardzo dużo czasu. - Mogę ci wstać.
- Dam radę, muszę się trochę poruszać. Moje plecy mówią dość leżenia. - zaśmiał się, próbując wstać samemu.
Nie udało się, dlatego poczekał na szatyna, który postawił go na nogi. Jeszcze pocałował i uśmiechnął się szeroko, a omega poczuła bardzo duże ciepło i miłość.
Nadal żałowała wcześniejszych czynów i pozostawaniu go bez jakikolwiek wyjaśnień.
- Kocham cię. - wyszeptał mu do ucha i objął go w taili. Nie było dnia, w którym tego nie mówił, czuł taką potrzebę, dlatego wypowiadał to czasem po kilka razy.
- Kocham cię też, dziękuje, że się tak starasz.
- Wszystko dla mojej przyszłej rodziny. - położył dłoń na przeogromnie wypukłość. To była jego obsesja, kochał gładzić i mówić do bliźniaków, ale podobnie miał Harry. - Jeszcze trochę i was zobaczymy skarby.
- A ja już pękam z zaciekawienia. - zaśmiał się, spoglądając alfę.
Zaprowadził go do kuchni i sam wrócił do swojej poprzedniej czynności. Harry w tym czasie zabrał odpowiednią ilość sztućców i udał się, aby je odpowiednio poukładać. Nie była to wymagająca czynność, a dla niego to była jedynie przyjemność, mógł rozprostować kości i chociaż na chwilę przestać leżeć. Cieszył się, że ciąża od momentu wybaczanie podążała tylko i wyłącznie w dobrym kierunku.
CZYTASZ
Not my wedding → larry
FanfictionŻycie jest zbyt krótkie, tym bardziej, kiedy jest się samotną omegą po trzydziestce. Gdzie wszyscy twoi znajomi są już dawno po ślubie, stałą pracą i czasem nawet z trójką szczeniaków, tworząc przy tym jedną wielką i kochającą się rodzinę, jednak ży...