Rozdział 7 - Karkówka, Groźby i Galaretka

177 10 0
                                    

Materac Kary radził sobie całkiem nieźle w funkcji sofy. Albo kozetki, bo w sumie wyglądało to tak, że po dostarczeniu zakupów i usłyszeniu, że bez solidnego obiadu Nika domostwa nie opuści, rudowłosa walnęła się na karowy barłóg, wymęczona emocjonalnie i, mówiąc eufemistycznie, przybita. Kara mogła tylko siedzieć w nogach i nieśmiało rzucać kolejne uspokajające frazesy.

- Ja naprawdę nie wiem co zrobić - ruda uniosła dłoń ku niebu (czy tam sufitowi) jakby to miało przynieść jej jakieś oświecenie. Nie przyniosło, więc dłoń dziewczyny pacnęła ponownie na pościel - Czy... Czy to znaczy, że on mnie zdradza?

- Mam wrażenie, że to określenie zarezerwowane jest dla skoków w bok, które oparte są na... Rzeczach dla dorosłych - Kara spąsowiała leciutko, bo w sumie nigdy nie przypuszczała, że znajdzie się w takiej konwersacji - Ale póki co wiesz tyle, że zabrał jakąś obcą na ciacho. To jeszcze nie koniec świata chyba...

- Mnie nie zabrał na ciacho od prawie roku... - Nika przygryzła wargę. Nie to, żeby ją było na to ciacho stać, ale przynajmniej mogłaby odmówić.

Czyli to prawda co mówią, przez żołądek do serca... Jej koleżanka na dłuższą chwilę wpadła w galopek myślowy starając się zrozumieć czy w rozumieniu Niki zaimplikowała coś kupieniem lodów. Odetchnęła jednak, spychając natrętne myśli na bok.

- Wiesz, ja nie powinnam oceniać, bo jednak się bardzo nie znam - stwierdziła w końcu, starannie dobierając słowa - Ale uważam, że powinnaś wziąć go za fraki i z nim pogadać co i jak. Wiesz, o uczuciach... I tak dalej.

- Chyba tak zrobię... Tylko... Uuuugh, boję się co z tego wyjdzie...

- A co ma wyjść? W najgorszym wypadku go rzucisz.

- Nie wiem czy chcę... Cóż, przekonamy się jutro.

Po mieszkaniu rozległo się brzęczenie do drzwi. Jako że Madame Josephine wydziwiała coś w kuchni Kara musiała opuścić sypialnię, by sprawdzić co się dzieje. Nika też wstała, nie bardzo wiedząc co zrobić. Od dawna nie była w obcym domu podczas gdy do tego domu przychodzili goście. Acz tym razem to chyba nie był gość ani nawet klientka do spirytystki. Gdy Nika wychyliła głowę z korytarza akurat trafiła na moment jak jakaś obca babka przekazywała Karze jakiś opakowany karton wielkości cegiełki. Rudowłosa nie słyszała może wymiany zdań, ale bez problemu po mowie ciała rozpoznała że jej koleżanka jest zaskoczona i nie ma zielonego pojęcia co się dzieje. Zresztą obca jak się pojawiła, tak zniknęła, zostawiając blondynkę w progu z paczką.

- Kurier? - Nika aż tak zaskoczona nie była, bo Net się swoje o dostawcach paczek naopowiadał

- Nie, jakaś pani Kazia z ogłoszenia... - Kara wyciągnęła paczkę przed siebie, jakby spodziewała się wybuchu, po czym poszła z ładunkiem do kuchni - Ciociaaa, jakaś baba powiedziała, że to dla ciebie i że przyjdzie na seans pojutrze...

- Ah, nareszcie - Madame Josephine ledwie na nią spojrzała znad patelni, na której smażyła jakieś niebiańskie mięsiwa - To dla ciebie, Karolka.

- ...Ahaaa... - mina blondynki wskazywała, że nie pozbyła się ona sceptycyzmu

- Otworzysz po obiedzie, na razie pomóż nakryć, bo już ziemniaki dochodzą.

- Ja też mogę pomóc - zaoferowała się Nika, nie chcąc być jedynie kolejną gębą do wykarmienia

- No to lećcie, skarbeńki.

No i cóż było robić? Obie dziewczyny mogły jedynie przygotować salon na posiłek, w sumie zaczynało im to już chyba wchodzić w nawyk.

Nawet Szródi, o dziwo, zachowywał się grzecznie, turlając tylko kłębek włóczki po dywanie, zmniejszając tym jego objętość i zostawiając za sobą włóczkowy ślad po całym przedpokoju. Przerwał zabawę dopiero gdy gospodyni postawiła mu pod ścianą talerzyk i miseczkę, bo przecież martwemu kotu też się należy coś od życia. A co jak co, ale zapach pieczonej karkówki zwalał z nóg. Na szczęście reszta domowniczek też się załapała na solidne porcje, z kopami ziemniorów i górą sosu czosnkowego. Na taki widok nawet Karze ślinka pociekła.

Nika Mickiewicz oraz Zgubne Skutki Nadmiaru EmpatiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz