Chapter twenty seven

598 36 2
                                    

Po piątkowej pracy zajęłam się sprzątaniem, które musiałam skończyć przed przyjściem Louisa z pracy, by móc mu powiedzieć, że pod wieczór przyjdzie Emma z chłopakiem. Naszykowałam Ballantine'sa dla chłopaków.
-Louis, nakarmisz Jessie?
-A co mam jej dać?
-W lodówce naszykowane jest mleko, podgrzej. Ja muszę zrobić jeszcze listę zakupów i dań na jutrzejszy wieczór.
-O której maja przyjść ta twoja koleżanka?
-Koło 19.
-A wiesz, że już jest 18.30?
-To położysz jeszcze spać J?
-I znów nie będzie nam spała w nocy.
-Zajmę się nią wtedy. Nie musisz się martwić.
-A potem nie będziesz w stanie nic przygotować. Położysz ją później.
-Rób co chcesz. Tylko mi ją teraz nakarm.
Gdy zadzwonił dzwonek, miałam już przygotowane obie listy. Pobiegłam otworzyć drzwi.
-Cześć. Zapraszam do środka.
-Patricia, to jest mój chłopak Robin.
-A Louis aktualnie jest na górze z Jessie, niedługo powinien zejść. Wchodźcie do salonu.
Gdy rozsiedli się na kanapie, po chwili zszedł mój chłopak. Gdy zobaczył naszych gości, w jego oczach dostrzegłam złość.
-Co Ty kurwa robisz u mnie w domu? Wypierdalaj stąd Robin, bo jak nie, to zrobię to z dwojoną siłą.
-Zachowuj się Louis.
-Przez jego jebanego kolegę wylądowałem w szpitalu. Liczę do trzech, a Ciebie już tu ma nie być!
-Oj stary, posłuchaj się swojej dziewczyny.
Nawet nie zdążyłam zauważyć kiedy Louis podał mi córeczkę, a już wyciągał Robina z domu.
-Mówiłem Ci kurwa, że masz stąd wyjść, a Ty mnie nie posłuchałeś - kątem oka zobaczyłam, jak Louis z pięści uderza chłopaka mojej koleżanki. - a teraz, za to, że śmiałeś się przyjść do mnie do domu - brunet znów dostał, tym razem ze zdwojoną siłą.
-Patricia, proszę Cię zrób coś.
-Emma przepraszam. - Odłożyłam J do huśtawki i wybiegłam przed dom.
-Proszę Cię Louis uspokój się. Sąsiedzi patrzą. - próbowałam go zatrzymać od kolejnych uderzeń, ale moje słowa nie skutkowały, więc złapałam go za rękę ale ją szybko wyrwał. - Louis proszę, uspokój się. To moja wina, nie wiedziałam. Nie zapraszałabym ich gdybym wiedziała. Proszę zostaw go. -Tym razem mocniej przytrzymałam jego rękę, za co i nawet ja dostałam. Ale gdy zrozumiał swoje posunięcie zostawił chłopaka i od razu podszedł do mnie, próbując mnie do siebie przytulić. Odsunęłam się jak najdalej od niego.
-Emma, przepraszam. Idźcie już. Naprawdę przepraszam. - powiedziałam gdy ją zobaczyłam
-Patricia, ale nic Ci nie jest? - zapytała z troską stojąc już niemalże naprzeciwko mnie. Puściłam swój bolący nos.
-Nie, to tylko trochę krwi, trochę kr... - zatrzymałam się w połowie słowa. - Będzie lepiej jak już pójdziecie.
Po tych słowach wbiegłam do domu i pierwszą rzeczą jaką zrobiłam wzięłam śpiącą już Jessie i zaniosłam na górę. Zaczęłam pakować swoje rzeczy do walizki. To już był trzeci raz jak mnie uderzył. Wcześniej to tylko było z otwartej ręki, teraz przegiął.
-Patricia, co Ty wyprawiasz?
-Nie widzisz, że się pakuje? Nie mam już człowieku do Ciebie siły - w moich oczach zaczęły zbierać się zły. - Powiedziałam Ci już dawno, że nie pozwolę się bić! To był twój ostatni raz, jak to zrobiłeś.
-Wiesz, że Cię nigdzie nie puszczę dzisiaj?
-Dzisiaj nie zamierzam opuszczać domu, ale Ty śpisz na kanapie w salonie i gówno mnie to obchodzi!- wiem, że nie powinnam krzyczeć, bo mogę obudzić dziecko, ale naprawdę już nie miałam pomysłu jak mam do niego dotrzeć.
-Możecie mi powiedzieć co się u was dzieje? - do naszej, wróć Louisa sypialni wszedł Oscar. - O kurwa. Koleś coś Ty jej zrobił?
-Nie twoja sprawa młody.
-Jeżeli tutaj dłużej zostanę, to któregoś razu pewnie mnie zakatuje na śmierć.
-Patricia! - spojrzałam się na starszego Tomlinsona, z którego ust wyszło moje imię.
-no, co. Taka prawda, wyjdź stąd bo nie chcę Cię widzieć.
-Nie myśl, że tak szybko się mnie pozbędziesz.
Gdy tylko wyszedł usiadłam na łóżku i pozwoliłam moim łzom swobodnie spływać.
-Jestem pewien, że wszystko się ułoży.
-Nie Oscar, już nigdy nic się nie ułoży. Nie mogę być z nim dłużej. Moja psychika dłużej tego nie wytrzyma. Mogę mieć do Ciebie jedną prośbę?
-No słucham. - uśmiechnął się do mnie.
-Dam Ci listę zakupów, pojedziesz rano i kupisz wszystko co na niej jest?
-Nie ma problemu. Jesteś dla mnie jak siostra.
-Dziękuję. - Przytuliłam chłopaka, po czym wyszedł z pokoju. Gdy podeszłam do lustra w łazience, ucieszyłam się widząc, że nic strasznego mi się nie stało. Bałam się, że mój nos może być złamany, ale na szczęście nic takiego się nie stało. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka. Wtedy usłyszałam kłótnię, która rozgrywała się na dole, gdy miałam wstać dostałam sms'a od Emmy.
„Wszystko z tobą w porządku? Martwię się."
Odpisałam, żeby się nie martwiła o mnie, bo wszystko od jutra się zmieni.
Tak, mam zamiar wynieść się z tego domu. Nie wiem czy będę w stanie dać kolejną szanse Louisowi, mimo, że tak mocno go kocham. Może tak naprawdę nie jesteśmy dla siebie przeznaczeni? Może po prostu musi tak być.
Koło drugiej w nocy obudziła mnie płacząca Jessie. Wzięłam ją na ręce i zeszłam przygotować mleko. Zobaczyłam, że w salonie wciąż jest włączony telewizor, a Louis siedzi i pije już trzecie z kolei piwo.
Starałam się jak najciszej dotrzeć do kuchni, ale moja noga uderzyła w jakąś maskotkę, która wydała z siebie dziwny dźwięk. Nie zwracając na to uwagi weszłam do kuchni, ale zaraz za mną także Louis.
-Jesteś taka seksowna. Nie zostawiaj mnie kochanie. Wiesz, że bez ciebie uschnę.
-Idź lepiej spać, nie mam zamiaru z tobą rozmawiać.
-Ale właśnie to robisz. Pozwól mi się do Ciebie przytulić, dać pocałować i sprawić Ci przyjemność.
-Zapomnij. Nie chcę mieć nic z tobą wspólnego w tym momencie. Daj mi nakarmić dziecko i pozwól iść spokojnie spać.
-Wiedz, że jak odejdziesz nie dam Ci spokoju.
-Przestań już.
Moim uszom dobiegł dźwięk, który oznaczał zakończenie podgrzewania. Wyminęłam chłopaka i jak gdyby nigdy nic wróciłam do sypialni.

Rano obudził mnie budzik, ubrałam się szybko w dresy i obudziłam Oscara. Zmieniłam plan, ja pojadę po zakupy, a on ma zająć się J.
W luźnym koku ruszyłam do samochodu. Gdy już miałam wszystko co potrzebowałam zabrałam się za pieczenie czekoladowo-malinowego tortu, który tak bardzo uwielbiają moi rodzice. Robienia różnych przystawek, w tym koreczków i kanapeczek. Robiłam wszystko naraz. Gdy znalazłam wolną chwilę zadzwoniłam do mamy, żeby przyjechała pomóc mi w przygotowaniu głównego dania, ponieważ ja musiałam przygotować salon na przyjście dwudziestu paru osób. Ustawiłam w różnych miejscach wypożyczone stoliki, a na nich plastikowe talerzyki i już w prawie wszystkie przygotowane dania. Z tego co doniósł mi Oscar, Louis opiekował się Jessie, dzięki czemu nie pokazywał mi się na oczy. Nie chciałam mówić mamie o tym co podjęłam, w tak ważny dzień dla niej. Gdy było już wszystko gotowe wygoniłam ją do siebie, żeby mogła się naszykować. Pewnym krokiem weszłam do sypialni, a widok który tam zobaczyłam zwalił mnie z nóg. Louis i wtulona do niego Jessica spali. Mimo swojego porywczego charakteru wiedziałam, że zdążył pokochać małą i, że nie byłby w stanie ją uderzyć, ale i tak nie zmieniłam zdania co do wyprowadzki.

*jest to przedostatni rozdział. Jeśli chcecie druga część, to piszcie ;)

Bad Time | L.T ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz