Agata
Szybkim krokiem dotarłam do przystanku i na szczęście autobus bardzo szybko przyjechał. Obawiałam się, że Werner zdoła mnie dogonić. Nie wiedziałam, co chciał tym spotkaniem osiągnąć i bałam się nad tym zastanawiać. Po odbiciu karty zajęłam miejsce przy oknie. Cieszyłam się, że oddałam mu pieniądze i że nic nas już nie łączy. Chciałam spokoju dla siebie i dzieci, a wydawało mi się, że przy nim zdecydowanie bym go nie miała.
Wysiadłam niedaleko naszego domu i wolnym krokiem poszłam w jego stronę. Obiecywałam dziś dzieciom wieczór czytanych bajek, ale byłam padnięta. Po wejściu do domu bliźniaki rzuciły się na mnie, na wyścigi opowiadając mi swój dzień. Pocałowałam każde w czoło i poprosiłam, żeby przygotowały łóżko oraz książeczki. Z ciotką nie poszło tak łatwo. Po postawieniu czajnika na ogniu pochyliłam się do niej i cmoknęłam ją w skroń.
–Jak dzień? – spytałam ostatkiem sił.
–Mój? – Zaskoczona odwróciła się do mnie. – Mów jak twój.
–Do dupy – burknęłam. – Już mnie zwolnili.
–Ja nie o tym!
–A o czym? – Usiadłam naprzeciwko niej i zgarnęłam z blatu okruszki po dziecięcej kolacji.
–Kochanie… – Pokręciła głową. – Skończyłaś pracę po czternastej, jest osiemnasta, a ty wracasz do domu i czuć od ciebie wino.
–A, to. – Pokiwałam głową i wstałam do gwiżdżącego czajnika. – To nic ważnego. Nie ma o czym gadać.
–Czyli jest, i to zdecydowanie dużo. – Obejrzała się na mnie. Nie miałam siły tłumaczyć czegokolwiek. Zalałam sobie kubek z herbatą i poszłam do pokoju, gdzie dzieci przygotowały nam miejsce do czytania. Wyciągnęły wszystkie poduszki oraz koce i rzuciły je na podłogę przy lampce. Zapowiadał się ciekawy wieczór.
Obudziłam się połamana. Ze zmrużonymi oczami rozejrzałam się po pokoju i uśmiechnęłam się na widok śpiących przy mnie maluchów. Byli, podobnie jak ja, zakopani w kocach oraz poduszkach i wyglądali uroczo. Nie zamierzałam niczego zmieniać. Powyjmowałam jedynie większe poduszki spod ich głów, żeby wygodniej leżeli i okryłam im plecki kocami. Sama poszłam do łazienki, bo skoro i tak już nie spałam, to mogłam zdjąć z dupy niewygodne do sapania dżinsy. Zmyłam też z rzęs tusz i wróciłam do moich słodkich pociech.
Dni mijały mi na wydzwanianiu do każdej firmy, którą znalazłam w internecie. Nie patrzyłam już czy się ogłaszają, czy nie. Po prostu dzwoniłam z zapytaniem, czy nie potrzebują kogoś choćby na chwilę.
–Mogę o coś zapytać? – Ciotka przysiadła się do mnie.
–Jasne – odpowiedziałam, nie odwracając wzroku od telefonu.
–Z kim spędziłaś tamten wieczór?
–Który tamten?
–Wiesz, ten co cię zwolnili.
–Po co ci ta informacja?
–Po prostu wcześniej ci się to nie zdarzało. Poznałaś kogoś nowego?
–Nie – odpowiedziałam zgodnie z prawdą, ale ciotka chyba nie załapała. Przyglądała mi się bez słowa, jakby miała żal, że nie mówię jej całej prawdy. Nie chciałam jej mówić, bo nie chciałam o niej pamiętać. Pragnęłam tego człowieka wyprzeć z myśli i wspomnień, jakby nigdy się nie pojawił.
–Czemu nie chcesz powiedzieć?
–Bo nie ma o czym. – Zabrałam swój kubek i z telefonem przy uchu poszłam do pokoju.
Było mi przykro, bo starałam się nie okłamywać najbliższych, ale wiedziałam, że powiedzenie Dance prawdy równałoby się z wałkowaniem tematu Wernera i wymyślaniem niestworzonych historii na nasz temat. Tego nie chciałam.
Po tygodniu, kiedy traciłam już nadzieję na dobrą pracę, zadzwonił mój telefon. Kobieta po drugiej stronie przedstawiła się tak szybko, że nie miałam szans na skojarzenie jej z żadną firmą z którą się kontaktowałam. Nie obchodziło mnie to. Dla mnie było ważne, że zaprosiła mnie na rozmowę. Cała w skowronkach pobiegłam do szafy i wyjęłam z niej czarne spodnie i błękitną koszulę. Wszystko elegancko wyprasowałam i powiesiłam tak, by do następnego dnia nic się z tym nie stało. Ciotka swoim zwyczajem zerkała na mnie i dopiero przy trzecim westchnięciu, usiadłam naprzeciwko niej.
–Ciociu, daję słowo, że tamten wieczór nie był początkiem niczego szczególnego. Owszem, widziałam się z kimś, ale to nie był nikt ważny i nie mam o czym mówić. Pozwól, że swoje osobiste sprawy zachowam dla siebie. Nie mam już piętnastu lat.
–Powiedz mi tylko jedno, ale szczerze. – Jej wzrok był dziś inny, bardziej poważny niż kiedykolwiek.
–Słucham.
–To był Piotr? To z nim się znów spotykasz?
–Nie! – Zaśmiałam się i po pocałowaniu jej policzka wstałam z kanapy.
–On na ciebie nie zasługuje, na dzieci też nie!
–To nie był on! – Odchyliłam mocno głowę w tył. – Uwierz mi. Nie on! Piotra nie chciałabym tknąć nawet kijem, nie mówiąc już o piciu z nim wina! Uspokoiłaś się?
–Trochę.
–To i tak lepiej niż ja. – Pokręciłam zrezygnowana głową i poszłam do kuchni szykować kolację. Rozmowy z ciotką ostatnio za każdym razem mnie nakręcały. Nie znosiłam jej wścibstwa, które ostatnio jakby się nasiliło.
Po położeniu dzieci spać usiadłam do książki. Zawsze lubiłam czytać, a ostatnio spoczęłam na laurach. Tym razem postanowiłam pochłonąć chociaż kilka rozdziałów. Oczywiście nie przeczytałam nawet dwóch. Otworzyłam oczy, kiedy usłyszałam kaszel Franka i sięgnęłam ze stolika inhalator. Od razu podałam mu lek i poczekałam, aż zacznie działać. Ulga przyszła dość szybko i już po kilkunastu minutach Franek ponownie zasnął. Ze mną było gorzej, do rana czuwałam i budziłam się na każdy szmer czy mruknięcie któregoś z dzieci. Spotkanie miałam w południe, więc spokojnie przygotowałam wszystkim śniadanie, a w dzbanku herbatę.
–Jakie plany dzisiaj? - Ciotka odezwała się już w progu kuchni.
–Żadne ciekawe. – Odsunęłam jej krzesło. – Mam rozmowę kwalifikacyjną, a co dalej, to zależy jaki będzie jej wynik.
–Będziemy trzymać kciuki, tak? – zagadnęła dzieci, które z pełnymi buziami pokiwały głowami. Cieszyłam się, że w tym całym nieszczęściu miałam kogoś, kto mi dobrze życzył i nie narzekał, że wszystko jest moją winą. Osobiście czułam się po troszę winna. Wiele mogłam sobie zarzucić, bo wiele w swoim życiu zepsułam, ale kto nie popełnia błędów?
Przed południem starannie się ubrałam i ułożyłam włosy. Dziś zaplotłam je w dobierany warkocz z podwiniętą pod spód końcówką, co stworzyło delikatny kok. W lustrze spojrzałam na swój dekolt i mieniący się na nim medalik. Znów przypomniałam sobie Wernera i to, jak patrzył na mnie tego ostatniego wieczora. Może sobie wmawiałam, ale zdawało mi się, że wtedy nie byłam dla niego prostą sprzątaczką. Zapomniał o tym, kim był albo kim byłam ja, ale miałam wrażenie, że siedząc na kanapie i rozmawiając o zakupach, byliśmy sobie równi. Skarciłam się za takie myślenie, bo do niczego dobrego nie prowadziło. Spryskałam dekolt wodą toaletową i zadowolona wyszłam z mieszkania.
Do hotelu dotarłam kilka minut przed czasem. Nawet nie wiedziałam na jakie stanowisko aplikuję. Uśmiechałam się i tyle. Kobieta, która miała ze mną rozmawiać, nie zaprosiła mnie do żadnego biura. Usiadłyśmy w holu na wygodnych fotelach. Przez chwilę tylko mi się przyglądała, po czym uraczyła mnie sztucznym uśmiechem.
–Pani… - zawiesiła głos i spojrzała w dokumenty – pani Agato, nie ma pani wielkiego doświadczenia w pracy przy recepcji, prawda?
–Żadnego, ale szybko się uczę.
–Nie wątpię – powiedziała to tak, jakby mi nie wierzyła. Domyślałam się, że każdy tak mówi. – Prawdę mówiąc szukaliśmy kogoś, kto będzie gotowy do pracy od zaraz, pani umiejętności są… – znów zmierzyła mnie wzrokiem – no, poniżej progu.
–Rozumiem. – Zmarszczyłam czoło. – Ale to państwo zaprosili mnie na rozmowę, w jakim celu, skoro znają państwo moje CV? Przyjechałam tu tylko po to, by mi pani powiedziała, że się nie nadaję? – Niepotrzebnie byłam nieprzyjemna, bo to nie pomagało.
–Nie. – Uniosła dłonie. – Chodzi o to, że nie mogę dać pani samodzielnego stanowiska. Będzie pani na razie się uczyć i wdrażać.
–Dobrze. – Nie byłam przekonana, bo coś mi nie grało.
–W zależności od postępów, będę mogła zaproponować pani inne stanowisko jak również podwyżkę. Na razie mogę zaoferować pani posadę pomocy recepcjonistki. Będzie pani od wydawania zameldowanym gościom kart do apartamentów, spisywanie wszelkich wiadomości, zamawianie gościom taksówek i dbanie o czystość tego holu. Przy okazji będzie pani poznawać obowiązki recepcjonistki i uczyć się ich. Języki?
–Angielski, ale bardzo podstawowy.
–No nie – uśmiechnęła się litościwie. – Angielski to podstawa, proszę szybko się podszkolić, bez tego nie ma mowy o dłuższej współpracy.
–Jasne. – Przytaknęłam.
Kobieta patrzyła na mnie, jakby mnie tu za karę przyjmowała. Nie miałam złudzeń, że ta praca będzie przyjemnością, ale nie miałam innej, a pieniądze się kończyły. Podała mi umowę i czekała, aż ją przeczytam. Dla mnie ważne było, że w ogóle chciała mnie przyjąć. Zarobki nie były jakieś ogromne, ale na to nie liczyłam. Najważniejsze, żeby wystarczyło mi na mieszkanie i życie. Reszta do drobnostki. Podpisałam umowę próbną na trzy miesiące i zadowolona wyszłam na zewnątrz. Miałam ochotę skakać i piszczeć. Podskakując, skierowałam się w stronę przystanku autobusowego, ale w połowie drogi zmieniłam plany i postanowiłam się przejść. Nie myślałam o tym, co robię i nieopatrznie weszłam na przejście dla pieszych. Samochód z piskiem opon zatrzymał się tuż przede mną. Przestraszona spojrzałam w szybę, za którą siedział nie kto inny jak prezes Werner. Nie widać było po nim, że jest zaskoczony. Pokręcił na mój widok głową i dłonią wskazał mi przejście. Lekko się ukłoniłam i upewniając się, że nikomu nie wejdę pod koła, poszłam dalej. Tym razem bardziej uważałam i bezpiecznie dotarłam do domu. Tu oczywiście nie obyło się bez pytań o pracę. Opowiadałam o niej zafascynowana, jakbym już była dyrektorem, ale dawno się tak nie cieszyłam. Pierwszy raz miałam możliwość pracy na stanowisku bardziej ambitnym niż sprzątaczka. Co prawda ogarnięcie holu też należało do moich obowiązków, ale to jednak nie to samo. Wracając, kupiłam wino i kiedy dzieci poszły spać, zaproponowałam cioci lampkę.
–Kochanie, taką okazję trzeba uczcić. – Wzięła ode mnie kieliszek.
–Nie zaszkodzi ci z lekami? – Upewniłam się.
–Mnie już niewiele może zaszkodzić, ale chyba nie masz go aż tyle, żeby mi zaszkodziło?
–No nie. – Uśmiechnęłam się i stuknęłam swoim kieliszkiem w jej. – Kiedy upiłam łyk, przypomniałam sobie smak wina u Wernera, było zdecydowanie lepsze, ale i tak się cieszyłam, że stać mnie chociaż na takie.
Poranek przywitałam w podskokach. Miałam wyśmienity humor i nie dawałam go sobie zepsuć nawet marudzeniem dzieci. Ten dzień miał być dobry, bo tak postanowiłam. Spodziewałam się, że dostanę jakiś firmowy garniturek, ale i tak ubrałam się dość elegancko. Chcąc być w pracy trochę wcześniej, pojechałam autobusem. Zaraz po wejściu do budynku, podeszła do mnie szefowa zmiany. Zaprowadziła mnie do pokoju socjalnego, gdzie dostałam czarną koszulę z kołnierzykiem i logo hotelu. Ładnie się prezentowałam i byłam pełna pozytywnej energii. Ania, moja nowa koleżanka i przez jakiś czas najbliższa przełożona, pokazała mi gdzie, co jest na naszym stanowisku. Ja nie miałam jeszcze wielu obowiązków, miałam się pilnie przyglądać i przysłuchiwać. To umiałam. Oczywiście w środku dnia przybyło gości, to i obowiązków było więcej. Ania w końcu pozwoliła mi na coś poważniejszego niż mycie podłogi i mogłam wydawać gościom nie tylko karty, ale kilku udało mi się, oczywiście z jej pomoca, zameldować. Byłam z siebie dumna i co najważniejsze nic nie wskazywało na to, że mnie zwolnią.
Kiedy nie było gości do obsługi, Ania opowiedziała mi o naszych codziennych obowiązkach. Od razu złapałyśmy dobry kontakt, przynajmniej tak mi się zdawało. Mówiła wprost na czym mam się skupić, a co nie ma znaczenia i przede wszystkim na kogo w firmie uważać. Dla mnie każda jej uwaga była na wagę złota i z pełnym skupieniem jej słuchałam.
Słysząc otwierane drzwi, obie spojrzałyśmy na wchodzącego mężczyznę. No, ja serio miałam do niego szczęście. Werner zmierzył mnie wzrokiem, a ja czułam jak się rumienię. Podszedł do lady i udając że mnie nie zauważa, odezwał się do mojej koleżanki. Powiedział tylko, że umówiony jest z właścicielką hotelu i Ania od razu zaprosiła go dalej oraz zadzwoniła uprzedzić szefową. Chyba zauwazyła moje zaskoczenie, bo szturchnęłą mnie w bok.
–No co? – Mrugnęła okiem. – Jest na co patrzeć, nie? Facet marzenie.
–No nie wiem – mruknęłam.
–Przestań ściemniać. Tu każda świeci za nim oczami.
–To mnie wykreślcie z listy. – Zaśmiałam się i poszłam po mopa, bo jaśnie pan Werner zostawił ślady na podłodze.
Podeszłam do drzwi i dopiero teraz zobaczyłam, że zaczął padać deszcz. Świetnie, a ja parasola nie miałam. Umyłam podłogę, a gdy wróciłam za ladę recepcji, Ania nie przestawał mi się przyglądac.
–Ponoć rozstał się z narzeczoną.
–Kto? – Skrzywiłam się i dopiero po chwili przypomniałam sobie, że gadałyśmy o Wernerze. – A! A nie wiem, nie śledzę jego prywatnego życia.
–Niestety to za wysokie progi i wymagania. W jakimś wywiadzie powiedział ostatnio, że jego kobieta powinna przede wszystkim dorównywać mu stanowiskiem i poglądami. Tak to on sobie żony nie znajdzie – gadała, mimo że nie chciałam tego słuchać. – Nie wiem czy jest w Polsce laska, która spełnia te warunki.
–To się nie ożeni.
–Szkoda by było tracić taki materiał.
–E tam. – Wzruszyłam ramionami. – A on tu często bywa?
–Nie. – Zrobiła smutną minę. – Ostatnio był ze dwa miesiące temu.
–A po co w ogóle przychodzi? – Oparłam łokcie o blat.
–A tego nie wiem. Może posuwa szefową? – Skrzywiła się i zaśmiała. – Leci na niego tak, że aż obrzydliwie to wygląda, ale on albo tego nie widzi, albo widzi, ale mu to odpowiada. Jedno jest pewne, szefowa dla niego zrobi wszystko i pewnie gdyby poprosił ją o zmianę całej obsady, to nawet chwili by się nie zawahała. Wszystkie poleciałybyśmy w sekundę, a na nasze miejsce przyszły by panie od Wernera. – Ściszyła głos, jakby z obawy czy ktoś jej nie usłyszy. Dla niej to był żart, dla mnie rozjaśnienie umysłu. Zanim zdążyłam się odezwać, Ania spojrzała na zegarek. – No i pierwszy dzień za tobą. Możesz już iść, ja mam jeszcze godzinę.
–Tak? – Zerknęłam na zegarek. Nie sądziłam, że te osiem godzin tak szybko minie. Po powrocie do szatni zaczęłam się zastanawiać czy to możliwe. Nie przebrałam się od razu. Najpierw zerknęłam na telefon i sprawdziłam do jakich konkretnie firm wysłałam swoje zgłoszenia, bo byłam pewna, że tu na pewno nie dzwoniłam, więc skoro mieli moje dokumenty, to musiałam je przesłać elektronicznie. Nie zaskoczyło mnie, że nie miałam hotelu na liście i nie zaskoczyło, że Werner kolejny raz postanowił postawić na swoim. Tym razem miałam zamiar być bardziej stanowcza. Po pożegnaniu się z Anią wyszłam tylnym wyjściem i stanęłam pod daszkiem, licząc, że zaraz przestanie padać.
–Może panią podwieźć? – Niespodziewanie usłyszałam głos Wernera i odwróciłam się w jego stronę. – Strasznie leje.
–Dziękuję. Poradzę sobie. – Zatrzymał mnie, zanim zrobiłam krok w stronę bramy. – Pan mi załatwił tę pracę? – Nie odpowiedział. Patrzył na mnie, jakbym to ja jemu życie układała, nie odwrotnie. – Niech mnie pan do cholery zostawi! Zrobiłam coś panu, że mnie pan prześladuje?
–O co ty masz pretensje? – odezwał się groźnie i złapał mnie za przedramię.
–Niech się pan nie wtrąca w to, co robię! Nie życzę sobie! Może dla pana jestem byle kim, ale jestem człowiekiem, mam prawo do pracy, gdzie chcę!
–Tak? A jak twoja praca w zieleni? Zarobiłaś te swoje miliony?
–O co panu chodzi? Tam też pan ma… – Urwałam, kiedy opuścił wzrok i już wiedziałam, skąd to zwolnienie. – To pan załatwił, żeby mnie wyrzucili. – Westchnęłam i odwróciłam głowę. – Wie pan co? Nie chcę pana znać. Żałuję, że na pana trafiłam i nie chcę mieć z panem nic wspólnego. Nic, słyszy pan? – Nie zwracając na niego uwagi, wyszłam na deszcz i spokojnie poszłam chodnikiem w stronę przystanku. Strasznie zmokłam, zanim do niego dotarłam, później czekała mnie podróż, podczas której było mi tylko coraz bardziej zimno. Do domu dotarłam już całkiem przemoczona i kłapiąc zębami, weszłam na podwórze, na którym czekał na mnie oczywiście prezes Werner. Miałam go już serdecznie dość. Minęłam go bez słowa i obejmując się rękami, poszłam w stronę domu. Werner dopadł mnie, zanim weszłam do klatki i zatrzymał.
–Czego pan jeszcze chce? – mówiłam przez zaciśnięte zęby.
–O co masz pretensje? Załatwiłem ci dobrą pracę za większe pieniądze, w cieple i z możliwością rozwoju, a ty narzekasz?
–Nie narzekam na pracę tylko na pana.
–Czemu nie chcesz przyjąć pomocy? – Podniósł na mnie głos.
–A czemu pan chce mi pomagać? – Próbowałam być równie stanowcza co on. Na moje pytanie nie odpowiedział. Przyglądał mi się, po czym dotknął dłonią do mojego czoła.
–Jesteś strasznie zziębnięta, musisz się szybko rozgrzać.
–To też nie pana sprawa!
–Agata, pomyśl. – Jego łagodny ton mnie uspokoił. – Nie możesz uznać tego za zwykłą przysługę znajomego? Taka ludzką? Lepsze warunki, lepsza pensja. Masz dużo wydatków, więc pieniądze są ci potrzebne, nie zaprzeczysz.
–No nie. – Zawstydzona opuściłam wzrok.
–To może zamiast na mnie krzyczeć…
–Dziękuję. – Zdobyłam się w końcu na to, co powinnam powiedzieć już wcześniej. – Bardzo panu dziękuję i przepraszam za moje zachowanie.
–Nie to miałem na myśli.
–A co?
–Myślałem, że może zrewanżujesz mi się jakimś zaproszeniem na obiad? W niedzielę?
–Pan wybaczy, ale ja… Ja, no wie pan. – Zmarszczyłam brwi. Głupia sytuacja, bo nie stać mnie było na knajpy, zwłaszcza takie, do których on przywykł.
–Miałem na myśli obiad u ciebie w domu, wiem, że masz dzieci i że niedziele spędza się z rodziną. – Zaskoczył mnie tymi słowami, nie sądziłam, że wie co to relacje rodzinne. Nie mogłam mu odmówić.
–W takim razie może wpadłby pan do nas w niedzielę na obiad?
–Będzie mi bardzo miło. – Nie wiedziałam co się działo, bo mówił, że mu miło, a wyglądał jakbym go pozywała do sądu. Był zimny, ba, lodowaty i taki sztywny jak to tylko możliwe. Tak czy siak, zgodził się, a ja musiałam to jeszcze wytłumaczyć ciotce, żeby nie pomyślała Bóg wie czego. Nasze milczenie robiło się coraz bardziej krępujące, a kiedy chciałam się ostatecznie pożegnać, Werner pochylił się do mnie i oparł usta na moim policzku. Czułam jak cała drętwieję, a moje serce przyspieszyło tak, że byłam pewna, że usłyszał jak łomocze. Zaczęłam się trząść i bardzo nie chciałam, żeby to zauważył. – Do zobaczenia – szepnął z ustami przy mojej skórze i dopiero po chwili cmoknął mnie jeszcze raz i poszedł do samochodu. Patrzyłam jak wyjeżdża za bramę, a kiedy zniknął, zamknęłam oczy i błagałam serce, by nie wtrącało się w to, co myśli rozum.

CZYTASZ
Sobie na złość [ZAKOŃCZONA]
RomantizmDwoje ludzi z dwóch skrajnie różnych światów. Mają inne doświadczenia, inne priorytety i cele w życiu. Każde z nich kieruje się innymi zasadami, a to rodzi wiele konfliktów i nieporozumień. Czy mimo to uda im się dojść do ładu i spotkać w punkcie pr...