twenty two

77 6 3
                                    

~•Maddison•~

Nie wiem, czy to ja jestem tak bardzo rozchwiana emocjonalnie, czy po prostu moje życie jest aż tak popierdolone. Od dłuższego czasu nie myślę zupełnie nad tym co robię, tylko daje się ponieść emocjom, które wprowadzają mnie w coraz większe gówno. Tak naprawdę to nie ogarniam zupełnie niczego i sama nie wiem czego chcę. Nie wiem, czy tak naprawdę kocham dwóch chłopaków naraz, czy żadnego z nich. Od kilku dni zaczynam czuć coś do Victora i chłopak naprawdę jest dla mnie troskliwym facetem, ale gdy tylko Milan pojawia się gdzieś obok, to tracę nad sobą kontrolę. Nie umiem w racjonalny sposób wytłumaczyć sama w sobie, czy dalej jestem w nim szczerze zakochana, czy chłopak po prostu mnie pociąga. Nienawidzę go całym sercem i najchętniej wbiłabym mu nóż w plecy, ale nikt nie działa na mnie tak jak on. Tylko on potrafi sprawić, że wszystko dookoła przestaje mieć znaczenie i liczą się tylko chwile i przyjemności.

Po tym jak blondyn znowu zrobił mi złudną nadzieję i zostawił bez żadnego wytłumaczenia miałam ochotę rzucić się na ziemie i zacząć płakać oraz walić pięściami w podłogę. Byłam tak bardzo załamana i zrozpaczona, że nie miałam siły na nic. Bolała mnie jego obojętność, a bardziej niezdecydowanie, bo nigdy nie wiedziałam czego sie spodziewać. W momencie kiedy między nami zaczęło robić się coraz lepiej, to wszystko musiało runąć. Jeszcze nigdy nie udało nam się zakończyć spotkania w miły i przyjemny sposób. Za każdym razem nienawidzę go jeszcze bardziej, ale nie potrafię się odciąć i uwolnić. Pomiędzy nami jest coś naprawdę dziwnego, czego tak naprawdę nie da się opisać w żaden racjonalny sposób. Przy każdym widzeniu linia nienawiści i miłości skacze jak pojebana, jednak nigdy nie widomo w którą stronę.

Ta sytuacja sprzed chwili to był ogromny impuls. Sama nie spodziewałam się, że między nami dojdzie jeszcze kiedykolwiek do takiego zbliżenia, ale jednak. Po jego słowach, które standardowo miały być żartobliwe i prześmiewcze coś pokierowało mną, aby pocałować go ten ostatni raz. Niby ostatni, ale z tyłu głowy liczyłam na lepszy rozwój sytuacji. Wiedziałam doskonale, że nigdy nie będziemy razem po tym wszystkim, ale emocje wzięły góre. Nie miałam zamiaru wchodzić z chłopakiem w bezsensowną wymianę zdań, tylko po prostu to zrobić. Po jego reakcji byłam pewna, że zaraz wylądujemy razem w jego sypialni i będziemy się namiętnie kochać. Byłam wręcz pewna, że jego też do mnie ciągnie i nie jest w stanie się powstrzymać, skoro specjalnie zabrał mnie do siebie, a potem oddawał moje pocałunki.
Niestety wszystko musiał chuj strzelić i chłopak standardowo mnie zranił i zostawił.

Nie miałam już siły dalej się drzeć i prosić chłopaka, aby wrócił, choć to było pierwsze, co przyszło mi do głowy. Wolałam faktycznie wyjść z tego domu i nigdy więcej nie postawić tutaj swojej nogi. Założyłam swoje buty, chwyciłam za klamkę i ze łzami w oczach skierowałam się do mężczyzny, który miał mnie zawieźć do domu. Byłam tak bardzo wściekła, że nie potrafiłam rozmawiać z nim w przyjazny sposób, tylko co chwilę coś odburkiwałam i wyglądałam za okno.

~•~

-Maddison kurwa!-wrzasnął Victor, gdy tylko weszłam do domu.-Gdzie ty się podziewałaś? Dlaczego nie odbierałaś ode mnie telefonu?

-Jaa... przepraszam.-wydusiłam ledwo z siebie i znowu wpadłam w histerie.

-Ejjj kochanie.-odpowiedział przejęty i mocno mnie przytulił.-Coś z rodzicami? Ktoś Ci zrobił krzywdę?!

-Nieee, nic z tych rzeczy.-mruknęłam.-Nie mam siły o tym mówić, porozmawiamy jutro.

-Maddie nie odpuszczę Ci.-warknął nagle.-Martwię się o Ciebie, nie po to jestem przy tobie, abyś nie mogła mi się nie wygadać.

Mistakes of youth Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz