Nie wiedziała co Draco zaplanował. Może nie chciał narażać swojej rodziny na zagrożenie? W sumie, nawet by go za to nie winiła. Wiedziała jednak, że zaufała nieodpowiedniej osobie, ale Harry wydawał jej się zbyt łatwą opcją, a Narcyza Malfoy? Ktoś w ogóle podejrzewał, że to właśnie tę kobietę poprosi o pomoc? No nikt. Ona sama aż do końca w to nie wierzyła. Nawet nie uwierzyła, kiedy opuściła ich dworek.
Stanęła przed drewnianymi drzwiami frontowymi i zawahała się. Nie chciała tam wchodzić. Nie chciała usłyszeć płaczu ani krzyku swojej córki. Kochała ją nad życie i ten głos doszczętnie złamałby jej serce. Najpierw Draco to zrobił zdradzając ją.
Nacisnęła na klamkę, kiedy poczuła koniec jego różdżki na swoich plecach. Nie próbowała nawet ukryć, że się bała. Nigdy tak mocno się o nikogo nie bała jak w tej chwili. Weszła do środka i zamknęła oczy nasłuchując. Nic nie słyszała, prawdopodobnie byli sami. Jeszcze... Za chwilę Draco przyjdzie z Delphini na rękach.
Syknęła z bólu, kiedy popchnął ją wąskim korytarzem. Każdy ruch sprawiał jej ból. Niewyleczone rany po Sectumsemprze sprawiały jej ogromny ból i jedynie o czym pragnęła to usiąść i dać swojemu ciału odpocząć.
Stanęła, kiedy dotarła do salonu, w którym już ktoś był. Kilka łez spłynęło jej po policzku, kiedy zrozumiała, że Draco naprawdę ją zdradził. Stał i czekał na ich przybycie. Gdzie ukrył Delphini? Czemu nie słyszała jej płaczu? Czegokolwiek... Teraz dałaby wszystko, żeby jej nie usłyszeć. Żeby jej tu nie było.
- Gdzie jest Delphini? - zapytał, kiedy wszedł również za nią do salonu. Hermiona nie zważając na nic, zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu, ale nigdzie nie widziała córki. Może ukrył ją, w którymś z pokoi na górze?
- Naprawdę sądzisz, że przyprowadziłbym dziecko do tej rudery? - odpowiedział nie spuszczając wzroku z dziewczyny, która unikała jego wzroku. Widział jej rany na ciele i doskonale wiedział jak to musiało ją boleć. Również przez to przechodził.
- W co ty pogrywasz? Mogłem zrozumieć fakt, że nie zależy Ci na dziecko Voldemorta, ale sądziłem, że jednak coś do niej czujesz i nie pozwolisz by stała się jej krzywda...
- Gdyby mi nie zależało to nie stałbym tu bez różdżki. Siedziałbym w domu przed kominkiem i wypijałbym już drugą szklankę Ognistej z moim najlepszym przyjacielem. Ale jak widzisz... jestem tu i chcę, żebyś ją wypuścił.
Wspólnik Rona parsknął śmiechem i szczerze mówiąc, sama Hermiona miała ochotę to zrobić. Co chciał udowodnić przychodząc tu bez różdżki? Równie dobrze za chwilę mógłby ich oboje zabić i nikt nic by nie zrobił. Chciała wierzyć, że Draco miał jakiś plan, ale szczerze mówiąc nie mogła sobie niczego racjonalnego przypomnieć. Co mógł zdziałać bez różdżki? Niezbyt dużo. A może go nie doceniała?
- Co byś zrobił, gdyby Voldemort wymordował Ci całą rodzinę? Wszystkie bliskie Ci osoby?
- Na pewno nie mścił się na rocznym dziecku, które nie miało wpływu na fakt kto jest jego ojcem. Granger też nie miała na to wpływu, zmusił ją. Zgwałcił. Zmusił do złożenia Wieczystej Przysięgi. Czemu miała umrzeć, skoro została zmuszona do urodzenia tego przeklętego dziecka?!
- Powinna zrobić wszystko, żeby nie urodzić tego dziecka. Dla dobra nas wszystkich powinna umrzeć. Gdyby tak zdecydowała, nie byłoby nas tu teraz.
- Elfi nie jest niczemu winna... - odważyła się odezwać. Owszem, mogła tak postąpić. To było najłatwiejsze, ale czy słuszne? Naprawdę zasługiwała na śmierć? A może wieczysta przysięga naprawdę przestała obowiązywać wraz z jego śmiercią? Czy byłaby w stanie zaryzykować? I tak już nie cofnie czasu...
CZYTASZ
Felix Felicis | Dramione | Zakończone
Fanfiction- Przeklnę Cię! - Jesteś piękna... Zbliża się szósty rok szkoły w Hogwarcie. Voldemort zamierza dopaść Harrego Pottera i chce go jak najbardziej osłabić, więc postanawia zabić... Hermionę Granger, ale nie zrobi tego osobiście. Wyznacza do tego zada...