19. Avada Kedavra

226 12 3
                                    

Dwór Malfoyów był pusty. Mogła się tego spodziewać, że Voldemort zechce zabrać wszystkich na walkę, która mogła być ostatnia. Zarówno dla niego, jak i dla Harrego. Musiała jakoś im pomóc. Malfoyowie na pewno mieli kominek, którym można było podróżować za pomocą proszku. Miała nadzieję, że mogłaby nim się dostać do Hogwartu albo chociaż do Hogsmeade. Musiała się dowiedzieć co się wydarzyło. Czy zniszczenie diademu dało jakiś efekt?

Otarła krew z nosa i podniosła się z posadzki. Rzuciła pustą fiolkę obok zniszczonego diademu i ruszyła powoli w kierunku drzwi. Poczuła ulgę, kiedy drzwi ustąpiły, a ona mogła swobodnie wyjść na korytarz. Nie miała pojęcia, gdzie mogłaby szukać kominka. W salonie czy od razu szukać gabinetu, jeśli w ogóle go mieli? Pewnie tak, był to duży, arystokratyczny dwór. Gabinetu nie miała pojęcia, gdzie mogłaby szukać... A salon? Na pewno był na dole niedaleko drzwi frontowych. Musieli gdzieś widać swoich gości, więc musiał być blisko.

Ominęła ciemne drzwi wejściowe i skierowała się do pierwszego pomieszczenia, do którego drzwi była otwarte na oścież. Nie myliła się. Trafiła do ich salonu. Był on nieproporcjonalnie wielki w stosunku do ilości mebli w środku. Dwie duże kanapy, ława na środku pomieszczenia, a pod ścianą kominek. To było wszystko.

Czemu miała nadzieję, że znajdzie pojemnik z proszkiem fiuu przy kominku? Czemu była taka głupia? Ah tak, bo salon służył do przyjmowania gości... Ale nigdzie nie było mowy, że goście będą wychodzić wprost z kominka do salonu. Czy miała siłę szukać gabinetu? Nie, chciała jedynie usiąść i odpocząć. Gdyby chociaż znalazła ten kominek to co by zrobiła? Jakby miała pomóc Harremu, skoro nawet zabrali jej różdżkę? Ale czy naprawdę zamierzała się poddać? Nie. A gdzie mogli trzymać jej różdżkę lub jakiekolwiek różdżki? W gabinecie. Miała teraz podwójną motywację, żeby znaleźć ten gabinet. Nie zostawi Harrego w najważniejszej walce w ich całym życiu.

Zatrzymała się w połowie korytarza, kiedy zorientowała się, że na samym końcu ktoś stoi i to nie był żaden śmierciożerca ani nawet pan Malfoy. Intruz przez chwilę obserwował ją, jakby sam był zdziwiony, że wyszła z komnaty i chodzi po dworze Malfoyów, ale w końcu zaczął iść w jej kierunku. Hermiona dopiero po chwili się ruszyła i zaczęła się cofać, ale szybko się zatrzymała, kiedy poczuła magiczny ucisk na swojej szyi.

- Nie spodziewałem się Ciebie na nogach, Granger - odezwał się, kiedy już stanął naprzeciwko niej i ogarnął kosmyk włosów z jej twarzy. Cofnął zaklęcie, kiedy dziewczyna zaczęła słabnąć. Opadła na podłogę łapiąc chaotycznie powietrze.

- Co tu robisz, Pucey? - warknęła dość odważnie wiedząc, że jest na straconej pozycji. Pamiętała co Voldemort jej powiedział o Pucey'u, ale czy to mogło oznaczać, że jest już po bitwie i Pucey po nią przyszedł, bo Voldemort nie żyje czy może na jego zlecenie? Czy to możliwe, że mogła być w ciąży z tym potworem? Jeśli tak, to wieczysta przysięga, do której zmusił ją dziś rano, już obowiązywała. Kilka łez spłynęło jej po policzkach, kiedy dotarło do niej jak mocno przegrała całą sprawę.

- Wstawaj - warknął jedynie i nie czekając na jakikolwiek jej ruch, złapał ją za ramię i siłą podniósł na nogi. Zaprowadził ją do salonu, z którego ledwo co wyszła i popchnął na kanapę. Obserwowała, jak podchodzi do kominka i zaklęciem zapala drewno. Gdyby nie okoliczności, cieszyłaby się, że pomieszczenie zaczęło otulać ciepłe powietrze.

- Voldemort nie żyje? - odważyła się o to zapytać. Musiała poczytać więcej o wieczystej przysiędze, ale czy naprawdę obowiązywałaby nadal po jego śmierci? Nie była pewna, ból nie pozwalał jej logicznie myśleć.

- Czy to istotne, Granger? Czy żyje czy może nie żyje, to nie zmienia faktu, że zabieram Cię ze sobą. Wychowamy wspólnie to dziecko, a gdy dorośnie... zastąpi Voldemorta i może będzie nawet lepszy od niego.

Felix Felicis | Dramione | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz