Piłkarz patrzył na mnie z wielkim zaciekawieniem, zarazem sącząc litrową butelkę wody.
Natychmiastowo przerwałam swoją czynność i zdecydowałam się odejść, jak najdalej.
Gdybym wiedziała że akurat Pedro, w tym momencie przesiaduje na siłowni, napewno bym tu nie przyszła.
Gdy już się odwracałam w odwrotnym kierunku i chciałam jak najszybciej się z stąd zmyć, poczułam dotyk na nadgarstku. Bardzo dobrze znany mi dotyk.
- Valerie, dlaczego mnie ignorujesz? - usłyszałam lekko zachrypnięty głos Pedriego.
- Nie ignoruje cię. - prychnełam, próbując nie patrzeć w jego oczy, bo wyczytał by z nich że kłamie. On znał mnie doskonale, ale ja znałam go jeszcze lepiej.
- To dlaczego uciekasz zawsze kiedy mnie widzisz albo odwracasz wzrok, hm? - zapytał, a na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek.
- A co mam zrobić twoim zdaniem? - zapytałam. - Myślałeś że jak zobaczymy się po tylu latach rzuce ci się w ramiona? - spytałam sarkastycznie.
- Nie wiem co myślałem. Naprawdę nie wiem. Dlatego chcę żebyśmy porozmawiali. - stwierdził, a z jego twarzy zniknął uśmiech. - Spędzimy w swoim towarzystwie co najmniej najbliższe dwa tygodnie, więc fajnie było by gdybyśmy choć ze sobą gadali.
- Ty nic nie rozumiesz, Pedro. - westchnełam i odeszłam.
- Proszę cię, daj mi szansę. - usłyszałam jeszcze w oddali jego głos.
Może i było trochę egoistyczne, mówiąc że on nic nie rozumie, ale taka była prawda. Pedro nigdy nie zrozumie, co czułam ja gdy ze mną zerwał. Nie chodziło mi o to, by on czuł się tak jak ja kiedyś, bo ja nie chciałam by on cierpiał.
Pedri mimo tego jak mnie zostawił, zasługiwał na wszystko co najlepsze. Nie darzyłam go nienawiścią, choć możliwe że powinnam. Darzyłam go jakimś nie wyjaśnionym jeszcze dla mnie uczuciem.
- Co tak szybko? - powitała mnie swoim pytaniem Clara, gdy weszłam do naszego wspólnego pokoju.
- Jednak odpuściłam sobie ten trening.
- Dlaczego?
- Przez Pedriego. Był tam.
- O matko. - westchneła. - Znowu przed nim uciekłaś?
- Nie, nie uciekłam. Zatrzymał mnie. - rzekłam, zasiadając na fotelu. - I tak wyszło że zamieniliśmy może z trzy zdania, a potem sobie poszłam.
- Czyli uciekłaś. - stwierdziła.
- No nie do końca. Nie miałam co innego zrobić.
- Val, ty wiesz że i tak, nadejdzie czas na szczerą rozmowę.
- Wiem. Ale jeszcze potrzebuje trochę czasu. Muszę przyzwyczaić się do tego wszystkiego.Chwilę przed jedynastą zaczęłam zbierać się na trening reprezentacji, który rozpoczynał się w pół do dwunastej.
- Jedziesz ze mną? - spytałam przyjaciółki.
- Przepraszam Valerie, ale źle się czuję. Nie dam dziś rady. - westchneła ze smutkiem.
- Och, jasne rozumiem. Ale to nic poważnego?
- Nie, tylko brzuch mnie trochę boli.
- Potrzebujesz czegoś?
- Nie, chyba nie.
- Okej, jak coś to dzwoń. - powiedziałam, wychodząc z pomieszczenia i ruszając w stronę parkingu, na którym znajdowało się nasze BMW.
Obok mojego samochodu, zaparkowany był równie luksusowy samochód, nawet bardziej. Nie umiałam określić jaka była to marka, ponieważ moja wiedza na temat aut była naprawdę uboga. Co ważne, o czarny samochód opierał się Balde z torbą zawieszoną przez ramię, zapatrzony był w swój telefon.
- Hej. - powiedziałam, podchodząc do niego.
- O Valerie, hej. - uśmiechnął się.
- To twój samochód?
- Tak. - odparł.
- Fajny. Ale od kiedy jeździsz na treningi samochodem?
- Nie jeżdżę. Dziś wyjątek.
- A, okej. - westchnełam. - No to ja lecę, bo jeszcze spóźnię się i dopiero będzie. - parsknełam.
- Poczekaj. - zatrzymał mnie. - Możesz jechać ze mną. Bo tak się składa że Gavira mnie wystawił i jedzie z Pedrim.
- Skoro nalegasz, to czemu nie. - uśmiechnęłam się.
- To zapraszam. - uśmiechnął się, otwierając mi drzwi od auta.
- O, dziękuję. - zaśmiałam się.
Zanim weszłam do samochodu, rozglądnełam się jeszcze dookoła. Spostrzegłam dwóch brunetów, przyglądającym się mi i Balde.
Tą dwójką mężczyzn, był Pedri i Gavi.
Ten pierwszy patrzył na nas, jakby ze złością lub bardziej smutkiem, sama nie wiem. Za to Pablo, wydawał się być rozbawiony.
Zastanawiało mnie jedno, dlaczego Pedro González nagle, zaczął nieustannie pojawiać się w tych samych miejscach co ja.
- A tak w ogóle, to gdzie moja kuzynka? - zapytał Alejandro, podczas gdy byliśmy już w drodze.
- Źle się poczuła i uznała że dziś nie jedzie.
- Szkoda. - westchnął. - Będziesz jutro na ceremoni otwarcia, co nie?
- Co, jakiej ceremoni?
- To ty nie wiesz? Jutro odbywa się oficjalna ceremonia otwarcia mistrzostw świata. Każdy piłkarz tu powołany musi się tam zjawić. - oznajmił mi Alejandro. - Mam nadzieję że też się tam pojawisz, jako fizjoterapeutka i moja przyjaciółka. - uśmiechnął się czarująco.
Miło było usłyszeć z jego ust, że uważa mnie za przyjaciółkę. Cieszyłam się niezmiernie z powodu że złapałam z kuzynem mojej przyjaciółki, tak wspaniały kontakt.
- Pomyślę nad tym.
- Mam taką nadzieję, Val. - zaśmiał się.
Cała droga na stadion, mijała nam w pozytywnej atmosferze. Rozmowa z Alejandro, strasznie poprawiła mi humor, po dzisiejszej nie długiej konwersacji z Pedro.
- Pedri, wciąż nie powiedział reszcie chłopaków o tobie. - oznajmił.
- To dobrze czy nie?
- Sam nie wiem. Ale wydaje mi się że Gavi wie. Mówią sobie wszystko.
- A Pedri zdaje sobie sprawę, że ty wiesz o tym wszystkim?
- Nie, nie wie. A ma się dowiedzieć?
- Może narazie lepiej nie. - westchnełam. - Spotkałam go dziś na siłowni. - powiedziałam.
- Serio? Gadałaś z nim?
Stwierdziłam że opowiem mu, wszystko ze szczegółami co się stało godzinę temu. Ufałam mu i był jedną z dwóch osób, z których mogłam powiedzieć dużo.
- On tak szybko nie odpuści. - stwierdził Alejandro. - González jest typem osoby, która nie odpuszcza i walczy do końca o coś, o co mu zależy. A mi się bardzo wydaje, że mu na tobie zależy, jak na mało czym. - podsumował wszystko Balde.
CZYTASZ
do you still love me? || pedri
Teen FictionValerie była dziewczyną o wielkim sercu, które zostało złamane już kilkukrotnie - pierwszym ciosem była śmierć ojca, a drugim, zostawienie przez chłopaka, który był jej drugą połówką, przyjacielem, a jednocześnie całym światem. Kilka lat później od...