7. Me, you and beach at sunset?

952 34 6
                                    

Kiedyś urodziny Pedro, były dla mnie szczególnie ważne.
Zawsze obchodziliśmy je razem, przez 6 lat naszej owocnej znajomości.

Prawdę mówiąc, każdy wolny czas spędzaliśmy razem.
Byliśmy nierozłączni.
Aż do tego jednego majowego dnia, kiedy to González postanowił wszystko zakończyć.
Tak naprawdę, patrząc na teraźniejsze życie Pedriego, jemu wyszło na dobre.
A mi? Ciężko stwierdzić.

Jednak, ciągle dręczyło mnie, czy jego kariera potoczyłaby się inaczej, gdybyśmy wciąż byli razem.

Niedługo po dwudziestej, wróciłam do hotelu.

Zmierzałam w stronę swojego pokoju, lecz w odpowiednim momencie, wpadłam na Clarę, która kierowała się na stołówkę.
Mimo iż, mówilam że nie jestem głodna, zaciągneła mnie tam za sobą.

Moja przyjaciółka nałożyła sobie swoje ulubione jedzenie, a następnie dosiadłyśmy się do Alejandro, Ansu i Pablo.

Ciężko opisać moją minę, widząc Gavirę w tym towarzystwie.
Jasne, przyjaźnił się z Balde i Fatim, jednak to z Gonzálezem zawsze jadał posiłki.

Zdziwiło mnie też to, że Pedri jak gdyby nigdy nic, siedział dwa stoliki dalej z paroma innymi piłkarzami, w tym Ferranem.

Wszyscy dziś, byli jacyś dziwni.
Dopiero potem, dowiedziałam się że to przez niespodziankę na urodziny Pedriego.
- Wiecie że Pedri ma jutro urodziny, co nie? - zapytał pół szeptem Ansu, kierując pytanie do mnie i Clary.
- Nie, skąd. - prychneła blondynka, patrząc się ma mnie pytającym wzrokiem.
Ja w odpowiedzi, wzruszyłam ramionami, chcąc dać jej do zrozumienia że sama przypomniałam sobie o tym niedawno.

- No w każdym razie, szykujemy dla niego niespodziankę. - dokończył Gavi. - Będzie tort i takie tam sprawy. Bądźcie tu, w jadalni, równo o jedenastej. Jeśli to oczywiście nie będzie żaden problem.
- Nie będzie. - stwierdziła Clara. - Trzeba świętować. Zamierzacie iść do jakiegoś klubu?
- Też nad tym myślałem, ale...
- Ale González nie przepada za klubami. - dokończył za niego Balde. - Zresztą, powinniśmy odpocząć przez następny tydzień od imprez. - oznajmił, a ja dobrze wiedziałam co dokładnie ma on na myśli.
- Dlaczego? Przecież fajnie było. - parsknął Ansu.
-No może i było. Ale skupmy się na meczu, mamy trudnych rywali. - westchnął Alejandro, a jego koledzy zgodzili się z nim i zaczeli debatować na temat swojego kolejnego starcia, przeciwko Niemcom.

Spędziliśmy tak, na spokojnej rozmowie dużą część wieczoru, do momentu aż Alejandro, spostrzegł że nic nie jem.

- Dlaczego nic nie jesz, Valerie? - zwrócił się do mnie, popijąc wodę z cytryną.
- Bo nie jestem głodna.
- Do prawdy? A co jadłaś dziś oprócz croissanta? - zapytał, sprawiając że przy naszym stoliku nastała bezwzględna, krępująca cisza.
- Czy to ważne?
- Tak, ważne. Pewnie twoja odpowiedź brzmi nie. Więc, może powinnaś sobie coś nałożyć.
- Nie chcę. - mruknełam.
- To ja to zrobię za ciebie. - powiedział pod nosem.
- Co? Nie. - zaprotestowałam.

Mimo to, Alejandro odszedł od stołu i wraz z czystym talerzem, powędrował w stronę bufetu, pełnego jedzenia z różnych stron świata.

Ansu, Gavi oraz Clara, wyglądali na nieco zdezorientowanych.
Nie wiedzieli co się dzieje, bo do czasu, byli zajęci dyskutowaniem na temat minionej imprezy.

Zaraz potem, z powrotem pojawił się Balde, stawiając przede mną talerz pełny jedzenia, w tym mojego ulubionego makaronu.
- Nie trzeba było. - mruknełam. - Ale skoro już przyniosłeś mój ulubiony makaron, to czemu nie. - uśmiechnęłam się.
- Smacznego.

Po zjedzonej kolacji i miłym czasie spędzonym z Clarą i trójką nastoletnich piłkarzy, oby dwie wróciłyśmy do swojego pokoju.

Pierwszy raz, od ponad doby ja i moja przyjaciółka, byłyśmy zupełnie same.
Bez Alejandro. Bez Pedriego.

do you still love me? || pedriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz