Rozdział 21 - Cisza przed Burzą

81 11 1
                                    


Sobotni poranek powitał Nikę czymś, co nijak nie było częścią jej rutyny. Snu nie przerwał jej łomot tramwaju czy aut z ulicy. Nie był to też bezpardonowy plaskacz na twarz od ukochanego kotećka. Nie, tym, co Nikę obudziło był zapach. Zapach kawy i śniadania w stylu angielskim, które to jej dziewczyna ułożyła z tacką na poduszce obok twarzy rudej i teraz delikatnie wachlowała ręką, by wonią Nikę przywołać z powrotem do świata żywych.

- Uh... Yhm...? - ruda otworzyła oczy, zamrugała, odetchnęła, napełniając pierś zapachem jedzenia, i zerknęła na swoją dziewczynę z uśmiechem - Miło cię widzieć...

- Mówisz do mnie czy do boczku? - blondynka odwzajemniła uśmiech - Nie, nie odpowiadaj, nawet ja nie jestem gotowa na tak zażartą konkurencję o twoje względy... Ale teraz jedz zanim twój Szróduś przybiegnie i zacznie podżerać.

- Takie dobroci mi przygotowujesz, że sama muszę zacząć dbać o moją kuchnię by się odwdzięczyć - Nika zabrała się za pałaszowanie i zdecydowanie był to dobry ruch, bo nie zdążyła dobrze pogryźć pierwszego kęsa nim poczuła kocie łapki na swoich kolanach

Na szczęście Schrödinger nie przybył wojować, a jedynie by dostać mizie na dzień dobry. A jako że fakturą i temperaturą naprawdę zaczynał przypominać żywego kota, to było to nawet miłe. I w sumie tylko Kara stała obok z niewyraźną miną, zastanawiając się w jaki sposób może przekonująco wytłumaczyć powstające na powierzchni kołdry wgniecenia. Jej dziewczyna zaś spokojnie delektowała się śniadaniem, zerkając na towarzyszkę znad talerza. Zauważyła, że włosy blondynki są mokre. Czyli... Jak zwykle jak jakiś mutant zerwała się rano, by biegać po osiedlu, potem wzięła prysznic, a na koniec jeszcze znalazła czas, by przygotować takie śniadanie... No nie ma co, Nika chyba nie miała wyboru i musiała zaakceptować karusiowe skrzywienia typu życie na zdrowo. Ten boczek naprawdę był tego wart, nie mówiąc o całej reszcie. Posiłek znikał nieubłaganie, aż pozostało po nim jedynie przyjemne wspomnienie i talerz do pozmywania. Ale ten mógł jeszcze poczekać albowiem bez kawy zaczynać dzień to grzech, więc ruda zabrała się za sączenie napoju. Kawa zabielona mlekiem i z dużą dawką cukru dla prawdziwych smakoszy nie byłaby może ideałem, ale dla Niki taki właśnie napar był napojem bogów. Idealny poranek... Ciepła kawusia, ciepły kotek, ciepłe łóżeczko i... No, wolała na razie nie kończyć myśli, zerkając tylko na siedzącą cały czas obok Karę kątem oka.

- No co się tak rumienisz? - blondynka oczywiście zauważyła co rudej w głowie siedzi

- No bo tu jest za dobrze no... - dziewczyna wyszczerzyła się - Przy tobie, przy Szródim... Mogłabym tak spędzić całe życie...

- No, takie deklaracje to zachowaj na gdy będziemy duże... I gdy ten kraj przestanie odbierać części obywateli prawa człowieka... Ale generalnie to też uważam, że jest niczego sobie...

- I na tym się dzisiaj skupmy... Na spędzeniu tego dnia najlepiej jak się da.

- Czyli na bieganiu po mieście z siatami... Ciocia się uparła, że skoro ma zjechać twoja ciocia i... Ktoś ode mnie... To no. Uczta ma być, zapas jedzenia i czym apartament bogaty - Kara westchnęła, kręcąc głową - Ale przynajmniej nie musimy myć okien.

- "Przynajmniej"? Jest listopad...

- No właśnie, boże ciało było już dawno, więc sezon oknomyjny za nami. Nawet nie wiesz jak się z ciocią wykłócać musiałam... Boś, księżniczko, spała.

- ...Przepraszam...? - Nika poszukała stopami pożyczonych z kapciowych zasobów Madame Josephine bamboszy w szkocką kratę i wsunąwszy w nie nogi zebrała swe ciuchy z dnia poprzedniego na przebranie do łazienki. Związek związkiem, ale jednak trzeba było czasu... A na razie ruda miała możliwość nie tylko się przebrać, ale też opłukać i spróbować ogarnąć swoje włosy. Po rollercoasterze emocjonalnym z ostatnich dni i braku dostępu do własnego zapasu kosmetyków od czasu przed randką w lesie nikowe kudły wykształciły na jej głowie własną cywilizację, z kulturą wyrażaną w splotach i supłach, które się karusiowemu paracordowi nie śniły. Rozplątanie tego wszystkiego zajęło dziewczynie dużo czasu, ale ciepła woda koiła zszargane niewspółpracującą czupryną nerwy. Nika wyszła z łazienki pachnąca i uczesana. Na ile to można powiedzieć o mokrych włosach.

Nika Mickiewicz oraz Zgubne Skutki Nadmiaru EmpatiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz