Rozdział czwarty.

948 49 0
                                    


Byłam na niego taka zła, wkurzona. Najpierw szopka w szkole, potem w kawiarni. Nie jestem małym dzieckiem, żeby ktoś mi rozkazywał. Na moje szczęście mama siedziała w salonie z Mattem i oglądała jakiś film, tata pewnie zajmował się papierkami w swoim biurze. Przemknęłam po cichu do sypialni i mogłam na spokojnie pójść pod prysznic.
Gdy wróciłam do pokoju wzięłam telefon do rąk by napisać sms'a do Charlotte
Dzięki, że mnie zostawiłaś. - wystukałam.
Przecież Ci nie nie zrobił, a jeszcze za nas zapłacił. Do jutra paskudo xx - przeczytałam w odpowiedzi zwrotnej.

Odłożyłam telefon pod poduszkę i założyłam piżamę, a chwile później leżałam już w łóżku.
Sen miałam ten sam co ostatniej nocy, przez co znów obudziłam się o 5 rano i nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Założyłam dresy i wyszłam pobiegać, chwile przed 6 byłam z powrotem w domu, a tam czekały na mnie 3 sms'y od Louis'a

Nie mówiłem, że masz zakaz wychodzenia z domu? - ten przyszedł o 5:38
Jak do Ciebie piszę, to masz odpisywać - ten pojawił się o 5:40
Czekaj na mnie o 7:50 przed domem, jak Cię nie będzie to już po tobie. - ten pojawił się pare minut przed 5.


Stwierdziłam, że mu nie odpiszę, ale dzisiaj już mu się nie będę stawiała, poczekam na niego. Poszłam pod orzeźwiający prysznic i wyciągnęłam z szafy czarne spodnie z dziurami i do tego luźny biały t-shirt.
Umalowana i spakowana zeszłam na śniadanie, które musiałam oczywiście przyrządzić sobie sama.
-Patricia, odprowadź dzisiaj do szkoły Matt'a bo muszę iść już do pracy, a ojca już nie ma.
-Dobrze mamo.
-W lodówce macie naszykowane drugie śniadanie, a na blacie leżą pieniądze, które możesz wziąć za tą przysługę.
Napisałam Louis'owi sms'a, że muszę zaprowadzić brata do szkoły i żeby po mnie nie przyjeżdżał.
będę za 15 minut to go zawieziemy.  - odpisał mi, a gdy się postawiłam, że poradzę sobie sama dostałam kolejną wiadomość:
Nie dyskutuj ze mną, bo wiesz, że i tak zrobię po swojemu

Dzięki Louis, przez Ciebie i przez tego głupiego ośmiolatka rodzice się dowiedzą o tobie.
-Matt! Gotowy już jesteś?
Nie usłyszałam odpowiedzi, ale za to młody z pełnym uśmiechem pojawił się na dole.
-Zostaniesz zawieziony przez mojego kolegę, ale jeżeli piśniesz chociaż słówko rodzicom to, nigdy więcej nie zabiorę Cię ze sobą do kina ani do wesołego miasteczka. Rozumiesz?
-A kto to jest?
-Mój kolega ze szkoły.
Młody nic już nie mówił, włożyłam mu do plecaka kanapki i wodę, sama schowałam swoje jedzenie i zabrałam z blatu pieniądze.
Postawiłam przed bratem miskę z płatkami i dokończyłam swoje śniadanie.
Usłyszałam znajomy warkot silnika i już wiedziałam kto to przyjechał.
-Chodź ubieraj się.
Założyłam buty i skórzaną kurtkę po czym zabrałam swoją torbę i otworzyłam drzwi, młody wyleciał pierwszy i zaczął podziwiać auto. Louis przedstawił mu się, po czym otworzył drzwi aby wsiadł. Opuścił fotel.
-A dla Ciebie jakieś specjalne zaproszenie mam wysłać?
Nie odezwałam się nic i wsiadłam do auta. Chłopak zamknął drzwi od mojej strony i zaraz znalazł się na miejscu obok. Podałam mu adres i ruszył. Młody był w niebo wzięty. Nasz tata nigdy tak szybko nie prowadził auta jak Louis, nawet gdy się śpieszył jechał zgodnie z przepisami.
Zaprowadziłam Matt'a do szkoły i z powrotem wróciłam do chłopaka.
-W szkole masz być o 8:15 a jest dopiero 7:52 więc jedziemy na kawę.
Nie odezwałam się nic, bo i tak wiedziałam, że nie mam szans z nim wygrać. Podjechaliśmy pod strackburs'a i wziął na wynos dla mnie Latte i coś dla siebie.
-Pierwsza ważna rzecz. Jeżeli pisze do Ciebie, to masz mi odpisywać. Druga, jeżeli ci coś każe zrobić to masz mnie słuchać, po trzecie dzisiaj idziemy do moich znajomych więc o 18 jestem po Ciebie.
Zaśmiałam się pod nosem, "Na pewno z tobą pójdę" - powiedziałam w myślach.
-Jeżeli nie będziesz gotowa to ja Cię ubiorę i siłą tam zaciągnę.
-Moi rodzice będą w domu, więc nawet nie waż się niszczyć mi życia.
-Zniszczone życie byś miała gdybym Cię wtedy nie uratował.
-Możesz mi już kurwa o tym nie przypominać? - Poczułam jak w moich oczach zaczęły zbierać się łzy.
-Będę póki nie zaczniesz szanować tego co dla Ciebie robię.
Odpalił samochód i tak jak myślałam wysadził mnie pod szkołą. Oczywiście musiał się popisać i wszedł w zakręt z piskiem opon. "Moje życie już nie ma sensu" - pomyślałam gdy tylko zobaczyłam dziesiątki osób spoglądające na nas.
-Dzięki Louis za zrujnowanie mi życia szkolnego.
Wysiadłam z auta, a po chwili poczułam jak złapał mnie za nadgarstek.
-Sądzisz, że je zrujnowałem? To co powiesz na to? - wpił się w moje usta i zaczął zachłannie mnie całować. - nie rób teraz żadnych akcji bo jeszcze bardziej pogorszysz swoją sprawę - wyszeptał do ucha zaraz po tym jak przerwał pocałunek.
Wkurzona odeszłam od niego próbując zakryć czerwień na policzkach. Wbiegłam do szkoły, żeby znaleźć się jak najszybciej szafek szkolnych. Zaraz potem poszłam na lekcje.
Oczywiście na każdej przerwie słyszałam jak laski szeptały między sobą i pokazywały na mnie.
Gdy tylko wyszłam ze szkoły zobaczyłam znajome Porsche, uderzyłam się ręką w głowę i udałam, że nie widzę tego auta i zaczęłam iść w stronę domu. Zdążyłam może przejść 100 metrów a już Louis znalazł się koło mnie, jechał autem ale bardzo powoli aby dotrzymać mi tempa.
-Wsiadaj, nie chce mi się z tobą kłócić znów, chyba, że mam odwalić Ci znów jakąś szopkę typu wsadzenia Cię siłą do auta.
Znów się poddałam i wsiadłam, ale nie odezwałam się do niego ani słowem.
-O 18 jestem po Ciebie. Załóż coś ładnego.
Nawet nie odpowiadając wysiadłam z auta i poszłam do domu. Tam zabrałam się za robienie lekcji, aby tylko wyrobić się przed czasem. Około 16 wróciła mama z Matt'em i zaczęła robić obiad,a ja w tym czasie poszłam pod prysznic. Wysuszyłam i wyprostowałam włosy nakładając na siebie delikatny makijaż. Założyłam na siebie gładkie czarne rurki i białą koszulkę baskinkę, do tego wybrałam biało-złote balerinki i złoty łańcuszek. O 17 mama zawołała nas na obiad. Gdy zeszłam tam ubrana od razu zaczęła wypytywać się gdzie idę. Nie odpowiedziałam jej, zjadłam szybko posiłek i wróciłam do siebie. Napisałam krótkiego sms'a Charlotte, że mam nadzieje, że przeżyje dzisiejszy wieczór. Usłyszałam dzwonek do drzwi, wiedziałam, że to Louis i wiedziałam też, że będzie ze mną źle jak wrócę. Matka wymyśli jakąś śmieszną historyjkę i opowie tacie, że jestem panią do towarzystwa, bo przecież nigdy żaden chłopak się mną nie interesował. Ku mojemu zdziwieniu moja mama była zauroczona chłopakiem, bo to ona otworzyła drzwi i go wpuściła do środka.
-Tak Louis pozwalam Ci zabrać moją córeczkę, tylko wróćcie przed dwunastą, bo ona jutro do szkoły idzie. - Mama siedziała rozweselona, nie powiedziała żadnego niemiłego komentarza, gdy weszłam do pokoju.
-Dziękuje Pani Rasac. Do widzenia. - uśmiechnął się do mojej rodzicielki i pocałował w dłoń. Louis Tomlinson takim dżentelmenem? Nie pomyślałabym. - Gotowa? - zwrócił się do mnie. Niepewnie kiwnęłam głową i wyszliśmy z domu.
-Ładnie wyglądasz.
-Ty też niczego sobie - miał jeansowe rurki, znów z opuszczonym krokiem, czarną koszule, lekko rozpiętą na górze i jeansową marynarkę.
-Zapraszam do auta. - otworzył mi drzwi i zaraz znalazł się koło mnie. - nie mówiłem Ci tego rano, dobrze całujesz. - uśmiechnął się, a ja oblałam się rumieńcem.

Bad Time | L.T ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz