Rozdział 29

248 21 65
                                    

Zapadła cisza. Niewyobrażalna, nie do zniesienia, cisza... Oczy Mglistego Serce stały się szklane, aby po chwili po puszystych policzkach, zaczęły spływać łzy. Jednak nic nie mówiła. Milczała...

Po chwili wybiegła z obozu. Nie przejmowało ją, że jest już ciemno. Chciała być sama...

***

Wilcze Serce był tak zdezorientowany i zaskoczony. Dopiero po chwili, ocknął się z transu w jaki wpadł. Kto mógł to zrobić?

-Czemu mi nie powiedziała?- miauknął zachrypniętym głosem.

Jednak nikt nie mógł odpowiedzieć na to pytanie.

-Wilcze Serce- mruknęła cicho uzdrowicielka, również pogrążona w żalu- powinieneś zapytać Mgliste Serce. Musisz ją znaleźć- dodała.

Kocur skinął głową bez zbędnego czekania. Co jeżeli jego partnerka zechce zrobić sobie krzywdę? Gdyby tylko wiedział, t-to by j-jej bardziej p-pomagał. Dotarło do niego, że mógł stracić śnieżnobiałą- jedynego kota, którego darzył prawdziwą miłością. Biegł, próbując ją odnaleźć. Musiał. Wołał ją, jednak kiedy mu nie odpowiadała, coraz bardziej się niepokoił. Przecież Mgliste Serce miała załamanie nerwowe. A z połączeniem utraty dzieci, to mogło się naprawdę źle skończyć.

Kocur w końcu przy pomocy zapachu, zdołał ją zlokalizować. Od razu tam pobiegł...

***

Mgliste Serce nadal płakała. Nie mogła przestać. Straciła je. Straciła kogoś, kto miał na zawsze zmienić ich życie, kim mieliby się zajmować, kogoś, kto miał uszczęśliwić, przy okazji uczyć samodzielności. Jej życie bez nich straciło sens. W głowie kotki pojawiła się myśl o popełnieniu samobójstwa. Utopić się w tej rzece, pozwolić, aby ciało zabrał nurt czy utopił już na zawsze, sprawić, że wszystko stanie się nieważne.

Gdyby teraz umarła, byłaby tam z nimi. Chyba. Jednak czy to jest tego warte? Przecież nie straciła ich na zawsze. Spotkają się w Klanie Gwiazdy.
A co z Wilczym Sercem? I Szarą Gwiazdą? Czy zrozumieliby jej sytuację?

W tej jednak chwili, nie myślała o tym jakoś specjalnie dogłębnie, gdyż chęć popełnienia samobójstwa walczyła ze zdrowym rozsądkiem.

Czuła się jak w jakimś śnie. Wszystko było puste. Tylko szarość. I jej odcienie. Nie było innych barw...

Już chciała wstać, oddać się rzece, aby pochłonęła nią i jej rozpacz, jednak poczuła, jak ktoś podniósł jej podbródek i otulił ją swoim ogonem, przytulając przy tym śnieżnobiałą. Kotka wiedziała, kto to.

-Mgiełko, nie płacz...

-To moja wina! To przeze mnie one nie żyją!- krzyknęła rozpaczliwie.

-Nie mów tak, to nie jest twoja wina- wymruczał.

-Wilcze Serce, przecież to ja...

-Nie, Mgiełko, przestań tak mówić- miauknął i spojrzał w jej oczy- To nie jest twoja wina. Przecież sama nie otrułaś się jagodami.- kotka przestała płakać i spojrzała zdziwiona na Wilcze Serce.

- Jagodami? Jakimi jagodami? - zapytała zaskoczona.

Dopiero teraz dotarło do niebieskiego, że kotka nie miała nadal pojęcia, co przyczyniło się do tej tragedii.

Wojownicy: Mgła 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz