5. Dreams come true

1K 40 1
                                    

Z samego ranka, dostałam wiadomość że dzisiaj mam dzień wolny od pracy, a trening jest odwołany. Skłamałabym, gdybym powiedziała że się nie cieszę.
Mimo iż praca fizjoterapeutki bardzo przypadła mi do gustu, cieszyłam się na jeden dzień bez treningu.
Noc nie była dla mnie łatwa.
Więcej myslałam nad przeróżnymi sprawami niż spałam.
Rozważałam na przykład co będę dziś robić, co było mało istotne.
Jednak, głównie zastanawiałam się nad tematem jakim był Pedri.
Próbowałam rozwikłać zagadkę jego dziwnego zachowania czy jego kłótni z Balde, o nikomu nie znany powód.
Wniosek z tego był jeden. Muszę z nim poważnie porozmawiać. Bo nie było innego wyjścia, i czy tego chciałam czy nie było to poprostu konieczne.

Z powodu wczorajszej gali, która była dla dużej części osób wyczerpującym wydarzeniem, śniadanie hotelowe zostało przesunięte dopiero na godzinę jedenastą. Dzięki temu, większość mogła szczególnie się wyspać. Większość, nie mając na myśli mnie.
Ja niestety, od przyjazdu do Kataru, nie miałam po drodze ze spaniem, a bardziej wysypianiem.
Krótko mówiąc, trudno było mi spać.
Dlatego, jeszcze przed śniadaniem udałam się na poranne bieganie po mniej zaludnionych ulicach Dohy.

Biegać nie poszłam sama. Bo z Alejandro. Chłopak, zobaczywszy mnie wychodzącą z recepcji, stwierdził iż chce się do mnie przyłączyć. Ja oczywiście, się zgodziłam. Obecność Balde, nie przeszkadzała mi jakoś szczególnie, wręcz odwrotnie. Jego towarzystwo nieraz, działało na mnie relaksująco.

- Pamiętasz że, pojutrze gramy pierwszy mecz? - chciał się upewnić Alejandro, podczas gdy byliśmy już po intensywnym biegu i spacerowaliśmy po centrum Dohy.
- Tak. Nie da się o tym zapomnieć. - parsknełam śmiechem.
- Myślisz ze uda nam się wygrać?
- Nie mam zielonego pojęcia o piłce nożnej. - westchnełam. - Ale sądzę, że wygracie i zajdziecie bardzo daleko. Macie silną reprezentację.
Przez nieokreślony czas, piłkarz bez przerwy mówił o swoim nadchodzącym debiucie na mundialu, ja jako jego dobra przyjaciółka, wysłuchiwałam go i próbowałam pocieszyć gdy miał jakieś złe scenariusze. Jednak później, potrzebowałam zmienić temat.
- Dlaczego kłociłeś się z Pedrim? - zapytałam.
Nastała cisza. Piłkarz początkowo nie odpowiadał, tylko po cichu coś analizował.
- Nigdy nie kłociłem się z nim. - skłamał.
- A wczoraj, na treningu, to o co chodziło, hm? - spytałam, unosząc brew.
- Skąd o tym wiesz? Od Clary?
- Nieważne od kogo. - westchnełam. - Alejandro, po prostu powiedz co było temat waszej kłótni i tyle. - rzekłam stanowczo. - Przyjaźnimy się, tak? - powiedziałam, na co chłopak przytaknął. - Ja mówię tobie wszystko, więc i ty powiedz mi o co chodziło, proszę.
- Chodziło o ciebie.
- O mnie? - odparłam zszokowana.
- Denerwuje mnie to, że Pedri nie daje za wygraną i mimo tego że nie chcesz z nim rozmawiać, on dalej próbuje zrobić wszystko byle byś tylko z nim pogadała i mu wybaczyła. - powiedział oburzony piłkarz. - Nawet do Clary, się o ciebie wypytywał.
- Nie chce żebyś się z nim kłócił. Tymbardziej o mnie. Jest przecież twoim dobrym kolegą. - stwierdziłam, patrząc na Balde.
- Znam go i wiem że, Pedri nie da ci spokoju, Valerie.
- Dlatego z nim porozmawiam. - oznajmiłam.
- To nic nie da. Wręcz pogorszy sytuację. - stwierdził. - Zresztą o czym ty chcesz z nim gadać?
- Ja nie chce, on chce. Ja go tylko wysłucham.
- Po co? - zapytał retorycznie. - Będzie ci się tłumaczył i błagał byś mu wybaczyła. - oznajmił, dając mi jasno do zrozumienia że nie jest za tym, bym rozmawiała z jego kolegą z drużyny.
Może i miał rację, ale dlaczego tak bardzo pragnął byśmy trzymali się od siebie z daleka?
Gdy miałam już stawić jakiś argument, mówiący iż każdy ma szansę na wytłumaczenie, pojawiło się przy nas dwóch nastolatków, którzy rozpoznali Balde i poprosili o zdjęcie i autograf.
Piłkarz bez problemowo się zgodził, a ja zostałam poproszona o wykonanie zdjęcia.
Niestety na tym się nie skończyło, ponieważ nagle otoczyła nas cała, liczna grupa fanów młodego piłkarza.
Wywołało to spore zamieszanie oraz kłopoty.
Duża część fanów, zwracała swoją uwagę na mnie. Dopytywali się kim jestem, niektórzy sądzili że jestem dziewczyną Alejandro.
Balde postanowił ziignorować to pytanie.
Nigdy nie byłam w podobnej sytuacji, na dodatek nie przepadałam za dużymi zgrupowaniami, jeszcze patrząc na to że byłam w dużym centrum zainteresowania.
Cała ta sytuacja była dość przytłaczająca i nie komfortowa, więc ucieszyłam się gdy udało nam się z pomocą wymówki, umknąć dużej grupie osób.
- Zawsze tak jest? - zapytałam, gdy pośpiesznie zbliżalismy się w stronę hotelu.
- Prawie. - odpowiedział Alejandro. - Nieraz to męczące ale da się żyć.
Naszą rozmowę przerwał dźwięk dzwoniącego telefonu piłkarza.
Chłopak szybko odebrał, i odrazu usłyszeliśmy głos Ansu Fatiego.
- Gdzie ty jesteś? Nie ma cie w pokoju, a za dwie minuty zaczyna się śniadanie.
- Byłem pobiegać z Valerie. - odparł Balde. - Już wracamy.
- Aa!! To lepiej się pośpieszcie. - stwierdził, kończąc rozmowę.
- Ansu ma rację.Przyśpieszmy trochę.- uznał, zaczynając biec i zostawiając mnie w tyle.
- Chyba sobie żartujesz! Nie dam rady już biec. Nogi mi zaraz odpadną. - westchnełam głośno, podążając za piłkarzem, który wygladał jakby ani trochę się nie zmęczył, w przeciwności do mnie. - Nie mam takiej kondycji jak ty!
- Nie przesadzaj, Valerie. - zaśmiał się. - Dasz radę. Mamy już blisko. - powiedział, dalej będąc parę kroków przed mną.

do you still love me? || pedriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz