7. Czy to zadanie mogło być, aż tak proste?

535 24 1
                                    

Harry po śniadaniu spokojnie poszedł się przejść. Hermionie nic nie było, ale przeczuwał, że Malfoy mógł maczać palce w tym wypadku, ale z drugiej strony... czemu jej w takim razie nie dobił? Mógł równie dobrze ją tam zostawić na łaskę dzikich stworzeń, a on tego nie zrobił, a wręcz przeciwnie... pomógł jej. W co on pogrywał? Może później zdoła się czegoś więcej dowiedzieć od Hermiony, ale nie teraz.

Rozejrzał się po niebie kiedy usłyszał odgłos testrali. Zauważył je latające nad Zakazanym Lasem. Wiedział, że często Luna lubiła tam chodzić i dokarmiać te straszne, ale równie piękne stworzenia. Może dzisiaj też tam postanowiła się przejść? Nie ukrywał, że miał taką nadzieję idąc na skraj Zakazanego Lasu.

- Cześć, Harry – mimowolnie się uśmiechnął kiedy usłyszał głos krukonki za sobą.

- Cześć, Luna. Tak właśnie myślałem, że Cię tu spotkam. Jak tam testale? – zadał pierwsze pytanie, które przyszło mu do głowy.

- Przestań, Harry. Doskonale wiem, że testrale Cię nie obchodzą. Co Cię gnębi?

- Wojna, która ma nadejść – mruknął siadając na ziemi. Ku jego zdziwieniu, Luna usiadła obok niego i po krótkiej chwili złapała go za dłoń.

- Masz jeszcze więcej zwolenników niż Ci się wydaje. Po tym co się stało w Ministerstwie Magii cały magiczny świat uwierzył w powrót Sam-Wiesz-Kogo. Jeśli dojdzie do wojny, będziesz miał po swojej stronie większość magicznego świata.

- Wiem, że dojdzie do wojny, Luna. Boję się, że przed wojną ktoś zrani moich przyjaciół tak mocno, że nie będę w stanie wygrać tej wojny.

- Podejrzewasz kogoś?

- Podejrzewam sporo osób, ale najbardziej Malfoy'a. Boję się, że Hermionie grozi niebezpieczeństwo i że nie zdołam jej na czas uratować.

- Harry... – Luna nagle mu przerwała. – Naprawdę podejrzewasz Malfoy'a? Tego tchórza? On bez znajomości ojca nie miałby nic, a on siedzi w Azkabanie. A Hermiona? Naprawdę myślisz, że nie zauważyłaby czegoś niepokojącego?

Harry mimowolnie się uśmiechnął nie wierząc, że sam jej głos go tak mocno uspokoił. Może mogła mieć trochę racji. Wychodziło na to, że ona bardziej wierzyła w Hermionę niż on sam. Czuł, aż wyrzuty sumienia, że zwątpił w Hermionę, która nigdy nie okazywała lekkomyślności.

- Idzie wojna, Luna. Jak możesz być taka pozytywna? Wszyscy się boją. Nie wiedzą co będzie później. A ty? Jesteś uśmiechnięta. Jak ty to robisz? – zapytał szczerze zaciekawiony jej sposobem podejścia do życia.

- A co mi da smutek, Harry? Wojna będzie, więc trzeba się cieszyć tym co ma się teraz, bo potem może już tego nie być.

***

Hermiona po ostatniej rozmowie z Harrym trochę obawiała się spotkać z Malfoyem na pierwsze spotkanie odnośnie projektu. Ostatnią noc zastanawiała się nad słowami Harrego: Na pewno Malfoy nie miał z tym nic wspólnego? A co, jeśli tym razem mógł mieć rację? Naprawdę nie wiedziała jakie intencje mógł mieć Malfoy, ale... czy tak mocno jej nienawidził, że chciałby się jej pozbyć? Była tylko szlamą. Nikim więcej w jego oczach.

Czekała na niego już ponad dziesięć minut. Wyciągnęła karteczkę z kieszeni i po raz kolejny przeczytała wiadomość, którą dostała dzisiaj rano. Karteczka pojawiła się znikąd na jej stoliczku nocnym. Była mocno zaskoczona tą magią, bo nie wiedziała, że Malfoy czymś takim się interesował. Przeczytała jeszcze raz jego wiadomość chcąc być pewna czy aby na pewno nie pomyliła godzin, ale nie zrobiła tego. To po prostu Malfoy nie dotrzymał swojego słowa.

Felix Felicis | Dramione | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz