Artur
Dopiero po powrocie do domu przypomniałem sobie o zakupionych dla dzieci zabawkach. Dokładnie tych samych, których nie mogła im kupić Agata. Teraz zastanawiałem się, czy powinienem im je dać, chociaż nie, bardziej zastanawiałem się, czy Agata pozwoli im je wziąć. Ten dzień nie należał do najlepszych i to moja wina. Dotarło do mnie, że ją zwodziłem, że zaspokajałem swoją potrzebę obcowania z normalnym człowiekiem, jej kosztem. Bardzo ją lubiłem, ale to, co czułem mijało się jej oczekiwaniami. Miałem ochotę samemu sobie dać po mordzie za to, że tego nie zauważyłem i nie przewidziałem. Dla niej to wszystko było ważne, zbyt ważne i zrozumiałem to dopiero dziś w nocy, kiedy mi to powiedziała. Żałuję, że nie spałem, bo mógłbym z czystym sumieniem dalej ją widywać. Teraz nie potrafiłem z nią nawet rozmawiać. Potrzebowałem przestać o niej myśleć. Zatrzasnąłem drzwi samochodu i poszedłem do domu. Pani Janina nie słuchała moich próśb i zrobiła mi najpierw kolację. Ja miałem ochotę jedynie się napić. Poczekałem aż wyjdzie i dopiero wtedy zajrzałem do barku. Na wierzchu stała butelka wina, której nie dopiliśmy z Agatą podczas ostatniej jej wizyty. Wziąłem ją do ręki i przez chwilę jej się przyglądałem. Cholera, nawet butelka budziła we mnie wspomnienia. Zaciskając do bólu zęby, rzuciłem nią o najbliższą ścianę i obejrzałem się na zdezorientowane psy.
–Sorry, chłopaki. – Uniosłem dłoń. – Nie na was jestem zły. – Wszystkie cztery wyglądały, jakby rozumiały, o co mi chodziło.
Kiedy znów spojrzałem na ścianę przed sobą, spływały po niej resztki wina. Byłem wściekły na nią, że tak siedziała mi w głowie, i na siebie, że na to wszystko pozwoliłem, że już po pierwszym spotkaniu, podczas którego coś się we mnie zmieniło, nie potrafiłem tej znajomości urwać, ba, ja ją pielęgnowałem i teraz ponosiłem tego konsekwencje.
Usiadłem wygodnie na kanapie i nalałem do szklanki burbonu. Wiedziałem, że moja biesiada nie zakończy się na jednej czy dwóch szklankach, dlatego postawiłem na stoliku dwie butelki, miałem w planach pić do odcięcia, bo tylko takie rozwiązanie znalazłem. Było tylko na chwilę, ale uznałem, że to dobry początek. Cały czas moje myśli uciekały gdzieś do Agaty. Przypominałem sobie jej uśmiech i zawstydzenie, kiedy dotykałem jej nagiego ciała. Cholera, ja go nie dotykałem, ja je wielbiłem. Każdy skrawek skóry miałem ochotę czcić, bo na to zasługuje, a jednak teraz… Teraz myślałem, że wcale nie chodziło mi o nią. Próbowałem udowodnić sobie, że umiem zadbać o kobietę, a nie tylko ją kupować. Sam już nie byłem pewien czego chcę i czego potrzebuję, zwłaszcza tego czy potrzebuję jej.
Po kolejnych wypitych drinkach przestałem kontrolować ciało na tyle, że wyciągając rękę po szklankę uderzyłem w otwartą butelkę. Spokojnie patrzyłem jak trunek wylewa się na stół, ale nie miałem zamiaru nic z tym robić. Rzuciłem się na kanapę i w sekundę zasnąłem.
Obudziło mnie szczekanie psów. Z bólem podniosłem głowę z kanapy i zmęczony rozejrzałem się po salonie. Nie bardzo wiedziałem, kto przyszedł, ale stukot szpilek wskazywał na kobietę. Nim dobrze otworzyłem oczy, usłyszałem głos siostry.
–No pięknie! – zawołała stanowczo zbyt głośno i usiadła w fotelu naprzeciwko mnie. Dobrze, że dzielił nas stolik, to przynajmniej nie czuła mojego przepitego oddechu. – Wyjazd, widzę, nie za bardzo się udał.
–Udał się. Podpisałem wstępne dokumenty. Do końca roku wszystkie formalności powinny być gotowe.
–Ja nie o tym.
–A o czym? – Potarłem twarz dłońmi, chcąc odzyskać jako taką przytomność.
–Nie pojechałeś tam sam.
–I co w związku z tym?
–Nie wyglądasz na szczęśliwego.
–Bo nie jestem szczęśliwy. – Spróbowałem wstać, ale nie okazało się to łatwe. Dopiero kiedy oparłem dłoń o poduszkę, mogłem się podnieść. – To nie był dobry pomysł i muszę przyznać ci rację. Cała ta znajomość była i jest do niczego. Zrobiłem jej straszną krzywdę.
–To znaczy? – Założyła nogę na nogę. – Przespałeś się z nią!
–No.
–No i co? Nie podobało ci się?
–Nie problem w tym, czy mi się podobało, tylko w tym, że ja w ogóle nie powinienem się z nią widywać.
–Poczyniłeś odkrycie roku.
–Siostra… – Ponownie usiadłem i pochyliłem w stronę wpatrzonej we mnie Klaudii. – Co ja jej dam? Kasę? Ona jej nie chce. Czas i uwagę? Nie mam tego dla niej. Mam tyle, żeby się co jakiś czas z nią umówić na kolację i seks, ale na co dzień sama wiesz, że więcej mnie nie ma niż jestem.
–Roksanie…
–Roksana potrzebowała kasy i ją dostawała.
–Może. – Rozłożyła bezsilnie ręce na boki.
–Agata to inny gatunek. Chce rodziny, chce odpowiedzialnego partnera i ojca dla swoich dzieci, a ja jej tego nie dam. Co innego wspólnie spędzić weekend, a co innego być z kimś. Ja nie potrafię być całodobowo zaangażowany, nic na to nie poradzę.
–Teraz przyszło ci to do głowy?
–Bo dopiero teraz zrozumiałem, że ona inaczej myśli niż ja. Do tej pory sądziłem, że to taka poza, gra, żebym o nią zabiegał, ale ona naprawdę nie chciała rozwijać tej znajomości i miała rację. Zrobiłem z niej zabawkę, a z siebie skurwiela bez uczuć.
–Jesteś skurwielem bez uczuć.
–Przy niej nie byłem – westchnąłem ciężko i odwróciłem się w stronę okna. – Przy niej byłem człowiekiem. Jadłem z nią batony i watę cukrową, dasz wiarę? Ja! – Wstałem i zacząłem krążyć po salonie. – Jedliśmy jakieś pączki i naleśniki kupione w budce i nie przeszkadzało mi to! Tylko co z tego, skoro to mi nie przeszkadzało tylko przy niej? Bez niej nie tknąłbym czegoś takiego.
–Tak ci się tylko wydaje, bo się w niej zakochałeś. Za jakiś czas ci przejdzie i wrócisz na ziemię.
–Nie zakochałem się! Tu w ogóle nie chodzi o mnie! Rozumiesz to? O nią chodzi. O to, co pomyślała i poczuła, bo poczuła, ona nie ja! Ja ją nadal tylko bardzo lubię, dobrze się przy niej czuję i chciałem, żeby tak to wyglądało dalej, seks miał być miłym dodatkiem, niezobowiązującym, bo dla mnie seks to nic ważnego, ale ona… – Potarłem twarz dłońmi. – Ona potraktowała to jak jakiegoś rodzaju zapewnienie. Nie tak to zaplanowałem. Myślałem, że trochę się rozerwiemy, a później każde z nas znalazłoby sobie kogoś i tyle. – Klaudia wyglądała tak, jakby nie wierzyła w żadne z moich słów. – No co się tak patrzysz?
–Bo nie wierzę, że tak to przeżywasz. – Litościwie pokręciła głową.
–Nie przeżywam, po prostu mi jej szkoda, bo złamałem jej życie.
–Aż tak? – Klaudia skrzywiła się, jakby cytrynę jadła. Wiedziałem, że mnie nie rozumiała, bo podchodziła do życia jeszcze bardziej lekko niż ja.
–Stchórzyłem w najgorszym dla niej momencie i dostałem po mordzie.
–Uderzyła cię?
–Nie, a powinna. Lepiej bym to zniósł niż ten jej wzrok. – Przypomniałem sobie jej ostatnie słowa i pokręciłem głową sam do siebie. – Jedziesz ze mną do firmy? Muszę tylko pod prysznic.
–Zawiozę cię, nie nadajesz się do jazdy. – Na jej słowa uniosłem dłoń i chwiejnie ruszyłem w stronę schodów na piętro.
Chłodna woda była jednocześnie ukojeniem i mordęgą. Przypomniał mi się czas spędzony z Agatą w wannie. Chwila ciszy i spokoju, gdzie nie liczyło się nic prócz nas. Nie chciałem o niej myśleć, a jednak pamięć sama posuwała mi coraz to ciekawsze wspomnienia. Nie mogłem dopuścić do tego, żeby cały mój umysł zajęła ta dziewczyna. Zakręciłem wodę i nagi wróciłem do sypialni. Dopiero tutaj się wytarłem i ubrałem. Chyba sam sobie chciałem udowodnić swoją wyższość nad wszystkimi i założyłem najdroższą koszulę jaką miałem, najdroższy garnitur oraz buty. Stanąłem przed lustrem i przeczesałem palcami wilgotne włosy. Wyglądałem całkiem nieźle i starając się nie myśleć o niczym, zbiegłem na parter. Klaudia z filiżanką kawy stała przy drzwiach na taras, ale nie patrzyła na ogród.
–Poszalałeś wczoraj, widzę. – Głową wskazała brudną ścianę.
–A to… – Skrzywiłem usta. – Butelka mi się wyślizgnęła.
–A, no właśnie tak to wygląda. – Pokiwała ze zrozumieniem głową i odstawiła pustą filiżankę na stolik. Jeszcze niedawno zostawiłbym ją do sprzątnięcia pani Janinie. Dziś nie mogłem na to patrzeć i sam odniosłem porcelanę do zmywarki. Gdy wróciłem, moja siostra nie spuszczała ze mnie wzroku. Udawałem, że tego nie zauważam, ale denerwowało mnie to.
–Chcesz czegoś?
–Obiecałam Roksanie, że namówię cię na spotkanie z nią.
–W jakimś konkretnym celu? – Mruknąłem obojętnie i złapałem telefon. Miałem nadzieję, że znajdę na nim choć jedną wiadomość od Agaty.
–Nie powiedziała konkretnie, ale chyba to coś ważnego.
–Między nami nie ma niczego ważnego, więc sorry.
–Ale pogadać możecie. Próbowała cię złapać przez weekend i…
–Złapała! – odezwałem się stanowczo. – Rozmawiałem z nią wczoraj i powiedziałem, że nie. Swoją drogą, ciekawe skąd wiedziała w jakim hotelu mnie szukać. – Wbiłem w nią wzrok, na co pokazowo przewróciła oczami.
–Brat, wysłuchaj jej chociaż. – Nie wiedziałem, w czym tkwił problem, ale moja siostra rzadko o coś prosiła, umiała tylko żądać, zaciekawiła mnie i zrezygnowany przytaknąłem.
W drodze do pracy zadzwoniłem do pani Janiny z przeprosinami za ścianę i poprosiłem, żeby wezwała ekipę do jej odmalowania. Moja siostrzyczka całą drogę ciężko wzdychała, jakby jej się działa jakaś krzywda i w końcu nie wytrzymałem.
–No co?
–Nie poznaję cię – mruknęła i zatrzymała wóz na moim miejscu parkingowym. – Co ta sprzątaczka z ciebie zrobiła.
–Co niby?
–Miękką faję. Ty dzwonisz do pani Janiny z przeprosinami za własną ścianę? Pojebało cię?
–Nie zrozumiesz. – Wysiadłem i trzasnąłem drzwiami.
–No żebyś wiedział, że nie rozumiem! – Biegła za mną. – Bo tego nie da się zrozumieć. Płacisz jej za to i nie musisz jej o nic prosić.
–Ale mogę, ty mi zabronisz? – Zatrzymałem się przed windą i odwróciłem do Klaudii. – Nie gniewaj się siostra, ale nas oboje już pojebało. Ja przynajmniej umiem się przyznać do tego, że przez lata wykorzystywałem innych, ty musisz do tego dojść. – Patrzyła na mnie jak na wariata i tak się poniekąd czułem. W drodze do gabinetu nie rozmawialiśmy. W samym gabinecie również nie i jak dotąd nie dowiedziałem się dlaczego w ogóle ze mną siedziała.
Jeszcze przed południem zadzwoniła do mnie pani Danusia. Domyśliłem się, że chce mnie opieprzyć. Nie odebrałem ze względu na siedzącą ze mną siostrę i udając obojętność, zająłem się pracą. Tego dnia nie miałem zbyt wiele wolnego czasu i bardzo mnie to cieszyło. Zajmowałem myśli tym, co powinno być dla mnie ważne- interesami. Pierwszy raz od bardzo dawna podczas pracy włączyłem muzykę. Nie chciałem by cokolwiek rozpraszało moje myśli i faktycznie przez jakiś czas nie rozpraszało. Do momentu, aż usłyszałem piosenkę, która leciała w radiu podczas naszej podróży nad morze. Agata nuciła ją pod nosem, jakby wstydziła się robić to głośniej i wyglądała bardzo uroczo.
–Uśmiechasz się do laptopa?
Odwróciłem się do gapiącej się na mnie Klaudii.
–Nie można? – Ściszyłem muzykę.
–Można, ale ty…
–Niech cię to nie obchodzi. – Przysunąłem się do biurka i podniosłem wzrok na wchodzącą sekretarkę. Dziewczyna bez słowa położyła na moim biurku kilka dokumentów, ale nie odeszła od razu.
–Panie prezesie, za pół godziny ma pan zaplanowane spotkanie z właścicielem…
–Tak, pamiętam. – Machnąłem dłonią i mrugnąłem do niej okiem. Miałem nadzieję, że domyśli się, że kompletnie zapomniałem, ale nie chciałem przyznawać tego przy siostrze, która zdawała się czyhać na każde moje potknięcie. Dziewczyna dyskretnie kiwnęła głową i uśmiechnięta opuściła mój gabinet. Ja odwróciłem się do Klaudii i czekałem aż sama załapie,że powinna już pójść.
–Dobra! – zawołała z pretensją i wzięła torebkę. – Nie wyganiaj mnie.
Trzasnęła za sobą drzwiami, jakbym ją na kopach wyrzucał, ale jej obecność strasznie mnie męczyła. Szybko sprawdziłem w terminarzu z kim mam spotkanie i na jaki temat. Wcale nie miałem ochoty na nie jechać, no ale nie było wyjścia. Przejrzałem wszystkie dane, które były mi potrzebne i przy okazji zajrzałem do maili od dyrektorów z kandydaturami na nowe działy. Nazwiska niczego mi nie mówiły i dobrze. Bardziej interesowały mnie umiejętności tych dziewczyn.
Punktualnie o czternastej zabrałem dokumenty i wyszedłem z biura. Uważnie patrzyłem na drogę, bo miałem dziwne przeczucie, że wydarzy się coś złego. Do umówionej restauracji dojechałem bez najmniejszych przeszkód, ale mimo to nie przestałem się rozglądać. Czułem dziwne drżenie w brzuchu, jak przed jakimś ważnym wydarzeniem, a przecież obiad z potencjalnym kontrahentem to dla mnie nie pierwszyzna. Z właścicielem niewielkiej firmy, która specjalizowała się w produkcji mebli z litego drewna rozmowa była prosta. Oni byli jeszcze bardzo mało znani, dlatego moja oferta trafiła w ich czuły punkt. Mogłem im zaproponować ogromny skok produkcji i byliby głupcami, gdyby z tego nie skorzystali.
–Ja widziałem wasze produkty – zwróciłem się do siedzącego ze mną faceta. – I przyznam, że są wręcz genialne, dawno nie widziałem czegoś tak wyrafinowanego.
–Miło mi, ale dlaczego chce pan inwestować w nas, skoro mamy zaledwie kilkanaście zamówień rocznie? Nie jesteśmy w stanie zrobić więcej.
–Bo nie macie warunków – skwitowałem. – Ja je dla was stworzę, i dla siebie oczywiście.
–Ja myślałem, że chodzi panu o jednorazowe zamówienie. – Facet zmarszczył lekko brwi.
–Mi chodzi o stałą współpracę. A to, że macie mało klientów jest dla mnie na plus. Będzie mało prawdopodobne, że któryś z naszych klientów spotka wasze meble. Powiedzmy, że zawrzemy umowę, na mocy której, będziecie produkować wyposażenie każdego rodzaju, ale dla mnie. Zatrudnicie projektantów, stolarzy, grafików i kogo tam potrzeba.
–Panie prezesie, ja nie spodziewałem się, nie wiem co powiedzieć.
–Domyślam się. Proszę dać mi znać do końca tego tygodnia, rozumie pan, że muszę wiedzieć czy mogę na państwa liczyć. – Wstałem i zanim zapiąłem guzik marynarki, facet podał mi dłoń. – Przepraszam, ale za chwilę mam drugie spotkanie. – Odwzajemniłem uścisk i z wciąż napiętymi mięśniami usiadłem z powrotem.
Roksana przyszła jak zwykle spóźniona, nie znosiłem tego. Pocałowała mnie na powitanie w policzek i usiadła naprzeciwko mnie. Nie miałem zamiaru się odzywać, czekałem aż ona to zrobi. Najpierw zamówiła sobie jakiś koktajl i dopiero gdy kelner odszedł, pochyliła się w moją stronę.
–Dzięki, że znalazłeś czas. – Uśmiechnęła się słodko.
–Nie miałem wyboru, Klaudia nalegała.
–Mamy problem. – Poważnie patrzyła mi w oczy.
–My?
–No my. Dziecko ma zazwyczaj dwoje rodziców.
–Czyje dziecko? – Nie bardzo rozumiałem, co do mnie mówiła.
–Chyba nasze – wyszeptała, ale ta wiadomość nie zrobiła na mnie najmniejszego wrażenia.
–Nasze… – powtórzyłem. – No tak. Tylko wiesz, ja nie poczuwam się do odpowiedzialności za twoje dzieci. Nie ze mną jesteś w ciąży i wiemy to oboje.
–Jesteś bez serca!
–Ot nowość. – Obojętnie pokręciłem głową. – Roksi, daruj sobie te ckliwe historie. Potrzebujesz kasy na aborcję?
–Cham.
–Ba, jeszcze jaki. Ile?
–Nie potrzebuję pieniędzy, tylko ciebie. Kocham cię, to takie dziwne?
–Dziwne jest to, że przypomniałaś to sobie dopiero teraz. Jak bzykali cię kolejni pocieszyciele, to pamięć ci szwankowała? – Zaśmiałem się. – Ty w ogóle wiesz czyje to dziecko?
–Twoje!
–Brednie. – Rozejrzałem się po knajpie i po chwili ponownie spojrzałem Roksanie w oczy. – Wcale nie jesteś w ciąży, prawda? Za dobrze cię znam, nie wmówisz mi takich pierdół. Nie wiem, po co to wszystko, ale czego byś nie wymyśliła, to mówię nie.
–Wróć do mnie.
–A po co?
–Nie powiesz, że nie tęsknisz, że nie wspominasz czasem tego, co było.
–Prawda, wspominam. – Musiałem to przyznać. – Ale nie nazwałbym tego tęsknotą.
–Artur… – Roksana uraczyła mnie cwanym uśmiechem. – Przecież ona nigdy ci nie dorówna. Zawsze będziesz się czuł przy niej niepełny, bo sam siebie będziesz ograniczał, żeby tylko nie zrobić jej przykrości. Jak daleko na tym zajedziesz? Już zawsze będziesz się dla niej ograniczał? Na tym ma polegać twoje życie?
–Co cię obchodzi moje życie?
–Obchodzi. Może nie jesteśmy parą, ale znamy się na tyle długo i dobrze, że mnie to interesuje. Nie zaprzeczysz, że ja bardziej nadaję się na twoją partnerkę, nawet taką bez miłości, niż ona. Co ci dała przez ten cały czas? Pomogła ci w czymś, wspierała cię? Nie.
–Nie wiem, co to ma do ciebie.
–Daj nam szansę. Tyle lat się dogadywaliśmy, teraz też możemy. Nie musimy się siebie na nowo uczyć, nie musimy tracić czasu na randki. Wszystkim będzie wygodnie.
To był głupi pomysł, a jednak rozważałem go. Najwyraźniej to, co działo się między mną a Agatą nie było tak ważne, jak sobie myślałem, skoro dopuściłem do siebie myśl o powrocie Roksany. A może tylko przestało mi zależeć albo po prostu nigdy mi nie zależało? W głowie miałem milion myśli, a tak naprawdę o niczym nie potrafiłem myśleć. Nie rozumiałem co się ze mną działo. Nie potrafiłem się na niczym skupić, nie potrafiłem o niczym ważnym zdecydować. Do tej pory nie było opcji, żebym się nad czymś zastanawiał dłużej niż kilka minut. To było moją główną cechą, że kalkulowałem zyski i straty w mgnieniu oka, teraz potrzebowałem całych godzin myślenia, a i tak nic z tego nie wychodziło. Czegoś mi brakowało, żebym znów był sobą, kto wie, może powrót Roksany zmusiłby mnie do stanięcia twardo na nogach? Podniosłem na nią wzrok i dostrzegłem jak nieśmiało się uśmiecha. Nie odpowiedziałem wprost, ale chyba zrozumiała moje milczenie, bo złapała mnie za rękę. Poczułem coś dziwnego. Z jednej strony to było miłe, z drugiej bardzo obce.
Dokończyliśmy obiad i powoli zaczęliśmy się zbierać. Roksana już czuła się moją narzeczoną, bo oczywiscie nie zająknęła się, że chciałem za nią zapłacić. Tym różniła się od Agaty, chociaż to Agaty nie było stać na płacenie. Zanim wyszliśmy, Roksana złapała mnie pod ramię, czym zwróciła uwagę kilku siedzących blisko nas osób. Już wiedziałem, że plotka o naszym powrocie do siebie rozejdzie się szybciej niż dżuma. Nie zareagowałem na ten gest i wyprowadziłem ją z lokalu. To była ruchliwa ulica i żeby przejść do zaparkowanego niedaleko auta położyłem dłoń na plecach Roksany. W tym samym momencie ktoś mnie potrącił. Odwróciłem się gwałtownie i spojrzałem w przejęte, dobrze znajome oczy Agaty. Od razu poznałem, że coś się stało i pierwsze co przyszło mi do głowy, to atak Franka.

CZYTASZ
Sobie na złość [ZAKOŃCZONA]
RomanceDwoje ludzi z dwóch skrajnie różnych światów. Mają inne doświadczenia, inne priorytety i cele w życiu. Każde z nich kieruje się innymi zasadami, a to rodzi wiele konfliktów i nieporozumień. Czy mimo to uda im się dojść do ładu i spotkać w punkcie pr...