20. What if?

681 26 3
                                    

Cóż, myślę że nikogo nie zdziwi fakt, że poprzedniej nocy, a dokładniej już wczesnego poranka, Pablo Gavira - ten osiemnastoletni, lekko roztargniony i chwilami nabuzowany chłopak - postawił na nogi niemalże wszystkich pracowników naszego hotelu, aby tylko mógł dostać się do swojego cholernego pokoju, do którego dziwnym trafem zgubił klucze.

Wiadomo, sprawa byłaby o wiele łatwiejsze dla każdego, gdyby Gavi zgubił wyłącznie swoje klucze - a nie również swojego najlepszego przyjaciela.

Gdyby to się nie stało, wtedy mogliby spać u któregoś z nich, a resztę rozwiązało by się na spokojnie rano, jednak to tylko gdyby.

Ja i Clara, jako te dobre oraz wspaniałoduszne przyjaciółki, zaproponowałyśmy by zostali na resztę nocy u nas i przespali tutaj te kilka godzin, bo przecież mamy wolną sofę oraz fotel, ale cóż, nim zdążyłam choćby skończyć zdanie Pablo wszedł mi w paradę i zaczął bredzić jakieś głupoty, a następnie, wybiegł jak nie poważny z naszego apartamentu, stawiając na równe nogi całą obsługę hotelową.

Prawda jest taka, że nie do końca wiem, co działo się później, ponieważ najzwyczajniej w świecie położyłam się na łóżku, a po zaledwie dwóch minutach, byłam już w spokojnej krainie Morfeusza.

Miałam umiarkowanie spokojny sen, gdyż raz na jakiś czas budziłam się z bólami brzucha czy też głowy, lub słyszałam jakieś dziwne głosy, co było spowodowane zbytnią ilością alkoholu, krążącego w mojej krwi.

Była prawie jedenasta, kiedy to następnego dnia wstałam z łóżka - i cóż, jestem zdania, że jak na ponad pięć godzin snu, i tak wyspałam się całkiem nieźle.

Kiedy się zbudziłam, moja przyjaciółka na łóżku obok jeszcze smacznie spała w swojej ulubionej piżamie, co znaczyło, że - w przeciwności do mnie - wczoraj w nocy, zdążyła wziąść prysznic, zmyć makijaż i pewnie zrobić swoją kilku etapową pielęgnację twarzy.

Ja niestety taka nie byłam i kiedy tylko González oraz Gavira opuścili nasz pokój udałam się w drzemkę.
Nawet nie zdążyłam się wykąpać, nie mówiąc już o zmyciu makijażu czy jakiejkolwiek pielęgnacji.

Jak to zawsze mówiłam - nigdy nie jest na nic za późno - dlatego, gdy tylko zdołałam wstać z łóżka, podreptałam do naszej łazienki i zgarniając po drodze, pierwsze lepsze dresy oraz czysty ręcznik, poszłam doprowadzić siebie do stanu sprzed wczorajszego dnia.

Cóż, prawdę mówiąc, widok mnie w odbiciu lustrzanym wcale nie był miły, a makijaż po długiej imprezie, tańczeniu aż do krwi, namiętnych pocałunkach i śnie, jeszcze bardziej potęgował, to jak w tamtej chwili nie podobałam się samej sobie.

Nie zrozumcie mnie źle - bo w większości akceptowałam siebie, to jaka jestem i jak wyglądam.

Od zawsze byłam zdania, że każdy ma w sobie coś, co chociaż trochę musi lubić - u mnie na przykład, były to moje gęste, kasztanowe włosy, długie rzęsy oraz idealnie układające się brwi, których nawet nie musiałam malować.

Były też elementy, których po prostu nie lubiłam - moich zębów, nosa czy też figury, nad którą starałam się pracować.
Nie lubiłam tego, jak szybko wybaczałam ludziom, albo jak łatwo było mnie wytrącić z równowagi lub też zranić.

Zacznijmy od tego, że po wejściu do naszej, nie dużej łazienki, najpierw zmyłam makijaż, który wieczór wstecz wykonała Clara, następnie, weszłam pod zimny prysznic, gdzie z dokładnością wymyłam całe ciało oraz włosy, które pachniały zadziwiająco ładnie jeszcze przed wymyciem.

Potem, niczym jedna z tych sławnych i jakże bogatych influencerek, wykonałam wieloetapową pielęgnację skóry, po czym włożyłam na siebie świeżutką bieliznę, najzwyczajniejsze szare dresy oraz białą koszulkę.

do you still love me? || pedriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz