Chapter Seventeen

656 41 0
                                    

Każdy, nawet mój najmniejszy ruch był pilnowany przez Louis'a, nawet to jak ją podnoszę.
Gdy tylko ją na karmiłam, od razu umieściłam ją w wózku aby móc ją uśpić. Natłok wszystkiego zaczyna mnie niszczyć. Spojrzałam na zegarek, było już po 17, Nie zamierzałam wychodzić z pokoju, ale denerwowała mnie obecność Louis'a który dalej stał i patrzył co robię. Położyłam się więc na łóżku i zwinęłam w kłębek. Spojrzałam na stłuczoną lampkę, która leżała zaraz koło mnie. Wiem, że powinnam to posprzątać.
Gdy w końcu udało mi się nabrać siły podniosłam się i zaczęłam w pierwszej kolejności zbierać ubrania, chowając je do szafy, potem zabawki. Przykucnęłam przy lampce i przy moim szczęściu zacięłam się potłuczonym kloszem. Zaraz obok znalazł się Louis, który siłą odciągnął mnie i pchnął na podłogę. Poczułam się jak bym była jakąś rzeczą, nic nie wartą. Obmyłam sobie lekko rozcięty palec wodą i w lusterku napotkałam wściekły wzrok Louisa, momentalnie opuściłam wzrok. Jego ciepłe ręce pomogły mi odwrócić się przodem do niego. Przytulił mnie do siebie i głaskał po plecach.
-Przepraszam. Poniosło mnie trochę.
Starałam wyrwać mu się, bo nie pozwolę aby ktoś mnie tak traktował i bił, może to nie było aż tak mocno, a nawet w celu ogarnięcia mojego napadu, ale nie pozwolę. Poszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko.
-Patricia, porozmawiasz ze mną?
-Nie mamy o czym - wyszeptałam - najlepiej by było jakbyś wyszedł.
-nie nie wyjdę stąd póki ze mną nie porozmawiasz.
Nie mam zamiaru dalej z nim dyskutować, wzięłam swój telefon i słuchawki aby móc posłuchać muzyki, ale on wyrwał mi go.
-Za dwie godziny idę spotkać się ze Stanleyem, nie interesuje Cię to?
-Nie za bardzo - rzuciłam obojętnie.
-to wiedz tyle, że to chodzi o Ciebie, idę z nim wyrównać rachunki o to co zrobili Ci członkowie jego gangu. Pamiętasz jak nie odzywałem się do Ciebie przez te jebane dwa tygodnie? Chciałem aby oni dostali to na co sobie zasłużyli.
Wielka gula utknęła mi w gardle, nie wiedziałam co mam powiedzieć.
-to co robię, jest wyłącznie o twoje i J. bezpieczeństwo.
Tym gadaniem wcale mi nie pomagał. Teraz o ja czułam sie za wszystko winna, za to, że na niego i jego znajomych zesłałam niebezpieczeństwo.
-dobra widzę, że i tak masz to w dupie. Wiec do zobaczenia, może. - zaczął kierować się w stronę drzwi, nie wiedziałam co mam zrobić i powiedzieć.
-Louis, czekaj - wyszeptałam, a on stanął w miejscu odwracając się w moją stronę. Podniosłam się z łóżka i do niego podeszłam, czekając na jakiś ruch z jego strony, objął mnie i przytulił do swojego torsu.
-przepraszam królewno.
-to ja powinnam Cię przeprosić.
-nic więcej nie mów, tylko mnie pocałuj - wpiłam się w jego usta z zachłannością.
-Proszę, uważaj na siebie. Nie chce Cię stracić
Zaburczało mi w brzuchu na co Louis się zaśmiał.
-idź coś zjeść lepiej.
-o której jedziesz?
-Koło 18.30, chcemy być wcześniej.
-mogę wyjść w takim razie z dziewczynami na spacer?
-nie, bo boje się o Ciebie, nie wiesz na co ich stać. Jutro, jak wrócę to pójdziemy gdzieś.
-no dobrze.
-chodź zrobię Ci coś do jedzenia. Możemy małą samą zostawić?
-tak, nie obudzi się za szybko.
Przemknęliśmy się po cichu do kuchni, usiadłam na blacie i patrzyłam jak Tommo robi dla mnie naleśniki z czekoladą.
-proszę, zjedz to ładnie, a dostaniesz nagrodę
-poczułam się jak małe dziecko które nie słucha się rodziców.. - udałam obrażoną, a Louis pocałował mnie w policzek.
-Muszę już iść. Pamiętaj, nie wychodź poza teren domu.

Bad Time | L.T ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz