Rozdział XXX 💍

1.3K 49 12
                                    

No i dotarliśmy do końca! 🥹

Jestem bardzo wzruszona i wdzięczna wam za taką dobrą aktywność! Dziękuje!! ❤️

Na końcu znajduje się mała informacja!

Kocham was!! ❤️❤️

💍💍💍

- A co jeśli nagle zacznę gniazdować? - odezwał się, przykrywając się kolejną warstwą koszulek przesiąkniętych zapachem Louisa.

- Na ostatniej wizycie Taylor mówiła, że prawdopodobnie nie będziesz. - starał się go uspokoić, chociaż sam miewał małe obawy, jednak zawsze wybierał drugą opcję.

Harry od kilku dni przejmował się właśnie tym. Potrzebował bardzo dużo zapachu Louisa i nie chciał wychodzić z łóżka, ale to tylko tyle z objawów gniazdowania. Jego mama tego nie robiła, więc te prawdopodobieństwo było mniejsze, jednak i tak czuł, że on może zacząć to robić.

- Wiesz o tym, że dopiero jakieś dwa tygodnie temu zmienił się twój zapach? - rozpoczął inny temat, aby rozgonić myśli Harrego. - Śmiesznie wyszło, twój zapach zmienił się tak naprawdę pod sam koniec.

- To aż dziwne... Ale się zmienił. - zaśmiał się cicho, zaciągając się zapachem.

Louis leżał tuż około niego i delikatnie gładził jego napiętą skórę. Tak właśnie spędzali ostatnie dni we dwóje, na wzajemnym adorowaniu się. Alfa starała się dawać jak najwięcej swojego zapachu, bo Harry wtedy czuł się o wiele bezpieczniej.

- Ta ciąża staję się uciążliwa... - westchnął, zaciskając oczy. - I jeszcze te skurcze.

- Znowu? - zapytał.

- Ta... - nie dokończył, bo poczuł jeszcze większy ból niż przy ostatnim.

Z każdym dniem te bóle nasilały się i pojawiały się coraz częściej. Po części się cieszył, jednak z drugiej strony zaczynał się stresować. Bał się, że coś może pójść nie tak. W końcu ta ciąża nadal była zagrożona, chociaż czuł się bardzo dobrze, a wyniki były bardzo dobre.

- To robi się już podejrzane. - pokiwał głową, szukając ręką swojego telefonu, który leżał gdzieś na końcu łóżka. - Zadzwonię do Taylor, musi do nas przyjechać.

- Nie trzeba, nie są regularne.

- Harry... - zmarszczył brwi, chcąc już wybrać numer lekarki.

- No dobrze... - ulegał mu, robiąc skwaszoną minę.

Westchnął i poprawił się, chcąc przybliżyć się do Louisa. Potrzebował jego bliskości i dotyku, chociaż miał go cały czas przy sobie. Pragnął tego więcej i więcej, więcej z każdym dniem, a nawet godziną.

Kiedy rozmawiał siedział cicho, przysłuchiwał się ich rozmowie i próbował wywnioskować kiedy przyjdzie. Nie usłyszał zbyt dobrze. Nie był przekonany co do tej wizyty, nic nie wskazywało na zbliżający się poród, chyba, że te gniazdowanie.

- O której przyjedzie? Nie usłyszałem.

- Za pół godziny będzie. Mam uszykować jakiś ręcznik, tak w gotowości. - uśmiechnął się nerwowo, a sam Harry poczuł stres.

Niemożliwe, że on już rodzi.

- Ale ja...

- Tak wiemy, ale lepiej, aby mieć gdzieś w pobliżu. - przerwał mu, a ten westchnął zrezygnowany.

Louis opuścił łóżko, a on został sam. Z stertą ubrań alfy, które już traciły jego zapach. A o go tak potrzebował. Nie wiedział co ma myśleć, na co być gotowym... Nie wiedział nic. Czuł tylko stres i strach.

Not my wedding → larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz