Chapter twenty eight

722 41 0
                                    

Wcisnęłam na siebie sukienkę którą w urodziny kupił mi Louis (zdjęcie na gorze) włosy wyprostowałam i zrobiłam lekki makijaż.
-Louis wstawaj i się szykuj, za godzinę mają przyjść moi rodzice, ponieważ mama po tym jak pomogła mi przygotować jedzenie wróciła do siebie
-Już, co mam założyć?
-Zakładaj co chcesz.
-Czarne spodnie i biała koszula wystarczy?
-Już Ci mówiłam, załóż co chcesz.
-Przestań się tak zachowywać.
-Idź się szykuj, ja ubiorę małą.
Jes, miała lekko różową, tiulową spódniczkę  do tego białą koszulkę. Zmusiłam też Oscara do ubrania się w koszulę i spodnie od garnituru.
-Patricia! - usłyszałam wołanie z łazienki, będącej przy sypialni Louis'a. Powolnym krokiem weszłam do pomieszczenia i spotkałam się ze wściekłą miną chłopaka. - dlaczego nie masz na palcu pierścionka zaręczynowego?
-Bo nie jestem już twoją narzeczoną.
W oczach chłopaka zobaczyłam ból i zapragnęłam go przytulić, ale wiedziałam, że muszę być silna.
-Będziesz trzymał J, jak będę witała gości?
-Nie ma problemu.
Gdy usłyszeliśmy pierwszy dzwonek do drzwi zeszliśmy na dół, a ja otworzyłam i ujrzałam moich rodziców i brata. Przywitałam się z nimi, a mama wzięła od Louis'a swoją wnuczkę.
Wszyscy byli prawie punktualni. Ostatni gość przyszedł 20 minut po 19.
-Patricia, pochwal się swoim pierścionkiem. - babcia stanęła koło mnie podnosząc prawą dłoń w górę. - gdzie go masz?
-Oj babciu zostawiłam go w łazience, dzisiaj miałam tyle rzeczy do zrobienia i bałam się, że coś się z nim stanie.
-To maszeruj na górę po niego. Chcę go zobaczyć.
-Ja pójdę, zostań z gośćmi.
Rozmawiałam z każdym po kolei, chwalili moją wytrwałość i cieszyli się, że Lou podjął się tak ważnego wydarzenia jakim jest ślub. Rodzina wiedziała, że J. jest dzieckiem Louis'a tylko rodzice znali prawdę.
Louis po pewnym czasie przyszedł i ponownie wsunął mi pierścionek na rękę, na oczach całej rodziny przysunął się by dostać buziaka z powodu, że nie chciałam robić żadnych scen i tego, że wciąż go kochałam nie odsunęłam się, pozwalając by złożył pocałunek na moich ustach. Musieliśmy pokazywać wszystkim jak bardzo się kochamy. Bez żadnych scen Patricia powtarzałam sobie w myślach. Nie mogłam zepsuć tak ważnego dnia moim rodzicom. Gdy poszłam uśpić Jessie, Louis wszedł na górę razem ze mną.
-Po co tutaj przyszedłeś?
-Bo Cię kocham i nie chcę, żebyś ode mnie odeszła. Co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła?
-Nie zmienię zdania. Nie patrz się tak na mnie.
-Ale, ja lubię patrzeć na twoją piękną twarz. Twoje oczy są takie błękitne, jak w nie patrzę to czuję się jak bym patrzył na morze. Nie mogę oderwać od nich oczu. Wiesz czuję, że jesteś tą jedyną, bo tylko ciebie tak bardzo kocham!
-Louis proszę, przestań.
-Ale czy Ty tego nie możesz kurwa zrozumieć, że Cię kocham i nie chcę żebyś odchodziła? Tak bardzo się dla Ciebie zmieniłem, już nie jestem taki jak kiedyś, jestem niemal na każde twoje zawołanie, a Ty? Masz to gdzieś, nie obchodzi Cię to co czuję. Masz w dupie wszystko.
-Możesz przestać?- przez słowa które wypowiadał, zaczęłam się czuć winna wszystkiemu co się stało. On nie pokochał tylko mnie, ale także moje dziecko.
-Nie kurwa, nie mogę. Nie pozwolę Ci, żebyś ode mnie odeszła.
-Ale ja już podjęłam decyzję. Odchodzę. Jutro porozmawiam o tym z rodzicami.
Za swoimi plecami usłyszałam odchrząknięcie. Odwróciłam się i w drzwiach ujrzałam mamę.
-Nie było was tak długo, ale widzę, że tutaj przeprowadzana jest jakaś rozmowa, która również dotyczy się i mnie.
-Mamo, to nie jest rozmowa na dzisiaj. Powinnaś być teraz na dole i świętować rocznicę.
-To ja może wyjdę i zostawię was same.
Zaraz po tym jak Louis wyszedł usiadłam na fotelu i spuściłam głowę w dół.
-Patricia, powiesz mi co się stało, że chcesz odejść od Louisa? Dlaczego ta cała szopka między wami dzisiaj jest? Dlaczego tak na prawdę nie założyłaś dzisiaj tego pierścionka?
-Mamo, to nie jest takie łatwe, ja go tak bardzo kocham...
-Skoro go kochasz, to dlaczego chcesz od niego odejść? Co Ci zrobił?
-Zerwałam zaręczyny. Uderzył mnie, gdy próbowałam odciągnąć go od chłopaka koleżanki z pracy. To nie był pierwszy raz jak dostałam od niego po twarzy. Dwa razy dostałam z liścia, gdy miałam napad szału, ale wczoraj przeszedł samego siebie, dostałam z pięści, modliłam się tylko, żeby nie mieć złamanego nosa.
-Wytłumaczysz mi dlaczego się rzucił na tego chłopaka?
-Mamo, to nie jest temat na dzisiejszy wieczór. Będę mogła wrócić z powrotem do waszego domu? Obiecuję, że będę pomagała wam w opłatach. Postaram się nie być dla was ciężarem.
-Oczywiście, że możesz. Bez żadnego problemu. A teraz chodźmy na dół do gości.

*Nazajutrz*
Maggie pomogła posprzątać mi po wczorajszej imprezie oraz spakować się.
-Pani Patricio, nie wróci już pani do nas?
-Nie wiem, jak na razie nie mam siły by o tym myśleć. Muszę skupić się na pracy i znaleźć kogoś, kto zajmie się Jessie.
-Obiecałem Ci, że jak pójdziesz do pracy, to J bedzie zajmowała się opiekunka, a jeśli coś powiedziałem to tak ma zostać.
-Ma obiecaną większą pensje od mojej, więc ciekawa jestem jak to opłacę.
-Masz mnie, będę ją opłacał, pod warunkiem, że pani Wolf będzie opiekowała się nią w tym domu.
-Nie, nie będę Cię naciągała na takie wydatki, to jest moje dziecko, to nie jest twoim obowiązkiem za nie płacić.
-Gdy oświadczałem Ci się, miałem nadzieje, że wiesz o tym, że Jessie będę traktował jako swoją córkę. Nie pozwolę Ci jej oddać do jakiegoś żłobka.
-Myślisz, że to będzie łatwe, że codzienne oglądanie Ciebie pomoże mi w końcu zapomnieć o uczuciu do Ciebie? Że pozwoli mi się wyleczyć z miłości?
-Ale nikt nie karze Ci tego robić, mam nadzieje, że któregoś dnia, jak najszybciej zmienisz zdanie i wrócisz do mnie.
-Pani Patricio, twoi rodzice przyjechali.
-Powiedz im, że zaraz do nich zejdę.
-Mam nadzieję, że twoje uczucie do mnie nie wygaśnie nigdy i pozwolisz spotykać mi się z małą.
-Jeżeli tylko będziesz tego chciał.
-Patricia, ja Cię kocham. Chcę żebyś ze mną została i pozwoliła mi pełnoprawnie zostać jej ojcem.
-Louis, to już jest koniec, gdy będziesz chciał, a ona będzie starsza nawet będzie mogła zostawać u Ciebie na noc. A teraz przepraszam, czas na mnie.
-Poczekaj, daj mi się pocałować ten ostatni raz.
Czekałam na jego ruch, w końcu przysunął się do mnie, jedną ręką oplótł mnie w talii, a drugą wplątał we włosy przysuwając mnie tak blisko, że nasze usta od razu się ze sobą złączyły. Całował mnie namiętnie i zachłannie. Brakowało mi tego strasznie.
-Do zobaczenia Louis. Jak bym czegoś zapomniała, to Oscar mógłby mi przywieźć, albo Charlotte by podjechała po to?
-Oczywiście. Mam nadzieję, że jednak wrócisz do mnie.
Spojrzałam w jego smutne oczy i byłam skłonna zmienić zdanie, dopóki nie usłyszałam wołającej mnie mamy z dołu.
-To jeszcze raz. Do zobaczenia.
Wyszłam z sypialni, potem opuściłam dom chłopaka pozostawiając w nim setkę wspomnień.

Oto ostatni rozdział opowiadania. Przed nami epilog, potem druga część, musicie pomóc mi, bo przydałaby się jakaś tytuł do tego opowiadania i do drugiej części. Znacie kogoś kto zrobi mi okładkę do drugiej części?

Bad Time | L.T ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz