Epilog

267 13 4
                                    

Tydzień później

Harry wiedział, że dla swojej przyjaciółki mógł zrobić dużo, ale nigdy nie sądził, że stanie przed drzwiami wejściowymi dworu Malfoyów i będzie modlił się o fakt, że znajdzie tu ukochanego Hermiony. Czy naprawdę musiała się akurat w nim zakochać? Nie mogła sobie wybrać jakiegoś puchona, który bałby się chociażby podnieść na nią głos? Ale czego się nie robi dla przyjaciół, prawda? I tylko dlatego odważył się zapukać do drzwi.

- Pan Potter... Co za zaszczyt.

- Witam, panie Malfoy. Zastałem Ma... Dracona? - odpowiednio szybko ugryzł się w język przed powiedzeniem Malfoy. W tym domu każdy miał na nazwisko Malfoy, geniuszu, usłyszał swój własny głosik w głowie.

- Czy to ważne?

- Mam nadzieję, że tak - odpowiedział sam nie wiedząc czy dla Malfoya Hermiona była tak bardzo ważna jak on dla niej. Miał nadzieję, że tak, ale znowu z drugiej strony... Musiała akurat jego wybrać? Musiała się w nim zakochać?

- Narcyza zaprowadzi Cię do salonu, a ja zawołam Dracona. Może zechce się z Tobą widzieć.

- Chodzi o Hermionę... - dodał szybko, ale nie wiedział czy pan Malfoy już go usłyszał. Matka Dracona bez słowa zaprowadziła go do salonu i zostawiła go tam samego. Sam nie wiedział czy to taki zwyczaj u arystokracji czy może rodzina Malfoyów była jedyna w swoim rodzaju. Westchnął i usiadł na kanapie obserwując ogień w kominku. Był maj, nie było mrozów, więc po co paliło się w ich kominku? No cóż, od zawsze uważał Malfoyów za dziwaków, ale najwyraźniej Hermiona w jednym z nich zobaczyła coś więcej.

- O co chodzi z Granger? - nie wiedział, ile czekał, ale w końcu Malfoy wszedł do salonu i ku niezadowoleniu rodziców zamknął za sobą drzwi.

- Płacze całe dnie, odkąd ją zostawiłeś, a wiesz, że w jej stanie to... - przerwał, bo ślizgon roześmiał się dość głośno.

- A co mi do tego, Potter.

- A ponoć ją kochałeś, Malfoy. Widzę, że dość szybko Ci się to znudziło.

- Chciała usunąć ciążę z moim dzieckiem, a ciąży z Voldemortem nie chce, więc zastanów się jeszcze raz nad swoimi słowami, Potter.

- Chciała, ale potem wiedziała, że popełniłaby błąd. Dlatego teraz nie chce popełniać tego błędu. A jeśli to nie jest dziecko Voldemorta tylko Twoje, Malfoy?

- Sądzę, że wiesz, jak powstają dzieci, prawda? Ostatni raz spałem z nią przed jej wymuszonym pobytem w Ministerstwie i wtedy dowiedziałem się, że chciała wypić eliksir aborcyjny, bo była ze mną w ciąży...

- Nie z tego powodu, tylko dlatego, że trwała wojna...

- Więc równie dobrze to dziecko może być Pucey'a lub Voldemorta, a na pewno nie moje, Potter - przerwał mu głośniej. - Co mam Ci powiedzieć? Kocham ją, ale nie będę wychowywać dziecka Voldemorta wiedząc, że gdy była ze mną w ciąży to bez wahania warzyła eliksir aborcyjny.

- Ona też Cię kocha. Nie wiem co w Tobie takiego widzi, ale coś najwidoczniej musiała zauważyć, jeśli płacze całymi dniami. Po tym jak straciła wasze dziecko w ministerstwie, obiecała sobie, że żadnego innego już nie straci. Obiecała sobie, że wychowa to dziecko najlepiej jak potrafi i nie pozwoli by przeszło na złą stronę...

- A wiesz co najbardziej by pomogło? Aborcja. Wtedy będzie stuprocentowa pewność, że nigdy nie będzie złe.

- Dziecko nie jest niczemu winne.

- Ona też nie była! Każdy by jej to wybaczył, ale nikt nigdy nie wybaczy, że urodziła dziecko potwora, które będzie kontynuowało jego dzieło.

- Nikt nie wie oprócz mnie i Ciebie oraz Ginny z Zabinim, że to dziecko Voldemorta i mam nadzieję, że dochowasz tajemnicy. Gazety spekulują, który ze śmierciożerców skorzystał z okazji, ale nigdzie nie pada pomysł, że to dziecko Voldemorta i proszę Cię... Niech tak pozostanie, Malfoy. Jeśli nie jesteś w stanie jej tego wybaczyć to przynajmniej nie rujnuj jej życia. Społeczeństwo będzie gotów ją zabić, jeśli się tylko o tym dowiedzą. Ze strachu ją zabiją, Malfoy... - powtórzył raz jeszcze widząc jego spokojną twarz. Czy naprawdę Malfoy był gotów dotrzymać tajemnicy?

- Ode mnie i od moich rodziców nikt się nie dowie. Mam nadzieję, że trafisz do wyjścia - i zostawił go samego w salonie.

Harry westchnął. Miał nadzieję, że uda mu się przekonać Malfoya do zmiany decyzji, ale niestety... Trochę mu się nie dziwił. Sam nie wiedział co by zrobił, gdyby na miejscu Hermiony byłaby Luna. Aż się wzdrygnął na samą myśl o tym i szybko odrzucił od siebie tę myśl. Podziwiał przyjaciółkę i rozumiał ją, ale z drugiej strony, gdyby powiedziała Malfoyowi o wieczystej przysiędze to może inaczej by podszedł do całej tej sytuacji.

9 miesięcy później

- Nie teraz - warknął zdenerwowany Harry sprzątając dokumenty z biurka. Był już i tak spóźniony, a wszystko na to wskazywało, że jeśli za pięć minut nie wyjdzie z Ministerstwa to Luna pójdzie do szpitala bez niego. Znając ją? Na pewno tak zrobi. Może wyglądała na aniołka, ale naprawdę potrafiła postawić na swoim. Szczególnie kiedy planowali ich wspólny ślub. On tylko był od przytakiwania jej pomysłom.

- Nie mam czasu... - przerwał, kiedy zobaczył kto właśnie wszedł do jego gabinetu. - Co tu robisz, Malfoy? Śpieszy mi się.

- Kiedy Granger urodziła?

- Skąd wiesz, że... Ah tak, Zabini. Pracuje w Mungu. Ginny wspominała, że na jej prośbę ma ją na oku i jak widzę nie tylko na jej prośbę - dodał smętnie kontynuując układanie dokumentów.

- Kiedy Granger urodziła? - powtórzył pytanie wyraźnie zirytowany.

- Zapytaj Zabiniego.

- Pytam Ciebie!

- Godzinę temu! Czy to naprawdę aż tak mocno Cię interesuje?! I tak jej nie odwiedzisz, więc sobie odpuść, Malfoy!

- Interesuje, bo od godziny mam to - warknął w odpowiedzi podciągając rękaw od koszuli pokazując mu mroczny znak, który zyskał kolory. Po raz pierwszy od dziewięciu miesięcy.

- Na Godryka, sądzisz, że jest to powiązane z narodzinami jego córki?

- Nie wiem, ale wiem na pewno, że gdy gazety dowiedzą się o mrocznym znaku i dziecku Granger to prędzej czy później połączą kropki. Więc zrób wszystko, żeby Granger na tym wszystkim nie ucierpiała - warknął nieprzyjemnie i wyszedł z jego gabinetu.

Harry opadł ponownie na krzesło przed biurkiem zastanawiając się jak to wszystko ma powiedzieć Hermionie. Oboje sądzili, że gdy tylko urodzi się dziecko... wszystko wróci do normy, ale najwidoczniej tak nie było.

- Halo? - jakby automatycznie odebrał telefon.

- Gdzie jesteś?! Już od pół godziny powinnyśmy być u Hermiony - wzdrygnął się jak usłyszał spokojny głos swojej narzeczonej.

- Już wchodzę do kominka. Za chwilę będę - i pozostawił bałagan w gabinecie wiedząc, że daleko mu nie ucieknie. Przyjaciółka była ważniejsza.

_____

Hejka,
i tym sposobem dotarliśmy do końca drugiej części. Zaskoczeni końcówką? Obstawiacie co może się wydarzyć w trzeciej części?

Na chwile obecna zmieniam status książki na ukończoną, a gdy zacznę publikować trzecią cześć zmienię znów na ,,w trakcie". Mam nadzieje, ze zostaniecie ze mna również do końca części trzeciej.

Do zobaczenia niebawem ❤️

Felix Felicis | Dramione | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz