Problem-nie trać nadziei

455 14 10
                                    

Położyłem się na fotelu koło łóżka rękę, trzymając na łóżku młodej, kiedy chciałem iść spać coś poczułem spojrzałem na rękę była to KREW przeraziłem się zerknąłem na młodą i zobaczyłem, że bok koszulki miała przesiąknięty nią spanikowałem od razu podniosłem się i zawołałem lekarza po minucie przybiegł lekarz z pielęgniarką w tym czasie chłopaki się obudzili:
Will: co się dzieje?
Vincent: coś nie tak.
Shane: to ja zawołałem lekarza.
Dylan: dlaczego? Coś się stało?
Lekarz: tak jak myślałem musimy ją zabrać.
Will: ale co się stało? Dlaczego?
Vincent: ktoś mi to wytłumaczy?
Shane: wezwałem lekarza, bo jak kładłem się spać poczułem coś na ręce była, to krew.
Tony: krew! Jaka krew?
Lekarz: spokojnie nic poważnego tylko szwy pękły, a rana się jeszcze nie zagoiła stąd krew.
Shane: czyli nic jej nie będzie?
Lekarz: nie weźmiemy ją zszyjemy od nowa i będzie dobrze.
Vincent: okej, ile to potrwa?
Lekarz: niedługo, zanim państwo się obejrzy ona już tu będzie.
Will: dobrze dziękuję.
Lekarz: nie ma za co taka moja robota.
Lekarz poszedł, a ja czułem, że już nie zasnę wziąłem telefon i przypomniałem sobie, że przecież szkoła ma własną kamerę, o której nie wszyscy wiedzą zamontowali ją, aby codziennie o wyznaczonych godzinach robić zdjęcia promujące szkołę wstawiane potem do internetu. Modliłem się, aby zrobiła takie zdjęcie, której potrzebujemy wszyscy. Wpisałem w internecie nazwę szkoły i po kilku minutach znalazłem to czego szukałem z wrażenia, aż podniosłem się do pionu mamy sprawcę chłopaki też nie spali czekali, aż hailie wróci na salę:
Tony: co ci?
Dylan: dobrze się czujesz?
Tony: my tu się martwimy, a ty, gdybyś mógł skakałbyś z radości.
Dylan: No właśnie.
Shane: A może dlatego, że znalazłem coś, co nam się bardzo przyda.
Will: w sprawie młodej?
Shane: tak
Vincent: co takiego?
Shane: zdjęcie, na którym widać tego samego typa, który wsiada do auta.
Tony: co?!
Dylan: ale to może być zbieg okoliczności.
Shane: nie wydaje ci się, że trochę za dużo tych „zbiegów okoliczności”?
Dylan: No w sumie.
Shane: A poza tym to na pewno te samo auto.
Will: skąd taka pewność?
Shane: sam popatrz to na pewno musi być on.
Wtedy do Vince'a zadzwonił telefon.
Vincent: zaraz przyjdę muszę odebrać.
Po 5 minutach Vince'a wrócił trochę radosny:
Shane: co jest?
Will: macie coś?
Vincent: właśnie do mnie zadzwonił jeden z moich ludzi i powiedział, że kamery się odcięły i właścicielka do niego zadzwoniła, że może przyjechać.
Tony: to znaczy?
Vincent: to znaczy że zaraz się czegoś dowiemy.
Dylan: jeśli coś uchwyciło.
Vincent: miejmy nadzieję jak będą coś wiedzieć zadzwoni.
Siedzieliśmy w ciszy zniecierpliwieni już tym czekaniem po 15 minutach zadzwonił telefon Vince ponownie odebrał.
Vincent: chłopcy macie to zdjęcie?
Kiwnąłem głową na tak czekając na odpowiedź.
Vincent: auto to czarne BMW-a na zdjęciu, jakie jest?
Zamurowało mnie auto na zdjęcie to też czarne BMW ten sam typ te samo auto nie no to musi być on.
Shane: też czarne BMW-a macie rejestrację?
Kamera szkolna o dziwo była bardzo dobra wyraźnie robiła zdjęcia, na których wszystko było widać.
Vincent: tak rejestracja to*******.
Shane: to on!
Wiedziałem coś mi nie dawało spokoju I dobrze, bo mamy sprawcę.
Will: teraz tylko trzeba sprawdzić, kim on jest.
Vincent: zajmiemy się tym chłopaki będą mi dawać znać jak znajdą.
Shane: A widzicie miałem rację, że to nie „wypadek”.
Tony: tak, tak.
Dylan: ale każdy mógł w to nie wierzyć.
Nie wiem, nawet kiedy wrócił lekarz z informacją dla nas:
Lekarz: A więc zszyliśmy ranę teraz nie powinno już się nic stać, ale jest coś jeszcze.
Vincent: co takiego?
Lekarz: dzisiaj na nowo sprawdziliśmy wyniki badań i maksymalnie do dwóch dni wasz siostra powinna się obudzić.
Co?! Uff poczułem ulgę, że się obudzi, ale jest coś jeszcze.
Shane: a będzie nas pamiętać?
Lekarz ciężko westchnął i powiedział.
Lekarz: przykro mi, ale jest na tylko 10% szans więc raczej nie, ale musimy być dobrej myśli.
Chyba zaraz zwymiotuje zrobiło mi się słabo musiałem usiąść.
Shane: ale to nie może być prawda.
Lekarz: niestety, ale nie trać nadziei, a teraz przepraszam muszę już iść.
Lekarz poszedł, a my siedzieliśmy w ciszy nie mieliśmy siły się odezwać tym razem tylko tony pojechał do domu, bo stwierdził, że nie wytrzyma już dłużej i musi odpocząć.
Natomiast ja nie chciałem opuszczać jej nawet na sekundę.

Rodzina Monet  Moje Dodatki Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz