Rozdział 16

301 38 0
                                    

Artur

Specjalnie nie przyjechałem pod dom Agaty swoim samochodem, żeby nie zwróciła na mnie uwagi. Taksówkarz już się trochę niecierpliwił, ale umówmy się, wyglądałem na wypłacalnego. Równo o jedenastej trzydzieści z bramy wyszła Agata. Uśmiechnąłem się na jej widok i sam się na tym złapałem. Szła zamyślona i cholernie smutna. Poczekałem, aż wsiądzie do autobusu i podałem kierowcy pieniądze. Chciał mi wydać resztę, ale zanim to zrobił, wysiadłam i przebiegłem przez ulicę. Kiedy zapukałem do drzwi, pierwsze usłyszałem dzieci, a później panią Danusię, która upomniała je, żeby dały jej przejść. Kiedy mi otworzyła, nie wyglądała na zachwyconą moim widokiem. Przyglądała mi się i dopiero po chwili wpuściła mnie do środka. Dzieci stały w progu i patrzyły na mnie dokładnie jak Agata, niesamowite. Nie mogłem im przynieść zabawek, bo ich mama na pewno szybko by to zauważyła. Wyjąłem z jednej kieszeni wafelki, a z drugiej kartoniki z sokami i podałem maluchom. Najpierw upewniły się, czy mogą przyjąć prezent i dopiero kiedy pani Danusia kiwnęła głową, podeszły bliżej.
–Chciałbym porozmawiać – odezwałem się i zawiesiłem głowę. Domyślałem się, że ciotka już o wszystkim wie.
–Zapraszam do kuchni. – Poszła pierwsza i nie czekając na mnie, usiadła przy stole. – No słucham.
–Nie wiem, od czego zacząć.
–To po co przyszedłeś?
–Przede wszystkim dziękuję, że pani do mnie zadzwoniła. Nie spodziewałem się.
–Nie wiem, czy nie popełniłam błędu, patrząc na to, w jakim stanie wróciła z waszego spotkania.
–Czy to zabrzmi głupio, jak powiem, że też nie wiem? – Nie odpowiedziała. – Uciekła ode mnie, wszystko szło dobrze, a później po prostu podziękowała mi za pomoc i uciekła.
–Po co zawracasz jej głowę? Przecież nie chcesz jej na dłużej, nie zwiążesz się z nią i nie zaprzeczaj. To nie jest kobieta dla ciebie, a ty nie jesteś mężczyzną dla niej, więc po cholerę mieszasz jej w życiu?
–Mieszam? Ułatwiam jej to życie! Wiedziałem, że pieniędzy nie przyjmie, to załatwiłem jej pracę.
–Z której chcą ją zwolnić, bardzo szlachetne!
–To już załatwiłem.
–I widzisz, o to chodzi. – Wskazała mnie palcem. – Kupujesz ją. Może nie za pieniądze, ale efekt jest podobny. Uzależniasz ją od siebie i swoich wyborów. Zapytałeś chociaż raz, co chciałaby robić? Co jest dla niej ważne, o czym marzy? Nie. Bo dla ciebie liczą się pieniądze, im więcej tym lepiej.
–Dla każdego się liczą!
–Nie. Bo marzeń się nie kupuje, ale się je spełnia, to różnica. – Pokręciła głową. – I tu jest cały kłopot, że ty tego nigdy nie zrozumiesz. Ona woli zjeść suchą bułkę, siedząc z dziećmi na kocu pod garażami, niż zjeść z tobą wykwintną kolację w najlepszej restauracji z kącikiem dla dzieci.
–Nie przeszkadzają mi jej dzieci.
–Nie rozumiesz. Masz inne potrzeby niż ona, masz inne priorytety.
–Chcę dla niej jak najlepiej, mogę dla niej zrobić naprawdę wiele. To źle?
–Nie. Złe jest to, że ona się w tobie raz dwa zakocha, o ile to już nie nastąpiło. – Kiedy to powiedziała, poczułem przyjemne łaskotanie w żołądku. Do tej pory takie teksty nie robiły na mnie żadnego wrażenia. Teraz było inaczej, podobała mi się wizja tego zakochania, tylko czy ja byłem w stanie obdarzyć ją jakimś uczuciem? – Trafiłam, co?
–Niech mi pani pomoże się z nią jakoś dogadać. Nie wiem co z tego wyjdzie, nikt nie wie, ale nie chcę jej krzywdy. Lubię patrzeć jak się uśmiecha i zrobiłbym wszystko, żeby zawsze była spokojna.
–Ale wy się nigdy nie dogadacie. Jesteście na dwóch różnych poziomach życia i doświadczeń, to utrudnia porozumienie, a zanim się zrównacie, miną lata.
–Nie warto?
–Nie warto, jeśli nie jesteś pewien, czy chcesz dotrzeć do końca tej drogi. Jeśli masz choć cień wątpliwości, to nie zaczynaj. Ona i bez ciebie ma ciężkie życie. – Spojrzała na zegarek, a ja za nią. Agata pewnie już była na dywaniku.
–W następny weekend jadę nad morze, myśli pani, że gdybym zabrał ze sobą ją i dzieci, to by coś zmieniło? Mielibyśmy czas na rozmowę.
–Rozmowę o czym?
–O wszystkim. Zależy mi na niej. To wyjątkowa dziewczyna i zasługuje na szczęscie ze mna czy z kimś innym.
–Może i tak. – Ukrywała uśmiech. – Jedźcie, może to pomoże, a przynajmniej będziesz wiedział, że spróbowałeś.
–Tylko ona się nie zgodzi. – Wstałem od stołu.
–Zrób tak, żeby się zgodziła.
–Ba. – Pokręciłem zrezygnowany głową. – Ona na złość mi, pani i przede wszystkim sobie odmówi. Dla zasady i żeby pokazać jaka jest niezależna – westchnąłem i spojrzałem na idącego w moja stronę Franka. To dziecko spadło mi z nieba, a z nim pomysł, jak przekonać Agatę do wyjazdu.
Zaraz po tym jak wszedłem do swojego gabinetu zadzwoniła Olga, i tak bardzo późno. Nie odebrałem od razu. Usiadłem wygodnie w fotelu i dopiero wtedy odebrałem. Laska zaczęła na mnie wrzeszczeć, ale mnie to nie ruszało.
–Możesz powiedzieć, co to ma być?
–Co niby?
–Jak to co? Mam na obiekcie sanepid, skarbówkę, nadzór budowlany i…
–No wiesz, jak są jakieś uchybienia, to co ja poradzę.
–A co ty sobie wyobrażasz? Niczego nie znajdą, ja jestem uczciwa, ale wszystko stoi, nie pozwalają mi nikogo meldować. Artur, nie tak się umawialiśmy!
–Koleżanko – odezwałem się groźnie – umawialiśmy się, że zatrudniasz Agatę na pełen etat czas nieokreślony, wbrew temu, co mówiłaś, zawarłaś z nią umowę próbną. To opuściłem, ale, do cholery, nie dam jej wciągnąć w jakąś lipną kradzież. Co ty myślisz, że ja nie wiem, jak się pozbywa niechcianych pracowników? Robiłem to, jak ty zapierdalałaś jako pokojówka. I nie bądź taka pewna, że te kontrole niczego nie znajdą, każdy samochód ma usterki i każdy kierowca popełnia błędy, wystarczy dobrze poszukać. Nie bój się, już ja się postaram, żeby znaleźli u ciebie coś ciekawego, zrobi się głośno i na jakiś czas stracisz tych swoich vipów. Grasz dalej? – No i chyba ją wystraszyłem, bo się rozłączyła. – I dobrze – dodałem już do siebie i rzuciłem telefon na biurko. Szlag by trafił te wszystkie baby. Boże, jaki bez nich byłby spokój. Zasłoniłem twarz dłońmi i głośno warknąłem, słysząc pukanie do drzwi.
–Panie prezesie, zebranie już się powinno zacząć, wszyscy czekają. – Znudzony spojrzałem w oczy swojej sekretarki i pokiwałem głową. Wcale nie miałem ochoty na to zebranie, ale było dość ważne. Kiwnąłem głową i dziewczyna od razu wyszła. Nie wstałem od razu. Pokręciłem się na krześle i napisałem wiadomość do Olgi, że Agata ma mieć wolne od piątku do niedzieli. Odczytała, ale nie odpisała, wiedziałem dlaczego i nie oczekiwałem odpowiedzi.
Kiedy wyszedłem na pusty korytarz, znów przybrałem chłodny wyraz twarzy i poszedłem w stronę windy. Stojąc przed jej drzwiami usłyszałem dziwny szelest . Normalnie nie zwróciłbym na niego uwagi, a teraz coś mnie tknęło. Ignorując otwierające się drzwi, poszedłem dalej i spojrzałem w niewielki zaułek. Jakaś dziewczyna stała oparta ramieniem o ścianę i ciężko oddychała.
–Coś się pani stało? – Podszedłem bliżej, na co dziewczyna szybko się poprawiła i wyprostowała.
–Nie, panie prezesie. Wszystko dobrze, przepraszam.
–Nie ma za co. – Była blada i widać, że chora. Chciała pójść, ale zanim zrobiła dwa kroki, ugięły jej się nogi. Złapałem ją w ostatnim momencie i pomogłem usiąść na podłodze. Jak na złość nikt nie szedł korytarzem. Podpierając dziewczynę ręką, wyjąłem telefon. Nie zdążyłem go odblokować, jak usłyszałem za plecami szybkie kroki.
–Co się stało? – zawołał głośno dyrektor od spraw sprzedaży, pewnie mnie szukał.
–Zadzwoń po pogotowie – odpowiedziałem, nawet na niego nie patrząc.
–Może pójdę po apteczkę?
–Co ja powiedziałem? – ryknąłem tak, że facet natychmiast wyjął telefon. –Karetka!
–Nie trzeba – szepnęła dziewczyna i próbowała się podnieść. – Już mi lepiej.
–Nie dyskutuj. – Wsunąłem pod nią ręce i ostrożnie podniosłem. – A ty przyślij ich do mojego gabinetu.
–Nie no, panie prezesie, to chyba jednak…
–Jeszcze, kurwa, słowo!
–Tak jest, do pańskiego gabinetu.
Dziewczyna przelewała mi się przez ręce i od razu położyłem ją na kanapie. Sekretarka przyniosla szklankę wody i poczekała ze mna na ratowników. Kiedy przyszli, zaskoczyło mnie, że moja pracownica nie pozwoliła się zbadać. Zaskoczony wyprosiłem ich i kucnąłem przy jej twarzy.
–Co jest? – spytałem, widząc w jej oczach łzy. – Nie bój się, nic ci nie zrobię.
–Panie prezesie, ja nie mogę.
–Ale co? Jesteś innego wyznania, tak? Nie mogą dotykać cię mężczyźni?
–Nie to.
–To co? Zemdlałaś, jesteś słaba, coś jest źle.
–Ale ja wiem co. – Wbiła we mnie szeroko otwarte oczy. Kiwnąłem głową, dając znać, że czekam. – Jestem w ciąży – wyszeptała i zawstydzona spuściła wzrok. Dobra, to już miałem jasność, że się po prostu bała. Powiodłem wzrokiem po jej ciele i zatrzymałem się na sekundę na brzuchu. Miała taką bluzkę, że trudno było zauważyć zmiany.
–To tym bardziej powinnaś o siebie zadbać. – Odebrałem od niej szklankę z wodą. – Pojedziesz do szpitala.
–Nie!
–Polecenie służbowe – odparłem obojętnie i wyszedłem na korytarz. Ratownicy na mój widok stanęli prawie na baczność. – Możecie zabrać panią.
Nie szedłem za nią do karetki, poprosiłem o to sekretarkę, a sam poszedłem w końcu na zebranie, które powinno się już kończyć, a jeszcze się nie zaczęło. Usiadłem przy okrągłym stole i każdemu pracownikowi spojrzałem w oczy. Agata mnie zmieniła, ale nie myślałem, że aż tak bardzo, a tu proszę, dostrzegłem, że nie mamy na dyrektorskich szczeblach żadnej kobiety. Pierwszy raz mi to przeszkadzało.
–Żebym nie zapomniał. – Uniosłem dłoń, przerywając wstęp mojemu pracownikowi. - Będziemy niebawem otwierać dwa nowe działy, dostaw zagranicznych i planowania zagranicznego. Jeszcze dziś chcę od każdego z was propozycje na kierowników tych działów, ale same kobiety.
–Co? – odezwał się siedzący obok mnie szef finansowy.
–Gówno. Po polsku nie rozumiesz?
–Ale czemu kobiety? – Był większym seksistą ode mnie, bo aż się skrzywił.
–Niech pomyślę. – Udałem zastanowienie. – Bo to też ludzie? Mam wrażenie, że często ogarniają więcej spraw logistycznych naraz, niż my wszyscy tutaj. – Machnąłem obojętnie dłonią.
Patrzyli na mnie jak na ufo, ale żaden się już nie odezwał. Przeszliśmy do normalnych obrad dotyczących rozwoju firmy i omówieniu dotychczasowych wyników. Chciałem coś zmienić. Tworzenie nowoczesnych biurowców czy domów było opłacalne, ale ja chciałem czegoś innego. Tu mieliśmy już wszystko, od architektów, specjalistów planowania gruntu, przez sieci monitoringowe, okna aż po pokrycia dachowe. Kompleksowe usługi dawały nam przewagę na rynku i na tym biłem kasę. Co z tego, skoro mnie to nie kręciło. Na informację o kupieniu hal produkcyjnych na pomorzu, moi rozmówcy zamilkli.
–Tak, potwierdzam plotki, kupiłem te hale i za jakieś dwa lata Werner-home, będzie również produkować samochody.
–Jakie?
–Luksusowe. – Uśmiechnąłem się sam do siebie. – To będzie miejsce zatrudnienia dla mnóstwa osób.
–Teraz wszystko robią maszyny. – Siedzący naprzeciwko mnie facet pokręcił głową.
–Otóż nie. Oczywiście sprawy mechaniczne to będzie produkcja bez udziału ludzi, pomijając osoby nadzorujące, ale – uniosłem palec – cała reszta, jak wykończenie wnętrza i montaż elementów karoserii będzie robiona ludzkimi dłońmi. Kierownice obszywane skórą, drewniane elementy montowane przez ludzi, ręcznie szyta tapicerka z najlepszych materiałów… – zawiesiłem się i spojrzałam w sufit. – Będzie jeszcze potrzebny dział zajmujący się sprowadzaniem dla nas najlepszych materiałów obiciowych.
–Też kobieta? – Seksista obok mnie nie dawał za wygraną.
–Jasne. – Dopiłem swoją kawę. – Kto zna się lepiej na kolorach i materiałach, jak nie kobiety?
–Najlepsi projektanci to mężczyźni.
–To my pokażemy, że jest inaczej, poza tym, przynajmniej będziemy mieli pewność, że to, co produkujemy jest w zgodzie z gustem estetycznym płci pięknej i nie będzie niszczyć ich ślicznych i zapewne drogich ubrań.
No nie podzielali mojego entuzjazmu, ale nie komentowali. Po zakończonych obradach okrągłego stołu każdy zajął się swoimi obowiązkami. Ja nie bardzo wiedziałem, czym mam się zająć. Patrzyłem w ścianę i obracałem w palcach dlugopis. Upuściłem go, kiedy ktoś zapukał do drzwi gabinetu i zanim zaprosiłem gościa, weszła sekretarka.
–O! Zawołałem i poprawiłem się na fotelu. – Masz jakieś wiadomości od tej…No tej dziewczyny, co ją karetka zabrała?
–Nie. – Zatrzymala sie w polowie drogi do biurka. – Nie sądziłam, że pan prezes będzie chciał wiedzieć, co…
–Chcę – odpowiedziałem spokojnie i machnąłem dłonią, żeby podała mi przyniesione papiery. – I zawołaj mi tu szefową kadr.
–Coś zrobiłam? – zająknęła się, na co spojrzałem jej w oczy i chwilę się zastanowiłem.
–Ty? Nie no skąd! – W głos się zaśmiałem. – Nie ma na świecie lepszej sekretarki niż ty. – Mrugnąłem okiem, a policzki stojącej naprzeciwko mnie dziewczyny w sekundę przybrały purpurowy kolor.
–Bardzo dziękuję. – Zwiesiła głowę i na palcach wybiegla z gabinetu. Od kiedy ja byłem taki miły i wylewny? No od kiedy? Od wtorku, jednego cholernego wtorku, który diametralnie zmienił moje życie. Nie była to dobra zmiana, aczkolwiek w jakimś stopniu mnie rozwinęła.
Kolejne pukanie do drzwi, tym razem szefowa kadr. Uśmiechnąłem się na jej widok i gestem dłoni poprosiłem, by usiadła. Nie zdążyłem się odezwać jak weszła sekretarka. Spojrzała na mnie niepewnie i zerknęła na kadrową.
–Mów, mów. – Kiwnąłem głową. – My właśnie o tym będziemy rozmawiać.
–Do jutra ma zostać na oddziale,
–I?
–Teraz nic jej nie zagraża.
–To skąd to omdlenie i bóle? – Gwaltownie oparłem sie w fotelu i zakołysałem.
–No… Ma lekką anemię i…
–No mów, cholera! – Uderzyłem dłonią w blat.
–Ma skróconą szyjkę macicy.
–I co to znaczy? To źle?
–Źle. Może prowadzić do poronienia.
–Przepraszam, o kim mówimy? – Odezwała się w końcu kadrowa. Wskazałem głową sekretarkę.
–Pani Sylwia Rusiecka jest…
–W ciąży? – zawołała wzburzona szefowa. – No to już przesada!
Przez chwilę miałem wrażenie, że to ja u niej pracuje. Patrzyłem jak czerwienieje i kiwnąłem głową do wystraszonej sekretarki.
–Pani Rusiecka idzie na zwolnienie lekarskie. Ciąża płatna jest całościowo, nie? – upewniłem się, na co moja rozmówczyni tylko szerzej otwierała oczy. – W takim razie od następnej wypłaty prosze jej dorzucić dodatek w wysokości… – Zawahałem się na chwilę. – Nie wiem, tysiąca złotych? Nie za mało?
–Panie prezesie, wybaczy pan, ale premiowanie pracownicy za oszustwo…
–Jakie oszustwo? Jest w ciąży, to zdaje się normalny stan dla dorosłej kobiety.
–Nie! – Pokręciła szybko głową. – Nie wierzę, że pan to robi. Polityka naszej firmy kategorycznie zabrania…
–Ma pani przy sobie swoją pieczątkę? – Wszedłem jej w zdanie.
–Nie.
–Proszę ją przynieść. – Z uśmiechem kiwnąłem głową i wskazałem jej drzwi. No co za babsko, żeby ona miała mi mówić, komu mogę płacić, a komu nie. Wróciła po kilku minutach, szybka. Od razu położyła pieczątkę na biurku, a ja wyjąłem swoją. Przez chwilę im się przyglądałem, po czym obie odwróciłem napisami do niej. – No jednak miałem rację. Pani jest kierownikiem jednego z działów, a ja prezesem. Pomyliłem coś? – Podniosłem głos.
–Proszę wybaczyć, ale jestem tu…
–Krótko! – Rzuciłem jej pieczątkę. – Chyba za dużo czasu spędziła pani ze swoją poprzedniczką. Wie pani z jakiego powodu już tu nie pracuje? Bo wprowadziła terror, którego pracownice nie mogły znieść. Pani jest na najlepszej drodze do podzielenia jej losu. Ja decyduję o polityce tej firmy i jak mówię, że pani Rusiecka dostaje dodatek, to go dostaje! Proszę o przekazanie stosownych dokumentów do księgowości oraz poinformowanie pani Rusieckiej o mojej decyzji. Ma się nie pokazywać w firmie, aż do zakończenia urlopu macierzyńskiego, czy wychowawczego, to niech już sobie sama ustali. Dziękuję. – Stanąłem przodem do okna i czekałem aż drzwi za nią się zamkną.
–Wie pan, co teraz będzie? – odezwała się, stojąc już w drzwiach i niechętnie się do niej odwróciłem. – Teraz wszystkie dla tego dodatku będa zachodzić w ciążę.
–Będzie miał kto pracować na nasze emerytury. Co się pani martwi?
–Pan powinien. – Zamknęła drzwi, a ja stałem jak kołek. No proszę, ale się przejąłem.
Stanąłem przy oknie i patrzyłem na panoramę miasta. Robiło się już szaro, a ja miałem jeszcze trochę pracy, na którą wcale nie miałem ochoty. Niestety nie mogłem całkiem rzucić wszystkiego. Usiadłem przy biurku i otworzyłem laptopa. Dziś musiałem zająć się raportami kwartalnymi. Otwierałem kolejne okna i patrzyłem na wykresy. Niczego mi nie mówiły. Pierwszy raz tak bardzo było mi wszystko jedno ile zarobiłem, i czy w ogóle coś zarobiłem. Przewijałem kolejne strony, bezmyślnie przyglądając się kolorowym słupkom i nic. Były zyski. Kurwa, zyski miałem naprawdę dobre i powinno mnie to cieszyć, a nie cieszyło. Nie no, cieszyło, ale inaczej niż zawsze. Co ta baba ze mną wyprawiała. Jeszcze trzy miesiące temu nie było opcji, żebym olał robotę, a teraz tylko spoglądałem na zegarek, żeby nie spóźnić się z nią zobaczyć. Zestarzałem się. Kiedy wybiła godzina dwudziesta, wysłałem ostatnie maile i pozamykałem biurko. Z budynku wyszedłem jako jeden z ostatnich i pobiegłem do samochodu.
Nie miałem jak zaparkować pod samą kamienicą Agaty i zatrzymałem wóz nieco dalej niż zawsze. Z daleka zobaczyłem idącą chodnikiem dziewczynę, ale miała na sobie kurtkę z kapturem. Nie byłem pewien czy to Agata. Dopiero po chwili ją poznałem. Poczekałem aż przejedzie samochód i przebiegłem przez ulicę. Zdążyłem dotknąć jej ręki, jak się do mnie odwróciła i zafundowała mi gaz prosto w oczy. Z głośnym sykiem zasłoniłem twarz i kucnąłem. Jak to piekło!
–O Boże! – zawołała Agata i klęknęła przy mnie. – Przepraszam pana, myślałam, że to jakiś zboczeniec.
–Nie sądziłem, że aż tak mnie nie lubisz – wydyszałem ciężko. – Kurwa, jak to boli.
–Musi pan wypłukać oczy, przepraszam.
Nie mogłem ich nawet otworzyć. Czułem jak wszystko mi się topi.
–Może ja przyniosę wodę w butelce, co? – Usłyszałem jak wstaje, ale nie odeszła. Za chwilę znów przy mnie klęknęła. – Masz chusteczki. – Wcisnęła mi jedną w rękę. – Nie no, nie zostawię tu pana. Może pan wstać? – Pokiwalem głową i poczułęm jak próbuje mnie podnieść. Nie mogłem otworzyć oczu, ale po chwili udało mi się zrobić niewielkie szczelinki, dzięki którym nie zabiłem się po kilku krokach. Szliśmy wolno i całą drogę Agata mnie przepraszała. Na szczęście nie wylała na mnie tego gówna zbyt wiele, więc przynajmniej oddychać mogłem swobodnie. W domu posadziła mnie na kanapie.
–Ja wiedziałam, że Agata to piękna dziewczyna, ale żeby od tego oślepnąć, to się nie spodziewałam. – Usłyszałem głos ciotki i wstrzymałem powietrze. Jak na zawołanie wróciła Agata. Przyłożyła mi do twarzy mokry ręcznik i w końcu poczułem ulgę.
–Nie wiem jak pana przeprosić. Nie sądziłam, że to pan.
–Nie ma sprawy, przynajmniej zaprosiłaś mnie do domu, nie liczyłem na to, jadąc tu.
–Niech pan nie żartuje. – Przysiadła się do mnie i zajrzała pod mokry ręcznik. Uchyliłem jedną powiekę, ale obraz miałem zamazany. – Nigdy sobie tego nie wybaczę.
–Bez przesady. – Próbowałem się poprawić, ale Agata przytrzymała moje ramię. – O widzisz. Tak od razu mi lepiej. – Po moich słowach, zabrała rękę. Szkoda, bo to było miłe. Ściągnąłem ręcznik z oczu i uśmiechnąłem się do wystraszonej dziewczyny. – Mogę iść umyć twarz?
–Tak, oczywiście, pomogę panu. – Zerwała się na równe nogi, ale mimo chęci, nie dałem jej się prowadzić. Nie było takiej potrzeby. Czekało mnie długie płukanie, więc zdjąłem koszulę, żeby jej nie pochlapać i pochyliłem się nad umywalką. Chłodna woda dała mi ogromną ulgę, ale sam dotyk był bolesny. Nie wiem, ile spędziłem tam czasu, ale w końcu zapukała Agata.
–Proszę! – odezwałem się i przyłożyłem do twarzy miękki ręcznik.
–Jak się pan czuje? – Unikała patrzenia na mnie, jakbym był bez gaci, a nie bez koszuli.
–Lepiej.
–Przyniosłam sól fizjologiczną, powinno panu pomóc.
–O, dziękuję. – Odebrałem od niej kilka fiolek. – A czy mogłabyś mi pomóc?
–Oczywiście. – Podeszła bliżej i dotykając moich palców, wzięła ampułki. – Niech pan usiądzie, będzie wygodniej. – Tę prośbę chętnie spełniłem. Usiadłem na klapie sedesu i spojrzałem w górę. Była skrępowana, bo żeby być jak najbliżej mnie, musiała stanąć między moimi nogami. Odruchowo położyłem dłonie na jej biodrach i poczułam, jak drga od mojego dotyku. Nic nie powiedziała, ale czułem, że bardzo się denerwuje. Ucieszyłem się jak dzieciak, kiedy sama uniosła mi twarz i ułożyła głowę tak, by było jej wygodnie. Robiła wszystko bardzo delikatnie, jakby bała się, że sprawi mi ból. Nie przypuszczała, że jej dotyk koił absolutnie każde cierpienie i mogła mnie tak głaskać jeszcze godzinę. Skończyła niestety bardzo szybko, ale nie dała mi od razu wstać. Otarła miękkim wacikiem kąciki moich oczu i podała kolejne krople. Po kilku czułem się już lepiej na tyle, że mogłem wrócić do salonu. Światło mnie drażniło i Agata od razu zgasiła górne, zostawiając tylko dwie niewielkie lampki w rogach pokoju.
–No powiedz – odezwałem się, widząc, że ją nosi.
–Nie wiem od czego zacząć, jeszcze raz bardzo pana przepraszam.
–Nie ma sprawy, mogłem się odezwać, zawołać cię, no ale jak chciałem zrobić ci niespodziankę, to mam za swoje.
–I dziękuję za załatwienie sprawy z szefową. Wiem, że to pan.
–Wiem ,że wiesz – odparłem chłodno i odłożyłem chusteczkę na stolik. – Mówiłem, że to załatwię.
–Tylko co dalej? Każdy mój problem będzie pan załatwiał?
–Jeśli tylko tego chcesz.
–Nie chcę.
–A czego chcesz? – Pochyliłem się i oparłem łokcie o kolana.
–Niczego, mam wszystko, co mi potrzebne. A z pracą sobie poradzę. Znajdę coś, bo nie wierzę, że przedłuży mi umowę. I uprzedzam, nie chcę, żeby pan w to ingerował. Ani w przedłużenie umowy, ani w nową pracę.
–Ale chyba za ten dzisiejszy wypadek coś mi się należy. – Posłałem jej cwany uśmiech. Udawała złość, ale nie umiała kłamać.
–Co pan ma na myśli?
–Pojedziesz ze mną nad morze – wypaliłem od razu, żeby nie mieć czasu na rezygnację z pomysłu i moja szczerość chyba zbiła ją z tropu, bo się nie odezwała.
–Jak nad morze?
–Normalnie, wyjedziemy w piątek po południu, wrócimy w niedzielę wieczorem.
–No ale, ja nie mogę zostawić dzieci…
–Dzieci zabierzemy, ciocię jeśli tylko chce też.
–Ale z jakiej racji?
–Z takiej, że tobie należy się odpoczynek, a dzieciom atrakcje i trochę jodu. I wiem, że na tę chwilę nie stać cię na takie wyjazdy. Nie każę ci za nic płacić.
–Pan zawsze o pieniądzach, nie?
–Nie zawsze. Czasem myślę o innych.
–Oo, bardzo rzadko.
–Zaprosiłem cię na wspólny wyjazd i to też ci się nie podoba?
–Wyjazd, za który pan zapłaci! – Na jej podniesiony głos w drzwiach stanęła pani Danusia, ale nie przeszkadzała mi ona.
–Tak, bo skoro ja zapraszam, to ja zapłacę. Poza tym ty tych pieniędzy jeszcze nie masz, a ja już mam. Pomyśl o dzieciach!
–Zawsze myślę! – Podniosła się z fotela.
–To pakuj walizkę i w piątek masz być gotowa razem z rodziną. Nie mów mi, że Frankowi nie przydałby się taki wyjazd! – Stanąłem naprzeciwko niej i czekałem aż mi przywali, bo tak właśnie wyglądała.
–To nie fair. – Prawie płakała.
–Być może, ale podobno dzieci są dla ciebie najważniejsze – odpowiedziałem już spokojnie, żeby nie podsycać napiętej atmosfery. – Nie unoś się dumą, tylko zrób to dla nich. – Minąłem ją bez pożegnania, ale zatrzymałem się przy pani Danusi i pocałowałem ją w dłoń. - Dobrej nocy.
Fakt, trochę powiało szantażem, ale nie znalazłem innego sposobu. Co prawda dalej nie miałem pewności, czy ze mną pojedzie, ale wpędziłem ją w poczucie winy, więc szansa była. Poza tym zdawało mi się, że ciotkę mam po swojej stronie, a to mógł być silny sojusznik w tej wojence.

Sobie na złość [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz