16. Too good heart

1.1K 31 5
                                    

Ta noc definitywnie należała do tych ciężkich nocy, gdy miałam ochotę przestawać żyć.
Po słowach mojej jedynej przyjaciółki, zapragnęłam rzucić wszystko oraz wszystkich i po prostu wrócić do domu.
Bo czułam, że straciłam dwie osoby, które były dla mnie najważniejsze w Katarze.

Ale później, zrozumiałam że jest jeszcze trzecia osoba, na którą, mimo wszystko, mogłam liczyć.

Pedri okazał się być moim ratunkiem, kiedy zapłakana przyszłam do niego w środku nocy.
Przyjął mnie do swojego pokoju i nawet na chwilę nie przestawał pocieszać, trzymając mnie mocno w ramionach.
Jako jedyny był w tak ciężkim dla mnie momencie.

Kiedy obudziłam się około dziesiątej w jego łóżku, przez chwilę, wciąż wydawało mi się że to jakiś śmieszny i nierealny sen.
Bo to naprawdę brzmiało nierealnie.

Obejrzałam się wokół siebie i wzięłam głęboki oddech, próbując zrozumieć to wszystko co się stało.

I wtedy, mój wzrok utkwił w leżącym obok mnie chłopaku.
Boże, na samą myśl, że spędziłam w jego objęciach niemal całą noc, zrobiło mi się duszno.
Pedri był do połowy brzucha przykryty jedwabną złotą kołdrą, a jego twarz wyrażała taki spokój.
Wciąż czułam jego zapach i tą bliskość, jaką mi podarował.

Podniosłam się do siadu, nie chcąc budzić bruneta, który wciąż smacznie spał.
Zastanawiam się, co dalej.
Czy po prostu wyjść, kiedy śpi?
Czy obudzić go i poinformować że muszę już wracać?

Chociaż, prawda była taka, że ani trochę, nie chciałam wracać do swojego przeklętego pokoju.
Wolałam zostać tu, z nim, choć to nie było do końca możliwe.
Nie lubiłam się aż tak narzucać i sprawiać kłopotów, których narobiłam już wiele.

Nie mogłam przestać patrzeć na śpiącego Pedro.
Ten widok był jedyny w swoim rodzaju, bo przecież, niecodziennie widuje się śpiącego Gonzáleza.
W końcu, miałam okazję przyjrzeć się każdemu skrawkowi jego twarzy i mogłam przysiąc, że był idealny.

Po jakimś czasie, doszło do mnie co ja naprawdę wyrabiam i otrząsając się, postanowiłam wstać.
Podnosząc się z łóżka i ściągając z siebie kołdrę, wykonywałam bardzo ostrożne ruchy, byle by go nie zbudzić.
Jednak, nie byłabym sobą, gdybym przez przypadek go nie obudziła.

- Już idziesz? - usłyszałam jego cichy i zachrypnięty głos.

W myślach przeklnełam i przewróciłam oczami, bo jak zwykle, coś musiało pójść nie po mojej myśli.
Odwróciłam głowę i uśmiechnęłam się blado, patrząc na jego zaspane oczy.
- Tak. I tak, już sprawiłam zbyt wiele kłopotów. - westchnełam. - I dziękuję. Naprawdę. - powiedziałam, a mój głos przepełniony był po prostu szczerością.

Chłopak podniósł się do siadu, sprawiając że jego cała klata była widoczna.
- Nie masz za co. - odparł, przełykając ślinę. - Nic takiego nie zrobiłem.
- Zrobiłeś. - zaoponowałam. - Nawet nie wiesz jak wiele.
- Niby co takiego?
- Byłeś. Jako jedyny. W tak trudnym momencie. - wydusiłam z siebie z trudem.

Odpowiedź uzyskałam wtedy, gdy po prostu się uśmiechnął.

- I wiem, że należą ci się wytłumaczenia, o co, tak w ogóle, chodzi. - dodałam po chwili, wzdychając.
- Coż. Jeśli będziesz chciała powiedzieć, to powiesz. - powiedział. - Nic na siłę, Valerie. - westchnął.
- Będę chciała, ale teraz naprawdę muszę już iść. Czeka mnie ciężka rozmowa. - zaśmiałam się nerwowo.
- Czyli jakaś kłótnia? - uniósł brew.
- Och, powiedzmy. - westchnełam. - Clara po prostu... chyba zabardzo idealizuje swojego kuzyna. - stwierdziłam, na co on uniósł brew, a w jego oku pojawiła się iskierka cholernej ciekawości. - Długa historia. - machnełam lekceważąco ręką. - I jeszcze raz. Dziękuję za wszystko, Pedro. - powiedziałam znacznie ciczej i szczerze.
- Zawsze do twoich usług. - zaśmiał się.
- Pamiętaj, ty też możesz na mnie zawsze liczyć. - stwierdziłam, a on skinął w podziękowaniu głową. - Okej, to... ja już naprawdę pójdę. - zająknełam się i obróciłam na pięcie.

do you still love me? || pedriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz