Rozdział dwunasty.

765 41 0
                                    

Louis mnie przytulił i zaniósł do sypialni. Położył się razem ze mną i zasną myśląc, że ja też już odpłynęłam. Powoli wyszłam z łóżka i wróciłam do łazienki. Napisałam sms'a do przyjaciółki, że nosze w sobie dziecko gwałciciela i wyciszyłam telefon.Przeszukałam wszystkie półki w poszukiwaniu żyletki. W końcu znalazłam. Usiadłam na wannie i przejechała po zewnętrznej części ręki, dość lekko ostrzem, potem każdy kolejny ruch stawał się coraz głębszy. Postanowiłam tym ostatnim cięciem zakończyć swoje życie, gdy już zaczęłam wbijać żyletkę Louis wparował do łazienki i wytrącił mi ją z ręki.
-Co ty kurwa odpierdalasz? Chcesz się zabić?
-Zostaw mnie - nie miałam odwagi na niego spojrzeć.
-Patricia, poradzisz sobie, nie jesteś sama. Pomogę Ci.
-Nie rozumiesz, że matka wywali mnie z domu?
-To zamieszkasz u mnie!
-Wyjdź stąd!
-Nie będziesz kurwa mi rozkazywała w moim domu.. Daj mi tą rękę - nie miałam zamiaru go słuchać, ale siłą złapał mnie za nią i przemył wodą utlenioną. Chwile potem opatrzył ją bandażem z apteczki. -Nie stawiaj mi się, bo to dla Ciebie się źle skończy.
-Odwieź mnie do domu.
-Miałem właśnie taki zamiar, ubieraj się.
Po chwili byliśmy już pod moim domem. Bałam się tego co może się wkrótce stać. Darmowej aborcji nie uzyskam, nawet pozwolenia na nią, bo nie mam zamiaru mówić, że to dziecko z gwałtu. Louis wszedł ze mną do domu, przywitał się z moją mamą, a ja od razu poszłam na górę.
*Louis POV*
Patricia jak zwykle uciekła, ale ja miałam zamiar powiedzieć jej mamie prawdę.
-Pani Rasac, mógłbym z panią porozmawiać o pewnej ważnej sprawie?
-słucham Cię Louis.
-Patricia jest w ciąży - wypaliłem bezpośrednio.
-Żartujesz sobie prawda? Jeżeli nie, to dla niej w tym domu nie ma miejsca, a Ty zejdź mi z oczu! - krzyknęła na mnie rozwścieczonym tonem.
-Nie, żartuje, z takich spraw nie można, ale to jest dwa razy bardziej poważniejsza sprawa niż sobie pani to wyobraża.
-i mam Cię teraz wysłuchać? Chłopaka, który zrobił mojej córce dziecko?
-Miło by było. Poznałem Patricie po imprezie, to było coś strasznego. Uratowałem ją przed, to znaczy... przyszedłem trochę za późno, bo już jeden z trzech to zrobił. - jej mama patrzyła na mnie z przerażeniem.
-Dlaczego ona mi nic nie powiedziała?
-Bo się Pani bała.
Jej matka złapała mnie za rękę i zabrała do pokoju Patrici, która leżała na łóżku i płakała. Od razu znalazła się koło niej i ją przytuliła.
-Kochanie, spójrz na mnie - powiedziała, a blondynka od razu to zrobiła. - Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym co się stało?
-Louis! Jak mogłeś mi to zrobić? - blondynka wyszeptała. - WYNOŚ SIĘ STĄD! -Nie miałem zamiaru opuszczać tego pokoju - powiedziałam Ci, że masz się wynosić! nie chcę Cię znać. - po tych słowach poczułem dziwne ukłucie w sercu, ale wiedziałem, że dziewczyna jest po prostu na mnie zła. Postanowiłem więc odpuścić.
*Patricia POV*
Wtuliłam się w ramiona mamy i płakałam, ona kołysała mnie, tak jak byłam małym dzieckiem.
-Cicho, kochanie, cicho. Damy sobie radę. Możesz równie dobrze oddać to dziecko do adopcji zaraz po urodzeniu, nie musisz się wcale tym przejmować. - rodzicielka przytuliła mnie do siebie mocniej i próbowała mnie uspokoić. - Kiedy to się stało? - zapytała gdy już nie płakałam, tylko byłam w nią wtulona.
-W połowie października.
-Kochanie, nie bądź zła na Louisa, to bardzo dobry chłopak.
-Tak, wiem, to dzięki niemu jakoś żyje.

Bad Time | L.T ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz