Chapter twenty one

684 39 3
                                    

-Przesuń się, chcę położyć się spać.
-Nie, póki ze mną nie porozmawiasz.
-A może kurwa, nie mam ochoty z tobą gadać?
-Już to robisz, nawet kłócisz się ze mną. - wstał i podszedł do mnie. - Stęskniłem się za tobą. Przepraszam, że to zrobiłem - przycisnął mnie do ściany i pocałował, gdy tylko udało mi się go odepchnąć dostał z liścia.
-Za co dostałem?
-Za gówno wiesz? Od 3 dni marzyłam, żeby to zrobić. Dobranoc.
Wyminęłam go i wzięłam Jessie do łóżka.
-Mogłabyś przestać się fochać?
-Nie, nie mogę. Co miałeś w tej pustej głowie?
-No jak sama mówisz, że pustej, to chyba nic? - myślał, że to jest śmieszne. Tak to było śmieszne, próbowałam powstrzymać uśmiech, ale mi się to nie udało - Patricia, no proszę. Nie gniewaj się na mnie. - podszedł do łóżka i położył się kładąc głowę na mojej piersi.
-Zamknij się już i idź spać.

*Dwa tygodnie później*
-Mamo, zajmiesz się J.? - zrobiłam słodkie oczka do rodzicielki.
-A gdzie wychodzisz?
-Louis chce zabrać mnie dzisiaj na kolacje.
-Wybaczyłaś już mu ten głupi żart?
-Właśnie, to jest przeprosinowa kolacja.
-No przecież, wiesz, że się nią zajmę. Gdzie jedziecie?
-Nie wiem dokładnie, ale mówił, że to czterogwiazdkowa restauracja.
-Więc leć się szykować i załóż jakąś sukienkę żeby ładnie wyglądać.
-Myślisz, że z tym brzuchem po ciąży mogę ładnie wyglądać? Bo mi sie nie wydaje.
-Będziesz ćwiczyć to zniknie, a że nic nie robisz, to nie marudź.
-Wiesz co, kochana jesteś. - pocałowałam mamę w policzek i poszłam do pokoju. Wygrzebałam z szafy jakąś sukienkę, jedną z nielicznych i poszłam pod prysznic. Włosy zakręciłam na lokówce, tworząc delikatne fale i zrobiłam lekki makijaż, dopełniając go winną pomadką. Gdy byłam już gotowa zeszłam do mamy, która bawiła się z Jessie.
-Wracasz na noc?
-A dlaczego nie? Powinnam być najpóźniej o dwunastej.
-No, wiesz jeśli mu wybaczysz to nie wiadomo co się później stanie. Możecie skończyć w łóżku.
-Maaaaaamo! Możemy nie rozmawiać na ten temat?
-Przecież kochanie się to nic złego.
-Przestań no! - zaśmiałam się, a moja rodzicielka kontynuowała dalej ten temat.
-Dobry jest w łóżku?
-Możesz skończyć?
-No, zdradź mamie, robiliście to gdy wrócił?
-Nie! Jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć, to jeszcze z nim nie spałam.
-Grzeczna dziewczynka. Myślałam, że miałaś już to za sobą.
-Pierwszą osobą jaka mnie dotknęła to ojciec Jessicy.
-A ja podejrzewałam, że puszczasz się na prawo i lewo.
-Dzięki mamo, że masz taką opinię na mój temat.
Rozmowę przerwał nam dzwonek do drzwi, szybkim krokiem poszłam je otworzyć. Stał w nich ubrany w czarne rurki i białą koszulę Louis.
-Dzień dobry Pani Rasac. Rozumiem, że mogę porwać pańską córkę?
-Witaj Louis. Oczywiście, że tak. O 12 ma być w domu i ani chwili dużej, nie zamierzam zajmować się przez całą noc wnuczką.
-W takim razie odstawię ją na czas.
-Przestaniesz już być taki milutki i może wyjdziemy?
-Do widzenia pani Rasac. Pa Jessie.
Podeszliśmy do auta a Louis otworzył mi drzwi od strony pasażera.
-Przeszedł już foch?
-A jeśli powiem, że nie, to coś zmieni?
-Nie, nie uciekniesz od tego.
-A powiesz mi chociaż po co jedziemy do tej restauracji?
-hmmm.. Bo nigdy nie zabrałem Cię na prawdziwą randkę? Czas to nadrobić.
Przez dalszą drogę siedzieliśmy cicho. Tommo pośpiewywał piosenki kierując słowa do mnie, a ja patrzyłam się w dal przez boczną szybę. Nawet nie wiem kiedy dojechaliśmy, bo dopiero z zamyślenia wyrwał mnie Louis, gdy otworzył drzwi od mojej strony.
-Wychodzisz, czy mam pannę zanieść?
-Dam sobie radę.
-Nie mówiłem Ci tego dawno, ale ładnie wyglądasz.
-Och, dziękuje. A mógłbyś nie kłamać?
-Patricia, mówię prawdę. Podobasz mi się taka jaka jesteś.
-Przestań słodzić okej?
-Nie mam zamiaru się dzisiaj z tobą kłócić, więc rusz tą sexi dupę i maszeruj do środka.
Cały Tomlinoson.
-W czym mogę państwu pomóc? Na jakie nazwisko była rezerwacja? - zapytał nas kelner.
-Tomlinson, Louis Tomlinson.
-Ahh, to pan. Proszę za mną. Miejsce na tarasie, specjalnie dla państwa. Zaraz zostaną państwo obsłużeni. Szampan czy wino?
-Patricia, co wolisz?
-Decyduj.
-Poproszę dobre pół słodkie wino.
-Za chwilę przyniosę.
-Możesz mi powiedzieć po co ta cała szopka?
-Siedź cicho. - Zobaczyłam, że ten sam gość co nas tu przyprowadził wrócił z winem, o które prosił Louis.
-Za chwilę szef kuchni przygotuje dla państwa zamówione danie.
I wyszedł, tutaj jest sztywno, na szczęście mama nauczyła mnie tego jak należy się zachowywać, gdy Louis podniósł wypełniony alkoholem kieliszek zrobiłam to samo z pełną gracją. Nie rozmawialiśmy tylko siedzieliśmy w ciszy patrząc się na siebie.
Jedzenie też konsumowaliśmy nic nie mówiąc. Po deserze byłam już taka pełna, że miałam ochotę pójść spać.
Na taras wszedł skrzypek i zaczął grać spokojną melodię.
-Zatańczysz ze mną Patricia? - wyciągnął do mnie rękę i pomógł wstać. Bujaliśmy się lekko, przysunął się do mnie bliżej, a ja położyłam głowę na jego ramieniu, lecz zaraz zostałam zmuszona do obrócenia się.
Muzyk zmienił melodię a Louis uklęknął na kolano.
-Panno Rasac, uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie?
Louis wyciągnął w kieszeni spodni czerwone pudełeczko.

Bad Time | L.T ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz