8. For her

984 42 9
                                    

Sobota była dniem przygotowawczym do meczu przeciwko reprezentacji Niemiec.

Dla Luisa Enrique, z nieznanych mi początkowo powodów, ten mecz był fenomenalnie ważny.
Pragnął wygranej, bardziej niż wcześniej.

Sobota, zapowiadała się być zwykłym, przedmeczowym dniem.
Całe przedpołudnie, miałam spędzić na stadionie.
Za to popołudniu, mieliśmy spędzić czas tak, aby wypocząć przed kolejnym, intensywnym dniem.

Ledwo co otworzyłam oczy, a Clara już dręczyła mnie pytaniami o spotkanie z Pedro.
Była moją jedyną przyjaciółką, a tym samym jedyną osobą z którą mogłam o tym pogadać.

Jasne było iż, Balde również był dla mnie bliski. Nazywałam go nawet przyjacielem.
Jednak, nie było mowy, żebym pogadała z nim o tym co wydarzyło się wczoraj.

Najgorsze było to, że on nawet o tym nie wiedział.

Miałam być z nim szczera.
Ale mogłam się domyślić, że Alejandro nie zareaguje najlepiej, na wieść o tym że ja i jego kolega, z którym ostatnio nie ma najlepszych relacji, spędziliśmy razem dużo czasu we dwójkę.

Nie lubiłam kłamać, ale w tym wypadku musiałam to zrobić, dla czystego spokoju.
Mojego, Alejandro i Pedriego.

Jak codzień rano, po przebudzeniu, udałyśmy się na śniadanie.

Przyszłyśmy parę minut po dzięwiątej, a większość stolików, wyjątkowo, była już zajęta, przez co nie mogłyśmy znaleźć sobie wolnego miejsca.

- Ej! Dziewczyny! - usłyszałyśmy donośny głos Torresa, który ruchem dłoni pokazywał, byśmy się dosiadły do jego stolika.

Ferran był drugim najlepszym przyjacielem Pedra, i nie trudno było się domyślić że González, był w gronie towarzyszących mu przy śniadaniu osób.

Czułam się dziwnie z myślą, że mam usiąść naprzeciw niego, po tym jak dzień wcześniej, odbyliśmy najszczerszą rozmowę od trzech lat.

- Clara. - syknęłam, łapiąc ją za rękę, gdy ta, kierowała się w stronę naszych Hiszpańskich znajomych. - Może powinniśmy usiąść gdzieś indziej. - zaproponowałam nieśmiało.
- Mówisz tak, bo siedzi tam Pedro. - powiedziała, zgodnie z prawdą. - Nic ci nie da ignorowanie go, Val. - stwierdziła, i nawet nie rozważając mojej propozycji, z szerokim uśmiechem, podążyła w stronę stolika Torresa.

Nie chciałam już protestować, ani robić nie potrzebnych scen.
Dlatego z dobrym nastawieniem i uśmiechem na twarzy, zasiadłam pomiędzy Gavirą a Clarą.

Na moje nieszczęście, naprzeciwko siedział nie kto inny, jak Pedro.
Chłopak, posłał mi przelotne spojrzenie, po czym wrócił do spożywania swojego śniadania.

Przy stole, panował gwar i śmiech, spowodowany niekończącymi się żartami Ansu.
Ansu Fati był osobą, która ciągle była do wszystkiego optymistycznie nastawiona.
Zawsze biła od niego dobra energia, dzięki której poprawiał humory innym ludziom.

Rzadko kiedy, zdarzało się że jedliśmy śniadanie przy jednym stole w tak licznym gronie, jak dzisiaj.

Dziś nastał jakiś dziwny wyjątek.
Powstały z nikomu niewiadomych przyczyn.

Akurat była toczona rozmowa na temat jutrzejszego starcia, aż spostrzegłam że kogoś mi brakuje. Kogoś ważnego.
A dokładniej Alejandro.

Balde, w przeciwności do mnie, był porannym ptaszkiem.
A co równie ważne, śniadanie było dla niego najważniejszym posiłkiem, bez którego nie jechał na trening.
Te czynniki, sprawiły iż nieco zaniepokoiła mnie jego nieobecność.

do you still love me? || pedriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz