17.

4.8K 123 11
                                    

Abigail

Wysiadłam razem z Archerem przed jakimś magazynem. Byłam pewna, że chcę tutaj być, ale teraz już nie byłam tak przekonana. Spojrzałam na Archera, gdy złapał moją dłoń i lekko ją ścisnął. Czułam się dziwnie, nie byłam w stanie tego nazwać. Dzisiaj miałam zobaczyć swojego męża w wydaniu, którego jeszcze nie widziałam. I z jednej strony jestem trochę przerażona, a z drugiej chcę go takiego zobaczyć, chcę go poznać.

- Na pewno tego chcesz? Możesz się jeszcze wycofać.

- Chcę.

- Obym tylko tego nie żałował. Chodźmy.

Skinął swoim ludziom głową, którzy otworzyli metalowe drzwi. Od razu uderzył we mnie zapach benzyny, pleśni i czegoś jeszcze, ale nie miałam pojęcia co to było. Szliśmy słabo oświetlonym korytarzem. Słychać było tylko nasze kroki. Zatrzymaliśmy się przed jednymi drzwiami. Spojrzał na mnie, by się upewnić, a gdy kiwnęłam głową, otworzył drzwi. Wszedł pierwszy, weszłam zaraz za nim. Smród tutaj był jeszcze większy niż na korytarzu. Nie rozejrzałam się dokładnie, bo czułam na sobie wszystkie zdziwione spojrzenia ludzi, których nie znałem.

- Archer? - Adrien się odezwał. - Czy to dobry pomysł?

- Nie wiem. - objął mnie w pasie. - Poznajcie Abigail, moją żonę.

Zacisnęłam usta i pośpiesznie omiotłam wszystkich wzrokiem. Większość tych ludzi nie widziałam na oczy. Przełknęłam ślinę na widok stołu z różnymi dziwnymi rzeczami. Jakieś noże, bicze, kastety i cholera wie, co jeszcze. Nigdy nie chciałabym się tu znaleźć po drugiej stronie. Zagryzłam wargę i przeniosłam wzrok na jedyne krzesło, które się tutaj znajdywało. Madison. Zrobiłam krok do przodu, ale Archer pociągnął mnie w swoją stronę i zgromił wzrokiem. Ścisnęłam jego dłoń, gdy więzień podniósł zakrwawioną głowę i obrzydliwie się uśmiechnął na nasz widok. Stłumiłam w sobie odruch wymiotny.

- Nic ci nie powiem, śmieciu. - wysapał. - Może i masz tę dziwkę przy sobie, ale niedługo spotka cię taki sam los jak mój.

Ramiona mojego męża się napięły. Puścił moją dłoń, szybko znalazł się przy Madisonie, złapał go za włosy i przywalił mu kilkakrotnie pięścią w twarz. Krew prysnęła z jego nosa, cofnęłam się o krok.

- Nie mam pojęcia co mu strzeliło do głowy. - obok mnie stanął Adrien. - Zabieram cię stąd.

- Nigdzie nie idę. Zostaje tutaj.

Westchnął, ale odpuścił. Patrzyłam jak Archer brutalnie próbował wyciągnąć informacje, ale on dalej milczał. Odwrócił głowę w moją stronę. I to był widok, którego nigdy miałam nie zobaczyć. Szczękę miał zaciśniętą, jego ciemne oczy płonęły złością i chęcią zemsty. Ciało miał napięte do granic możliwości. Był potworem. Ciężko oddychał, a jego dłonie i ubranie były pokryte krwią. Wyglądał jak wyciągnięty z horroru.

- Koniec tego. Nie będę marnował czasu na to ścierwo. Luke..

Przeniósł wzrok na swojego przyjaciela, który po chwili coś mu podał. Po chwili zrozumiałam, że to wiertarka z cholernie ostrym wiertłem. Zagryzłam wargę i gdy usłyszałam charakterystyczny dźwięk i chrzest kości, a po chwili wrzask jakiego nigdy w życiu nie słyszałam, odwróciłam się i wyszłam z pomieszczenia. Usłyszałam tylko głos Archera, który kazał mnie komuś zatrzymać. Wybiegłam z całego magazynu, wzięłam głęboki wdech i zwymiotowałam wszystkim co miałam. Ktoś złapał mnie za włosy i zgarnął je z twarzy. Adrien. Zamknęłam oczy i splunęłam na ziemię. Czułam jak w oczach stanęły mi łzy. Jęknęłam cicho i spojrzałam na brata Archera.

- Kto wpadł na ten genialny pomysł, byś tu przyjeżdżała?

- A jak myślisz? - uniosłam brwi. - Raczej on mi tego nie zaproponował.

Another Love (Rodzina Davis #1) [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz