Rozdział 5 - Więzi

260 10 30
                                    

- Karolka! Nakryj łaskawie do stołu! Tylko obrus zdejmij! - Madame Josephine tkwiła nad garnkiem zupy jak czarownica nad alchemicznym kotłem, co w innych okolicznościach może by Nikę zaniepokoiło

Kto wie, może rudowłosa po prostu za mocno odzwyczaiła się od tego, że ktoś jej gotuje. Ostatnio takie traktowanie przeżyła z ciocią Amelią. Bycie bierną w takiej sytuacji średnio jej odpowiadało, ale że akurat miała problem z asertywnością, to chwilowo pogodziła się z losem i postanowiła pomóc w nakrywaniu do stołu. Mimo wszechobecnych śladów zawodowej działalności Madame Josephine, salon był urządzony przytulnie. Dość mistycznie ze względu na dodatki typu dzwonidła i pryzmaty, ale przytulnie. Ze światłem przebijającym się przez niezasłonięte okna wnętrze traciło sporo zwykłego, tajemniczego klimatu. Nawet stół, z którego Kara zgarnęła obrus do złożenia bez nakrycia wydawał się jakiś taki zwyczajny i odarty ze swej wyjątkowości.

Acz trzeba przyznać, że drewno nadal prezentowało się elegancko, choć lekko staroświecko. Misternie rzeźbione nogi robiły wrażenie. Ale dość już o stole. W końcu był od bycia nakrywanym, a nie podziwianym. Dziewczyny dość sprawnie wyszykowały trzy zestawy podkładek, talerzy i łyżek, plus podkładkę na wazę z zupą. Jednak jako że posiłek jeszcze nie był gotowy Kara zajrzała do kuchni.

- Pomóc coś jeszcze?

Madame Josephine tylko machnęła ręką, że chwilowo mogą zająć się sobą. Toteż blondynka wycofała się z powrotem do salonu.

- Mamy czekać - powiadomiła Nikę Także... No.

- Może pomóc...? - rudowłosa nie chciała robić kłopotu swoją obecnością

- Jak teraz wejdziesz do kuchni to oberwiesz wałkiem. Zresztą już pomogłaś.

- Oh... Fajna ta twoja ciocia... To co, miałaś mnie dodać na fejsie...

- I dodam, ale po obiedzie. Jak znowu będę przeszkadzać i pytać o dostęp do lapa to serio chochla pójdzie w ruch...

- Jasne... - Nika była już wyraźnie zaniepokojona sytuacją domową koleżanki, ale chwilowo wolała nie ingerować. W szkole jej zaproponuje, że jakby źle się działo, to w mieszkaniu Niki się miejsce dla Kary znajdzie. Kto by się spodziewał, że Madame Josephine okaże się taką tyranką za zamkniętymi drzwiami? A taka miła starsza pani była... Widać pozory mylą. Albo Nika jakoś tak naturalnie wyciąga ze staruszek ukryte potwory. Trzy kuzynki znikąd się nie wzięły, a ciocię Amelię to chyba tylko antenka u bereta ochroniła...

- Ja tylko żartuję z tym tłuczeniem - Kara chyba zauważyła strapienie koleżanki

- Jakby co, mój numer masz i wiesz gdzie mnie w szkole znaleźć.

- Pff... Znaczy... Spoko, dzięki...

- Obiad! - Madame Josephine wkroczyła do salonu z wielką wazą w rękach - Siadajcie, dziewczęta, siadajcie - uśmiechała się, więc chyba nie była świadoma insynuacji, które przed chwilą zapadały.

Po całym mieszkaniu rozniósł się przyjemny zapach ciepłej dyniowej. Nice jak na komendę zaburczało w brzuchu. Usiadła do stołu, śledząc wazę wzrokiem. Ta wylądowała na stole, cudem nie ulewając zawartości, choć spirytystce trochę się trzęsły ręce.

- Nalewajcie sobie - poleciła kobieta, samej jeszcze na chwilę wycofując się do kuchni

Kara odruchowo pierwsza chwyciła za chochlę, ale zaraz spojrzała na Nikę, spłoszona lekko.

- Um... Nalać ci?

- Ym... Poproszę... - Nika nieśmiało podała koleżance talerz

Mistrzynie wymowności. Po prostu cud myśli interakcji społecznej. Gdy Madame Josephine wróciła do salonu zastała tylko dwie nastolatki, siedzące w ciszy jak na szpilkach, wpatrzone w swoje talerze. Staruszka pokręciła głową, cmokając z niezadowoleniem, ale nic nie powiedziała. Ustawiła tylko pod ścianą miseczkę wody i talerzyk z jakimś rozgotowanym mięsem po zupie, po czym również zasiadła do obiadu.

Nika Mickiewicz oraz Zgubne Skutki Nadmiaru EmpatiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz