Rozdział 6

358 45 2
                                    

Artur

Podałem Agacie pudełko i czekałem aż je otworzy. Nie zrobiła tego od razu. Najpierw patrzyła mi w oczy, a po chwili wyciągnęła do mnie dłoń.
–Proszę to zabrać – odezwała się cicho, a w jej oczach błysnęły łzy. – Niczego od pana nie chcę.
–Nie wiesz co to.
–Nieważne. Wszystko co było w pana rękach, jest dla mnie nic nie warte. Aż sama sobie się dziwię, że dobrze o panu myślałam. Powinnam wiedzieć, że nasze światy się różnią. Dla pana jedna pracownica w tę czy w tę stronę, to bez różnicy. Pan nawet nie wie, ile ich ma. Ale mi odebrał pan tym zwolnieniem szanse na załatwienie kilku bardzo ważnych dla mnie spraw. Do widzenia.
–Otwórz to, do cholery! – warknąłem i zbliżyłem się tak, że musiała podnieść wzrok, żeby móc na mnie patrzeć. Nie odrywając wzroku od mojej twarzy, zdjęła pokrywkę pudełeczka. Dopiero teraz opuściła wzrok. Wpatrywała się w lśniący od słońca łańcuszek, jakby go nie poznawała.
–Co to ma być? – szepnęła i dotknęła palcem leżącego na wierzchu medalika.
–Nie poznajesz?
–Skąd pan to ma? – popatrzyła na mnie tym swoim dziecięcym wzrokiem. – Skąd pan wiedział, że to… – Urwała nagle i już wiedziałem, że domyśliła się prawdy. – To pan zabrał ten kwit z lombardu. – Było jej wstyd i nie potrafiła tego niczym zamaskować. Nie wiedziałem czy bardziej wstydziła się tego, że była zmuszona korzystać z lombardu, czy tego, że ja to wiedziałem, ale nie miało to teraz znaczenia.
–Ja – przytaknąłem.
–A ja się z rodziną pokłóciłam, bo byłam pewna, że to któreś z nich zgubiło tę kartkę. Dlaczego pan to zrobił, przecież to nie pańska sprawa.
–Nie wiem. – Wzruszyłem ramionami. – To był odruch. A ty?
–Co ja?
–Dlaczego nie poprosiłaś o zaliczkę?
Na moje słowa wybuchła śmiechem i otarła z policzków łzy. Nie musiała mi tego tłumaczyć, wystarczyło tego, co powiedziała do tej pory. Swoją drogą nigdy nie przyszło mi do głowy sprawdzać, co dzieje się na dole hierarchii. Uważałem, że skoro zatrudniam specjalistów, to w ich interesie jest, by wszystko szło sprawnie.
–Pani Agato – zacząłem i chwilę poczekałem, aż znów na mnie spojrzy. – Jest mi przykro, że została pani zwolniona. – Gdy tylko wspomniałem o pracy, przybrałem oficjalny ton. – Nie wiem, skąd w dziale kadr dowiedzieli się o pani statusie, ale mogę dać słowo, że to nie ja. Nie miałbym w tym żadnego interesu. Oczywiście jeszcze dziś wydam dyspozycję o pani ponownym przyjęciu do pracy. – Dziewczyna pokręciła głową, ale mi nie przerwała. – Dostanie pani rekompensatę za… – urwałem, bo nie potrafiłem nazwać tej sytuacji.
–Nie trzeba. – Uśmiechnęła się łagodnie, ale tak jakoś smutno, o ile można tak powiedzieć. Wydawała się być po prostu zmęczona. – Znajdę coś innego. To duże miasto, na pewno komuś się przydam. – Ponownie wyciągnęła do mnie dłoń z pudełkiem. – Proszę to wziąć. Jak uzbieram tyle, by panu zapłacić za wykup, to się zgłoszę.
–Żartujesz? – Zaśmiałem się. Nie wierzyłem, że jest tak głupia.
–Nie. Po prostu, u pana będzie bezpieczny, a ja nie chcę go za darmo, to znaczy nie chcę, by pan za niego płacił. Zgłoszę się po niego.
–Nie wezmę go.
–Bardzo pana proszę. – Znów patrzyła na mnie jak zbity pies. – Niech to będzie rekompensata za to zwolnienie. – Tym razem szeroko się uśmiechnęła i musiałem przyznać, że w tym jej uśmiechu było coś interesującego. Na tyle interesującego, że nie potrafiłem odmówić. Wziąłem od niej pudełko i schowałem w dłoni. – Dziękuję. – Znów posłała mi delikatny uśmiech i zrobiła krok w tył.
–Zaczekaj! – odezwałem się i sięgnąłem do wewnętrznej kieszeni kurtki. – W razie czego nie kontaktuj się przez firmę. – Podałem jej wizytówkę. – Dzwoń do mnie, gdybyś… – urwałem. – Gdybyś czegoś potrzebowała.
–Dziękuję. – Jej oczy tym razem były weselsze i nie powiem, było mi z tym dobrze. Przynajmniej na chwilę przestała płakać.
Patrzyłem, jak wolnym krokiem odchodzi i dopiero kiedy zniknęła, wsiadłem do samochodu. Uśmiechnąłem się na widok pudełka w dłoni i w nieco lepszym humorze wróciłem do pracy.
W biurze czekał już na mnie prawnik. Szybko się z nim przywitałem, lecz zanim przystąpiliśmy do pracy, wezwałem do siebie szefową działu kadr.

Sobie na złość [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz