Listopad często był czasem, gdy w domu Niki zaczynało brakować ciepła. Globalne ocieplenie globalnym ociepleniem, ale jednak gdy nadchodzi ziąb, to takie rzeczy się czuje, szczególnie w domu, gdzie człowiekowi zawsze powinno być idealnie. Rachunki jednak robią swoje. Ale teraz Nika nie była u siebie, więc temperatura nie powinna być dla niej żadnym problemem. A jednak obudziła się z poczuciem jakby ciepełki zniknęły z wszechświata i okolic. Mruknęła cicho z niezadowolenia, nie rozchylajac powiek, bo nawet po omacku wiedziała, że jeszcze jest ciemno i zaczęła macać dłonią po materacu w poszukiwaniu swojego prywatnego generatora ciepełków.
- Karaaa… - zdołała rzeczony generator nawet cicho zawołać - Przyjdź tu i mnie tul…
Usłyszała jakiś szmer i poczuła lekką zmianę w rozkładzie ciężaru na materacu. A potem na jej czole wylądowało delikatne cmoknięcie.
- Idę pobiegać - usłyszała znajomy głos swej dziewczyny - Ale ty jeszcze śpij.
- Ale zimnooo… - odpowiedział jej głos spod kołdry
- Dlatego idę się rozruszać. Przytul Szródisia, opatul się i będzie ci ciepło.
- Nie uciekaaaj - Nika wyciągnęła spod kołdry rękę i zaczęła machać nią na oślep w poszukiwaniu swojej dziewczyny
- Nie uciekam. Wychodzę tylko na godzinkę - wyjaśniła z lekkim rozbawieniem tamta - Idź spać, to nawet nie zauważysz gdy wrócę i zrobię ci śniadanie do łóżka, leniwcu ty mój.
- Uciekaasz… Wracaj no tu, bo ciepełki wypuściłaś…
- Wracam za godzinę - Kara złapała miotającą się po omacku rękę swojej dziewczyny i cmoknęła ją w wierzch dłoni, po czym wstała, szykując się do wyjścia
Nika jednak złapała ją mocno i nie miała zamiaru puścić.
- Hej, to już podchodzi pod szantaż emocjonalny… - zauważyła blondynka - Lepiej puść, bo jestem silniejsza od ciebie i cię z tego łóżka wywlokę.
- Wracaaaj… Do ciepełkóóów… - odpowiedział jej głos spod kołdry
- Lubisz moje kształtne ramionka, tak? No to zrozum, że muszę nad nimi pracować. A teraz puść albo serio zaciągnę cię na dwór ze sobą.
Rozległ się pomruk niezadowolenia i ręka Niki wsunęła się ponownie pod kołdrę. Kara tylko zachichotała i wyszła, obiecując prędki powrót. Acz nawet nie miała pewności czy rozmówczyni ją usłyszała.
Szródi wykorzystał okazję i od razu wtarabanił się na zwolnione miejsce w łóżeczku, ugniatając łapkami stos kołdry.
- Tylko ty mnie kochasz - mruknęła ruda, tuląc kitka przez kołdrę
Duch miałknął jak na potwierdzenie i ułożył się u boku swej pańci. Tak zaopiekowana Nika postanowiła kontynuować spanko, wystawiając poza swoją puchową barierę przed złem świata jedynie nos i usta, by oddychać.
Obudził ją zapach kawy i jajecznicy na mięsku wwachlowywany bezpośrednio do jej nosa przez stojącą nad nią z uśmiechem Karę.
- Dobrociiiii… - Nika wychyliła się spod kołdry i przetarła oczy - Hej, Kara.
- Hej, śpiochu - przywitała się blondynka - Siadaj i wsuwaj, przed nami pracowity dzień.
Jajecznica smakowała równie dobrze co pachniała, a najedzona Nika nabrała energii do porannego ogarnięcia się na rozpoczęcie dnia. Od razu wcisnęła się w dresy, bo pamiętała zapowiedź tego jak spędzi ten czas. I ojej, gdy tylko dziewczyny opuściły sypialnię Madame Josephine od razu wzięła je w obroty, zlecając sprzątanie jak na wizytę jakiejś monarchii. A i zakątków do sprzątania było sporo, obie nastolatki miały okazję popodziwiać kolekcję pryzmatów, kryształowych kul, piramidek i innego energetycznoduchowego szpeju. Gospodyni zaś, upewniwszy się, że młode dom sprzątają, a nie wręcz przeciwnie, zamknęła się w kuchni, by przygotować obiad. Albo, co bardziej prawdopodobne, jakąś ucztę.
CZYTASZ
Nika Mickiewicz oraz Zgubne Skutki Nadmiaru Empatii
FanfictionNika Mickiewicz ostatnimi czasy radziła sobie nadzwyczaj dobrze. Nie pakowała się ze swoimi przyjaciółmi w większe niż zwykle kłopoty i nauczyła się życia w dzikim, warszawskim kapitalizmie. Niemniej gdy pewnego dnia jej moce paranormalne zaczynają...