Artur
Agata się nie poruszała, nawet nie oddychała. Przyjmowała moje pocałunki, ale w żaden sposób na nie nie reagowała. Nie wyglądała na zadowoloną, ale ja byłem pewien tego, co robiłem. Pierwszy raz tak bardzo jej chciałem. Właśnie takiej, jaką przed chwilą była, zdenerwowanej i pyskatej. Przyparłem ją mocno do samochodu i czekałem na jakikolwiek ruch z jej strony. Nie chciałem jej wypuszczać z rąk i kiedy się poruszyła, niechętnie oderwałem się od jej ust.
–Jak nie będziesz oddychać, to się udusisz. – Nie pozwoliłem jej odpowiedzieć, bo zaraz by uciekła. Ponownie złączyłem nasze usta i tym razem była nieco odważniejsza. Co prawda jej usta i język wciąż były nieruchome, ale oparła dłonie na moich ramionach. Ostrożnie objąłem ramieniem dół jej pleców i przyciągnąłem ją tak, by się o mnie oparła. Próbowała się odsunąć, ale nie zrobiła tego zbyt stanowczo, po prostu dała mi sygnał, że się waha. Nie chciałem jej do niczego zmuszać, ale też nie mogłem pozwolić jej odejść. Zwolniłem ruchy, aż w końcu musiałem się zatrzymać. Dźwięk odklejanych od siebie ust był przyjemnością. Zamknąłem oczy i pochyliłem się tak, by oprzeć o siebie nasze czoła. Działo się ze mną coś niewytłumaczalnego. Przy niej wszystko odczuwałem inaczej.
–Dlaczego pan mi to zrobił?
Od razu poznałem, że płakała i nie pojmowałem tego.
–Co takiego?
–Mówił pan, że to zwykła znajomość, nic wielkiego.
–Bo jest. – Odepchnęła mnie i otarła policzki nadgarstkiem. – Zaczekaj, nie chciałem nic złego.
–Pójdę. – Otworzyła w końcu drzwi i odpięła pas Basi. – Kochanie, obudź się. – Poruszyła dziewczynką, ale ona spała jak kamień. Tylko głowa jej się kołysała.
–Nie budź ich, miały intensywny dzień. – Próbowałem odsunąć Agatę, ale nawet patrzeć na mnie nie chciała. – Ja je zaniosę, a ty idź otwórz drzwi.
–Ja Wezmę Basię – odezwała się, ale ukrywała wzrok. No zepsułem dziewczynę.
–Wezmę dwójkę.
–Niby jak? To czwarte piętro.
–Normalnie. – Kiwnąłem głową. – Nie powiesz mi, że ty dasz radę zanieść ją na czwarte piętro. – Patrzyła na mnie jak na obcego, a mnie walił się przez to świat. – Wypnij Basię, a ja Franka, później mi ją oddasz i pójdziesz przodem.
–Poradzę sobie.
–Nie wątpię, ale jestem ci winien przysługę oraz przeprosiny. – Chciała się uśmiechnąć, ale chyba nie budziłem w niej tego samego zaufania co jeszcze wczoraj. Pokiwała głową i kiedy podeszliśmy do klatki, podała mi córkę. Ułożyłem sobie Franka tak, by mi się nie zsuwał i przejąłem Basię. Dziewczynka od razu wtuliła twarz w moją szyję. Nigdy wcześniej nie poczułem się tak wyjątkowo. Powoli pokonałem wszystkie piętra i cicho wszedłem za Agata do pokoju. Dziewczyna od razu rozłożyła kanapę i wyciągnęła z niej pościel. Błyskawicznie położyła poduszki i delikatnie wyjęła mi z rąk syna. Kiedy dzieci były już w łóżku, nakryła je kołdrą i wyprosiła mnie do przedpokoju.
–Dziękuję, że je pan przyniósł. – Nadal na mnie nie patrzyła.
–Mogę o coś zapytać?
–No proszę, nie zdążyłam jeszcze niczego zrobić, ale już pan ma jakieś pretensje.
–Nie pretensje – z uśmiechem uniosłem dłonie. – Przepraszam, jeśli to zbyt osobiste, ale… Gdzie ty śpisz?
–Nie rozumiem.
–Nie macie już żadnego wolnego łóżka.
–Nie potrzebujemy. Śpię z dziećmi, Franek od ściany, Basia w środku, ja od brzegu.
–Co? – odezwałem się zbyt głośno, bo Agata mnie uciszyła i spojrzała do pokoju dzieci.
–Nie musi się to panu podobać. Ważne, że nam pasuje, a teraz przepraszam, jutro muszę wstać do pracy.
Nie chciałem jeszcze wychodzić, ale miała rację, zostać też nie powinienem. Kiedy podeszliśmy do drzwi, odwróciłem się do stojącej pod ścianą dziewczyny. Była zdecydowanie inna niż zawsze. Była zagubiona. Podszedłem do niej i leciutko dotknąłem jej policzka. Opuściła wzrok i odsunęła się tylko tyle, bym jej nie dotykał.
–Niech pan już idzie i nie przychodzi nigdy więcej. Nie chcę.
–No co ty? Przecież to był niewinny…
–I dobrze, a teraz proszę dać mi żyć. Niech pan skasuje mój numer, zapomni gdzie mieszkam, gdzie pracuję. Niech pan zapomni o wszystkim, co ze mną związane, proszę. – Ona mówiła poważnie, i ja też nie chciałem z tego żartować. To wcale nie był niewinny całus znajomych, to było coś silnie uzależniającego i nie miałem zamiaru z tego rezygnować. Nie czekając aż się odsunie, wsunąłem palce w jej miękkie włosy i znów pocałowałem. Tym razem mocno i szybko. Chciałem, żeby zrobiła to samo, jednak tylko czekała aż skończę, a kiedy tego nie zrobiłem odepchnęła mnie i otworzyła drzwi na klatkę.
–Żegnam.
–Agata, proszę cię…
–Wyjdź! – Wypchnęła mnie za drzwi i od razu po ich zamknięciu usłyszałem przekręcany klucz. Skończyła się moja wizyta i chyba znajomość z Agatą również. Nie wsiadłem do samochodu od razu. Oparłem się o maskę i przez chwilę patrzyłem w rozjaśnione okno w kuchni Agaty. Nie rozumiałem jej postępowania ani rozumowania. Kiedy zgasło światło w oknie, nie ruszyłem się z miejsca. Po chwili firanka delikatnie się poruszyła. Sprawdzała czy jeszcze jestem. Byłem, dlatego uniosłem dłoń na pożegnanie. Dopiero wtedy wsiadłem do samochodu i wróciłem do domu. Nic mi się nie chciało. Po szybkim prysznicu położyłam się do łóżka. Moje było ogromne, we czworo moglibyśmy tu spać i każdy miałby luz. Jak mogła mówić, że śpią we troje na takim małym łóżku i że jest im dobrze. Nie mogło być. Położyłem się na boku i patrzyłem w poduszkę przed sobą. Była pusta od dwóch miesięcy, pomijając jeden wybryk z Roksi, którego do dziś żałowałem. Niepotrzebnie wyobraziłem sobie Agatę właśnie w takim miejscu jak poduszka obok mnie, taką zaspaną, z włosami leżącymi na policzku i z rozchylonymi ustami. Nie podejrzewałem, że w głowie zawróci mi taka prosta dziewczyna. Teraz sam juz nie wiedziałem, czy powinienem z nią porozmawiać i próbować do siebie przekonać, czy raczej odpuścić, skoro tak chciała. Cholera, ja za nią serio tęskniłem. Może nie jak za kobietą, ale za człowiekiem. Brakowało mi tego, jak uważnie mnie słuchała i jak potrafiła wprost się ze mną nie zgadzać. Zaimponowała mi tym, mogłaby szkolić moich podwładnych, bo oni tylko zgadzać się ze mną potrafią. No nic. Byłem pewien, że to się tak nie skończy i że nasze drogi jeszcze się przetną. Jej na złość planowałem być wszędzie tam, gdzie ona, aż sama stwierdzi, że jej zależy. Z tą myślą zamknąłem oczy i czekałem na sen.
W robocie nie moglem sie na niczym skupić przez kolejnych kilka, może kilkanaście dni. Nie liczyłem czasu, bo to nie czas był ważny, a już na pewno nie owocny. Patrzyłem na raport kwartalny sprzedaży i niczego nie rozumiałem. Pukanie do drzwi gabinetu było wybawieniem, a przynajmniej tak mi się zdawało. W progu stanęła Klaudia i z cwanym uśmiechem mrugnęła do mnie okiem.
–Kiedy wróciłaś? – zapytałem na powitanie.
–Wczoraj wieczorem. Madera jest piękna.
–Wiem, już tam byłem.
–Jak spotkanie z Eghartem? Miałeś zadzwonić i czekam, i czekam.
–Nie miałem czasu.
–No to mów teraz. – Usiadła w fotelu przy stoliku. Zanim się do niej przysiadłem poprosiłem sekretarkę o dwie kawy.
–Mamy kontrakt w kieszeni, a nawet więcej.
–Co znaczy więcej? - Klaudia spojrzała na mnie krzywo i odebrała filiżankę.
-Oprócz tych hal na pomorzu, zaproponował mi współpracę, w zasadzie to spółkę.
–Serio?
–No.
–Nie cieszysz się?
–Cieszę.
–No, jeśli tak wygląda radość, to dziękuję bardzo. – Zamilkła i nie przestawała na mnie patrzeć. – Tęsknisz, co?
–No – odparłem bez zastanowienia i nieznacznie się uśmiechnąłem. – Nie podejrzewałem siebie o to.
–Spotkaj się z nią. – Klaudia popatrzyła na mnie z czułością. – Dogadacie się, skoro wam obojgu zależy. Roksi jest jaka jest, ale to dziewczyna odpowiednia dla ciebie.
–Zaraz! – Poprawiłem się w fotelu. Nie pomyślałem, że chodzi jej o Roksanę. – To nie jest dobry pomysł.
–Sam mówisz, że tęsknisz, to czemu się bronisz?
–Bo nie chcę!
–Ale ona chce.
–Nie obchodzi mnie to. – Dopiero gdy to powiedziałem, dotarło do mnie, że jeśli Agata faktycznie nie chce mnie widzieć, to zadręczanie jej sobą nie poprawi sytuacji. Ale z drugiej strony ja byłem pewien, że ona udaje obojętność.
–No nie – westchnęła Klaudia, czym zwróciła na siebie moją uwagę. – Ty się zakochałeś w innej.
–No jeszcze czego! – Zaśmiałem się w głos.
–Ale jest inna.
Zawahałem się. Tu nie było dobrej odpowiedzi, a moje milczenie Klaudia obierała tak, jak sama wymyśliła.
–Nie ma innej. – Odważyłem się przyznać przed sobą. – Przynajmniej nie w tym sensie. o którym mówisz.
–To ta sprzątaczka sprzed twojego domu, tak? Anka?
–Agata. – Poprawiłem ją i to był błąd. – Nie o to chodzi.
–O to chodzi. Roksana mi mówiła, że widziała was w parku.
–Tak! – zawołałem i spojrzałem w sufit. – Siedziałem z nią w parku na ławce, szczyt perwersji. Nie zaręczyliśmy się, a te dzieci, które tam niedaleko latały, nie są moje!
–Nie bierz kobiety z dziećmi, nigdy nie będziesz wiedział, czego możesz się spodziewać po ich ojcu jak i po nich samych. Cechy charakteru się dziedziczy.
–To prawda, jesteś wyniosła jak matka i chytra jak ojciec.
–Jasne. Brat, to nie jest dobry pomysł. To może być miła odskocznia, kaprys rozpuszczonego dużego chłopca, ale nie partnerka.
–Hamuj się dziewczyno. – Wstałem i zacząłem chodzić po gabinecie.
–Ja? Może ty! Kim ona w ogóle jest?
–A kto ci powiedział, że jest kimś?
–Poznaję po twoich oczach!
–Osz kurwa, okulistka się znalazła – mruknąłem i usiadłem przy biurku. Udawałem, że zająłem się pracą, byle tylko wyszła, ale najwyraźniej nie miała na to ochoty. Przysiadła się do mnie i mimo że grzebałem cały czas w laptopie, to nie przestawała na mnie patrzeć. – To mi przeszkadza.
–Wyjdę, jak powiesz co jest na rzeczy.
–Powiem, jak się dowiem, po co ci ta wiedza.
–To takie dziwne? Jesteś moim bratem.
–A nie mężem – dodałem i podniosłem w końcu wzrok znad laptopa. – Umrzesz w nieświadomości.
Klaudia przez chwilę mierzyła się ze mną wzrokiem i w końcu sama odpuściła. Nie usatysfakcjonowała ją moja odpowiedź, bo trzasnęła drzwiami i wyszła. I dobrze. Ma swoje salony i niech tam się szarogęsi. Ja potrzebowałem oddechu, resetu mózgowego i wiedziałem gdzie go szukać. Rzuciłem robotę, bo i tak wiedziałem, że niczego nie zrobię i pojechałem do domu. Pani Janina, zaskoczona moim powrotem, od razu zaczęła się tłumaczyć ze swoich obowiązków. Przytakiwałem na każde jej zdanie, choć żadnego nie słuchałem, czekałem po prostu aż skończy.
–Przygotuje mi pani zestaw na wieczór – wtrąciłem się i dopiero wtedy przestała mówić. – Coś nie tak?
–Nie mówił pan, że wychodzi, nie wiedziałam, że mam…
–Bo nie planowałem. – Nie zwracając na nią uwagi, usiadłem przed telewizorem, ale go nie włączyłem. – Spodnie i czarna koszula.
–Któraś konkretna?
–Nie. Albo wie pani co? Może nie koszulę, ale polo, no. – Pokiwałem głową i spojrzałem na wpatrzoną we mnie kobiietę. – Polo z krótkim rękawem, to, które ostatnio kupiłem.
–Jak pan sobie życzy. – Kiwnęła głową i poszła na piętro. Ja nadal patrzyłem w czarny ekran i sam nie wiedziałem czego chcę. Nic mi ostatnio nie pasowało, nic mi nie wychodziło i czego bym się nie złapał, to odkładam to na później. Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzało. Zawsze to praca była ważna, rozwój mój i firmy stawiałem ponad wszystko i nie mogłem pozwolić, żeby znajomość z jakąś sprzątaczką to zmieniła. Miałem ją widywać jej na złość, a okazało się, że robię to na złość sobie i nawet tego nie zauważyłem. Niesłychane. Trudno, trzeba było odsunąć panią Agatę na bok i zająć się sobą.
Do wieczora pani Janina ogarniała mi dom, a ja siedziałem wpatrzony w czarny ekran telewizora. Nawet nie zauważyłem, że kobieta stanęła mi na drodze do niego. Dopiero kiedy się pochyliła, spojrzałem jej w oczy.
–Panie Arturze, czy coś się stało? – zapytała z troską w głosie.
–Dlaczego?
–Przepraszam, ale od czterech godzin patrzy pan w wyłączony telewizor. Ja tam się nie znam na chorobach psychicznych, ale to nie jest normalne zachowanie.
–Niech mi pani powie, czy wierzy pani w przyjaźń damsko męską? – Wskazałem jej fotel naprzeciwko mnie i poczekałem aż usiądzie.
–Że ja i pan? – Zalotnie zmrużyła oczy. Wiedziałem, że żartuje, bo była w wieku mojej matki.
–Na razie powiedzmy tak ogólnie.
–Tak ogólnie, to teoretycznie wierzę.
–A praktycznie?
–Praktycznie tego cudu na oczy jeszcze nie widziałam. – Wzruszyła ramionami. – Widziałam za to wiele świetnych i nieszczęśliwych związków, które od przyjaźni się zaczęły. Przyjaźń kobiety i mężczyzny jest dobrym początkiem, wtedy, gdy jedno z nich nie jest pewne swoich uczuć, bądź z jakiegoś powodu nie chce ich pokazać. Swoją drogą to musi być tortura kochać kogoś, a nie móc mu tego powiedzieć.
–A zaproponowanie kobiecie przyjaźni będzie dla niej policzkiem?
–A to zależy. – Wstała i poprawiła stojący na stoliku świecznik. – Jeśli jej zależy na znajomości, to z uśmiechem się zgodzi. No chyba że bardzo kocha, a wie, że związku z tego być nie może, na przykład ona ma męża albo inne zobowiązania, które nie pozwolą przejść wam na inny poziom. Wtedy lepiej nie naciskać, bo można doprowadzić do tragedii.
–A czy da się taką propozycją sprawdzić, jakie kobieta ma zamiary?
–O ile umie pan czytać z kobiecej twarzy. Umie pan?
–Ja nie umiem niczego wyczytać nawet z tego, co do mnie mówią. Czasami serio żałuję, że nie jestem pedałem. Z facetem łatwiej by się było dogadać i nie musiałbym się znać na tych wszystkich spojrzeniach, sugestiach, aluzjach i tych wymownych westchnieniach, których w pień nie pojmuję. – Pani Janina z politowaniem pokręciła głową i znów usiadła. – Czyli co, jak się zgodzi, to albo kocha i chce, żeby coś z tego było, albo kocha i wie, że nic z tego nie będzie, albo chce tylko znajomości, jeśli odmówi, to albo chce tylko znajomości, albo kocha, ale nie chce się ranić zbyt bliską relacją, abo kocha i chce od razu związku?
–W dużym uproszczeniu, ale tak. Sens pan zachował.
–Zajebiście. – Rzuciłem się na oparcie kanapy i potarłem dłońmi twarz. – Dalej niczego nie rozumiem, ale na bank żadnej tego nie zaproponuję.
–Żadnej? – Spojrzała na mnie przenikliwie. – To ich jest więcej niż jedna?
–Tak tylko powiedziałem, w sensie, że nigdy żadnej tego nie zaproponuję. Skończyła pani na dziś?
–Tak. – Podniosła się i rozejrzała po salonie. – Jutro będzie ekipa do okien.
–Jeszcze to – westchnąłem ciężko jakby sprawy organizacyjne były czymś strasznym, a tak naprawdę to zwaliłem cały swój dom na panią Janinę i dobrze mi było z tym, że nie musiałem niczego pilnować.
Po jej wyjściu poszedłem pod prysznic i założyłem przygotowane przez nią ubrania. Trochę to przypominało szykowanie dziecka do szkoły przez matkę. Moja mama nigdy nas nie szykowała, od tego była pani Janina. Dobrałem do kompletu odpowiedni zegarek oraz buty i po spryskaniu szyi perfumami wyszedłem z domu. Próbowałem zagonić psy do domu, ale chyba miały inne plany, bo żaden nie chciał nawet podejść. W końcu zostawiłem je same i wsiadłem do zamówionej wcześniej taksówki. Zatrzymaliśmy się przed jednym z lepszych i, co tu dużo mówić, droższych lokali. Nie byłem tu od trzech lat i byłem ciekaw jak bardzo się przez ten czas zestarzałem. Po wejściu, zmrużyłem oczy od stroboskopów i głośnej muzyki. Tego nigdy nie lubiłem. Usiadłem przy barze i dojrzałem z daleka znajomego barmana. Facet od razu do mnie podszedł i bez pytania postawił przede mną szklankę ulubionej szkockiej. Nie zwracałem uwagi na ludzi wokół mnie, nie interesowali mnie do tego stopnia, że nawet kiedy ktoś się do mnie odzywał, to go olewałem. Cieszyłem się samotnością i możliwością myślenia. Wpatrzony w ciemny płyn w szklance kalkulowałem co mi się bardziej opłaca. Tak, taksowałem znajomość z Agatą, jakby to, co przy niej czułem, dało się przeliczyć na złotówki. Coraz częściej się zastanawiałem, czy nie robię jej tym wszystkim krzywdy. Nie snułem dalekosiężnych planów, nie wyobrażałem sobie nas razem za pięćdziesiąt lat, a może właśnie ona tego oczekiwała. Może moje zainteresowanie nią dla niej było swojego rodzaju zapewnieniem, że tak już będzie zawsze? Źle to rozegrałem, i to źle i dla niej, i dla mnie.
Dopiłem to, co zostało na dnie szklanki i niespodziewanie poczułem na policzku pocałunek.
–Co za spotkanie! – zawołała na cały głos Roksana i objęła mnie za szyję. – Nie sądziłam, że cię tu spotkam.
–Specjalnie tu przyszedłem, żeby nikogo nie spotkać – burknąłem, nie kryjąc niezadowolenia i uniosłem dłoń do barmana. – To samo.
–A dla mnie białe wino! – odezwała się słodko Roksana i usiadła na hokerze obok mnie. – Co się stało, że postanowiłeś się zabawić?
–Wciąż świętuję nasze rozstanie. – Uniosłem kącik ust, wiedząc, że się wkurzy i upiłem łyk wybornego alkoholu.
–A może to przeznaczenie postawiło nas znów naprzeciwko siebie. – Oparła dłoń na moim udzie i lekko się do mnie nachyliła. – W końcu żadne z nas nie planowało tu być, a jednak się spotkaliśmy. – Po jej oczach poznałem, że jakiś czas to ona już tu siedziała. Zanim się odezwałem, zeskoczyła z krzesła i złapała mnie za rękę. – Chodź tańczyć. – Nie miałem ochoty, a z drugiej strony dlaczego nie miałem raz zatańczyć.
Roksana wyciągnęła mnie na środek parkietu i wieszając się na mnie, zaczęła się bujać. Na początku czułem się cholernie sztywno, ale kiedy złapała moje ręce i sama się nimi oplotła, trochę mi przeszło. Była cholernie zgrabna i umiała to pokazać w bardzo seksowny sposób. Ocierając się o mnie, zarzuciła mi ręce na kark i przyciągnęła do siebie nieco mocniej. Nie oparłem się i wiedziałem, że to błąd. Co ze mną było nie tak, że zawsze jej ulegałem. Kiedy drapnęła paznokciami po tyle mojej głowy, przysunąłem twarz do jej szyi i nieznacznie musnąłem ją ustami. Wiedziałem, że to na nią zadziałało, bo wyprężyła ciało i odwróciła się tak, aby nasze usta dzieliły jedynie milimetry. Znałem zapach jej oddechu na pamięć i budził we mnie wiele przyjemnych wspomnień, a jednak gdy dotknęła moich ust, coś mnie zakuło. Było miło, było jak zawsze, ale coś było też inaczej. Odsunąłem ją od siebie, a kiedy spojrzałem jej w oczy zrozumiałem, że to nie to, czego chcę.
–Muszę iść – powiedziałem jej do ucha.
–Zostań. – Powiodła słodkim wzrokiem na moją klatkę piersiową. – Pojedziemy do mnie, będzie znów miło.
–Nie tym razem. – Zabrałem z siebie jej ręce i taką zawiedzioną zostawiłem na środku sali.
Nie wyszedłem od razu z lokalu. Skręciłem w boczny korytarz i wszedłem do toalety. W lustrze widziałem obcego faceta nie siebie. Zniknąłem gdzieś w tym całym biznesie, zapomniałem o tym, co było dla mnie kiedyś ważne, ba, ja uwierzyłem, że moje młodzieńcze marzenia to głupoty. Oparty dłońmi o blat zwiesiłem głowę i przypomniałem sobie, że nie zapłaciłem za drinki. Nie miałem ochoty wracać na salę, żeby nie spotkać wkurzonej ex, ale nie miałem wyjścia. Przy barze poczekałem na swojego barmana i z uśmiechem uniosłem kartę. Facet podał mi terminal i po kilku sekundach miałem to wyjście z głowy. Tak przynajmniej myślałem, zanim się nie odwróciłem. A tam, któż by się spodziewał, stała Roksi, no, stała to za wiele powiedziane, prawie już leżała pod jakimś obmacującym ją gościem. Szeroko otworzyłem oczy i czekałem aż mnie zobaczy, to by wiele w naszych relacjach ułatwiło. Nie zapowiadało się na szybki koniec tego przedstawienia, bo lizali się tak, jakby miało nie być jutra. Spojrzałem na zegarek, a gdy podniosłem wzrok, para właśnie kończyła tę romantyczną scenę. Roksana natychmiast mnie zauważyła i poprawiając krótką kieckę, odepchnęła od siebie gościa. Ruszyła w moja stronę, ale z szerokim uśmiechem uniosłem kciuki i zadowolony z takiego obrotu spraw, wyszedłem z klubu.
CZYTASZ
Sobie na złość [ZAKOŃCZONA]
RomanceDwoje ludzi z dwóch skrajnie różnych światów. Mają inne doświadczenia, inne priorytety i cele w życiu. Każde z nich kieruje się innymi zasadami, a to rodzi wiele konfliktów i nieporozumień. Czy mimo to uda im się dojść do ładu i spotkać w punkcie pr...