- Karolka! Nakryj łaskawie do stołu! Tylko obrus zdejmij! - Madame Josephine tkwiła nad garnkiem zupy jak czarownica nad alchemicznym kotłem, co w innych okolicznościach może by Nikę zaniepokoiło
Kto wie, może rudowłosa po prostu za mocno odzwyczaiła się od tego, że ktoś jej gotuje. Ostatnio takie traktowanie przeżyła z ciocią Amelią. Bycie bierną w takiej sytuacji średnio jej odpowiadało, ale że akurat miała problem z asertywnością, to chwilowo pogodziła się z losem i postanowiła pomóc w nakrywaniu do stołu. Mimo wszechobecnych śladów zawodowej działalności Madame Josephine, salon był urządzony przytulnie. Dość mistycznie ze względu na dodatki typu dzwonidła i pryzmaty, ale przytulnie. Ze światłem przebijającym się przez niezasłonięte okna wnętrze traciło sporo zwykłego, tajemniczego klimatu. Nawet stół, z którego Kara zgarnęła obrus do złożenia bez nakrycia wydawał się jakiś taki zwyczajny i odarty ze swej wyjątkowości.
Acz trzeba przyznać, że drewno nadal prezentowało się elegancko, choć lekko staroświecko. Misternie rzeźbione nogi robiły wrażenie. Ale dość już o stole. W końcu był od bycia nakrywanym, a nie podziwianym. Dziewczyny dość sprawnie wyszykowały trzy zestawy podkładek, talerzy i łyżek, plus podkładkę na wazę z zupą. Jednak jako że posiłek jeszcze nie był gotowy Kara zajrzała do kuchni.
- Pomóc coś jeszcze?
Madame Josephine tylko machnęła ręką, że chwilowo mogą zająć się sobą. Toteż blondynka wycofała się z powrotem do salonu.
- Mamy czekać - powiadomiła Nikę Także... No.
- Może pomóc...? - rudowłosa nie chciała robić kłopotu swoją obecnością
- Jak teraz wejdziesz do kuchni to oberwiesz wałkiem. Zresztą już pomogłaś.
- Oh... Fajna ta twoja ciocia... To co, miałaś mnie dodać na fejsie...
- I dodam, ale po obiedzie. Jak znowu będę przeszkadzać i pytać o dostęp do lapa to serio chochla pójdzie w ruch...
- Jasne... - Nika była już wyraźnie zaniepokojona sytuacją domową koleżanki, ale chwilowo wolała nie ingerować. W szkole jej zaproponuje, że jakby źle się działo, to w mieszkaniu Niki się miejsce dla Kary znajdzie. Kto by się spodziewał, że Madame Josephine okaże się taką tyranką za zamkniętymi drzwiami? A taka miła starsza pani była... Widać pozory mylą. Albo Nika jakoś tak naturalnie wyciąga ze staruszek ukryte potwory. Trzy kuzynki znikąd się nie wzięły, a ciocię Amelię to chyba tylko antenka u bereta ochroniła...
- Ja tylko żartuję z tym tłuczeniem - Kara chyba zauważyła strapienie koleżanki
- Jakby co, mój numer masz i wiesz gdzie mnie w szkole znaleźć.
- Pff... Znaczy... Spoko, dzięki...
- Obiad! - Madame Josephine wkroczyła do salonu z wielką wazą w rękach - Siadajcie, dziewczęta, siadajcie - uśmiechała się, więc chyba nie była świadoma insynuacji, które przed chwilą zapadały.
Po całym mieszkaniu rozniósł się przyjemny zapach ciepłej dyniowej. Nice jak na komendę zaburczało w brzuchu. Usiadła do stołu, śledząc wazę wzrokiem. Ta wylądowała na stole, cudem nie ulewając zawartości, choć spirytystce trochę się trzęsły ręce.
- Nalewajcie sobie - poleciła kobieta, samej jeszcze na chwilę wycofując się do kuchni
Kara odruchowo pierwsza chwyciła za chochlę, ale zaraz spojrzała na Nikę, spłoszona lekko.
- Um... Nalać ci?
- Ym... Poproszę... - Nika nieśmiało podała koleżance talerz
Mistrzynie wymowności. Po prostu cud myśli interakcji społecznej. Gdy Madame Josephine wróciła do salonu zastała tylko dwie nastolatki, siedzące w ciszy jak na szpilkach, wpatrzone w swoje talerze. Staruszka pokręciła głową, cmokając z niezadowoleniem, ale nic nie powiedziała. Ustawiła tylko pod ścianą miseczkę wody i talerzyk z jakimś rozgotowanym mięsem po zupie, po czym również zasiadła do obiadu.
CZYTASZ
Nika Mickiewicz oraz Zgubne Skutki Nadmiaru Empatii
FanficNika Mickiewicz ostatnimi czasy radziła sobie nadzwyczaj dobrze. Nie pakowała się ze swoimi przyjaciółmi w większe niż zwykle kłopoty i nauczyła się życia w dzikim, warszawskim kapitalizmie. Niemniej gdy pewnego dnia jej moce paranormalne zaczynają...