31.

3.6K 88 15
                                    

Abigail

Słuchałam Archera, który nie ukrywał, że nie jest zadowolony z mojej obecności tutaj, ale miałam to w dupie. Chciałam wiedzieć, na co musimy być przygotowani. Byli tutaj jego bracia, kilkunastu jego ludzi, a nawet pojawili się moi bracia, którzy okazali chęć współpracy. Obstawiam, że Diego zmusił do tego Martina, ale to już nie miało znaczenia. Chcieli połączyć siły.

- Nie możemy popełnić żadnego błędu. - na dłużej zatrzymał wzrok na Nico. - Każde zawahanie, każde wątpliwości mogą skończyć się śmiercią. Tego nie chcemy. Idziemy na rzeź, a tam nie możemy popełniać błędów. Każdy ma wrócić do domu w jednym kawałku, zrozumiano? - wszyscy kiwnęli głową. - Możecie iść. - Wasza piątka zostaje. - wskazał na mnie, na moich braci i swoich braci, ściągnęłam brwi. - Jest jeszcze jedna sprawa.

Nie spodobało mi się to, że jego uwaga skupiła się na mnie całkowicie. Co on kombinuje? Wiem, że cokolwiek powie, nie spodoba mi się to. Ściągnęłam brwi, gdy otworzył usta.

- Wyjedziesz stąd. - rozchyliłam usta. - Tak będzie najbezpieczniej.

- Ty chyba sobie kpisz! Nigdzie nie pojadę! Nie zostawię was samych!

- Archer ma rację. Rozpęta się piekło, gdy zaatakujemy, będziemy spokojniejsi wiedząc, że jesteś bezpieczna daleko stąd. - wtrącił się Adrien.

- Nie!

- Wiedziałem, że tak będzie. - przewrócił oczami. - Skarbie, nie chcę się martwić, że coś ci się tutaj stanie. Po wszystkim, do ciebie przylecę i zabiorę do domu.

- Nie wyjadę. - założyłam ręce na piersi. - Gdziekolwiek będziesz chciał mnie wywieźć, będziesz musiał to zrobić siłą.

- Żaden problem. - wzruszył ramionami. - Polecisz do Tajlandii, mam tam dom, będziesz bezpieczna. - pokręciłam głową, to pieprzony koniec świata. - To postanowione, kochanie. Na dzisiaj koniec, możecie wracać do siebie.

Wszyscy wyszli, zostałam tylko ja i Archer. Byłam na niego wściekła, że podjął za mnie decyzję. Zadecydował za mnie! To nie fair! Nigdzie bez niego nie wyjadę! Nie zostawię go na pożarcie lwom.

- Nigdzie nie polecę, a tym bardziej do pierdolonej Tajlandii! Zwariowałeś?!

- Abigail, tak będzie najlepiej. Będziesz otoczona ochroną, nic ci tam nie będzie grozić, a ja będę spokojny. - parsknęłam. - Po wszystkim wrócisz do domu.

- Nie zostawię cię tutaj samego. - głos mi się załamał. - Archer, nie zniosę tego, że nie będę wiedziała, co się dzieje, że nie będę wiedziała, co się z tobą dzieje! Nie wyjadę bez ciebie!

- Będziesz musiała. Też mi się to nie podoba, kochanie. Też wolałbym byś była na miejscu ze mną, ale chcę być spokojny. Wiem, że tam będziesz bezpieczna, nikt ci nie zagrozi. - przeczesał włosy. - Nie robię tego, żeby zrobić ci na złość. Gdy tam będziesz, będę wiedział, że nikt nie trafi w mój czuły punkt. Wszyscy dobrze wiedzą, że ty nim jesteś.

- Nie możesz podejmować za mnie takich decyzji! Każesz mi wyjechać na drugi koniec świata! Co jeśli się coś stanie? Tobie, moim braciom czy twoim?! Nawet nie będę o tym wiedziała! Archer, nie zostawię cię tutaj samego!

- Spróbuj też zrozumieć mnie. - westchnął, zrobił krok w moją stronę. - Chcę tylko byś była bezpieczna. Co byś zrobiła na moim miejscu?

- Zapewniła ci bezpieczeństwo. - w oczach stanęły mi łzy. - Ja nie chcę tam jechać bez ciebie.

- Też tego nie chcę, ale muszę zostać na miejscu. Nie mogę ich tak po prostu zostawić i zwiać. Obiecuję, że po ciebie przylecę. W jednym kawałku.

Another Love (Rodzina Davis #1) [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz