Minione dni były dla Niki niczym ostatnia, zwalniająca prosta po jeździe emocjonalnym rollercoasterem. Dziewczyna całkiem sprawnie odzyskała równowagę po powrocie w szkolny grind. Nikt w klasie nie zauważył bądź nie komentował tego, że zaczęła się wozić z panią Alinką, nawet Aurelia powstrzymała się od swoich zwykłych prztyków. W sumie teraz to Kara miała w szkole trudno, bo grupy sportowe zaczęły się o nią praktycznie bić, obiecując podnoszenie ocen, haki na nauczycieli i inne benefity. Blondynka wstępnie przyjęła ofertę drużyny piłki ręcznej i choć Nika za sportem nie przepadała, to stwierdziła, że na treningi swej lepszej połówki może czasem przyjść. Ot, pokibicować. Zupełnie nie po to, by być gapiącym się na ramionki kripem.
A propos kripów to tego sobotniego poranka ruda dreptała właśnie po lesie z Netem. I Manfredem z telefonu chłopaka. Nie takie sobie początkowo wymarzyła towarzystwo, jednak gdy na którejś przerwie w szkole Felix i Kara wdali się w kolejną dyskusję na jakieś swoje survivalistyczne tematy, to skończyło się na tym, że Nika z Netem mieli wyznaczyć miejsce na umówione ognicho, przygotować wskazówki i zapewnić Felixowi, Karze i Laurze konkurs marszu na azymut albo, jak to określiła Laura, "kto jest największą lesbą z kompasem". W związku z tym była para przedzierała się teraz przez krzaki objuczona plecakami z jedzeniem i garami.
- Jesteś pewien że nas nie zgubiłeś? - spytała po raz enty Nika
- Wiem co robię, a jak nie wiem, to Manfred wie - odsapnął Net
- Idziecie dobrze - zapewnił Manfred - Reszta też póki co kieruje się zgodnie ze wskazówkami, jeśli wierzyć ich telefonom.
- Tylko nie waż się im podpowiadać.
- Cała trójka bardzo dosadnie odmówiła nieuczciwego wspomagania się. Nawet mapy z telefonów nie sprawdzają.
- Coś bardzo dobrze się orientujesz w ich telefonach - zauważyła kwaśno Nika
- Kwestia bezpieczeństwa, robię to za obopólną zgodą.
- Nawet Kary?
- Chciała być pewna że nikt nie oskarży jej o oszukiwanie.
- Ale na moim cię nie ma, prawda?
- Byłaś bardzo dosadna podczas afery z komputerem. Nie skopiuję się w nic twojego jeśli na to nie pozwolisz. Nawet jeśli sytuacja nadal jest niebezpieczna.
- Nie. Dość. Żadnych takich - Net zamachał rękami, wzdychając - Normalny dzień, normalne ognicho. O niczym innym dziś nie gadamy.
- Ja to, korzystając z prywatności, chciałam spytać o tą akcję przez którą zerwaliśmy... - Nika przeniosła na niego nieśmiały wzrok - Mnie śledzą, IBN napadnięty, stan wyjątkowy, a nadal w sumie nie wiem o co poszło...
- Ehhh... Na ognichu ci opowiemy - poddał się były brunet - Się lepiej za drewnem rozglądaj bo już zaraz nasza polanka, trzeba będzie przygotować zanim reszta się zwali...
- Jesteśmy w lesie, tu potencjalne patyki są wszędzie - Nika była bardziej skupiona na Szródim, który właśnie wspinał się po drzewie za wiewiórką. Całkowicie widzialny, co zdarzało się mu już coraz częściej.
- Kot-pająk - ocenił wyczyny kitka chłopak - Powinnaś go nagrać, było kiedyś takie prankowe wideo... Jezu! On ją zżera!
- AAAAA, Szródi! Zostaw wiewiórkę! - Nika też była już szczerze przerażona
Kotek niewinnie popatrzył po swoich ludziach, nie robiąc sobie nic z rudej kity machającej mu z pyszczka. A potem kita zniknęła w słodziaśnej paszczy małego drapieżcy.
- Zżera żywe istoty jak jakieś zombie - jęknął Net - My będziemy następni...
Jakby wyczuwając brak aprobaty ze strony dwunogów Szródi zniknął. Z miejsca w którym przykleszczył się do drzewa spadła zaś wielce zdezorientowana wiewiórka. Pacnęła o ziemię, ale prędko się pozbierała i uciekła w zawrotnym tempie w najbliższe krzaki.
CZYTASZ
Nika Mickiewicz oraz Zgubne Skutki Nadmiaru Empatii
FanfictionNika Mickiewicz ostatnimi czasy radziła sobie nadzwyczaj dobrze. Nie pakowała się ze swoimi przyjaciółmi w większe niż zwykle kłopoty i nauczyła się życia w dzikim, warszawskim kapitalizmie. Niemniej gdy pewnego dnia jej moce paranormalne zaczynają...