5.

6.2K 168 9
                                    

Abigail

Otworzyłam oczy i pierwsze co zarejestrowałam to potworny ból głowy. Rozejrzałam się dookoła. Odetchnęłam z ulgą gdy uświadomiłam sobie, że jestem w sypialni. Spojrzałam na swojego męża, który siedział na podłodze przy łóżku, miał zamknięte oczy i trzymał lód przy moim policzku. Złapałam jego zimną dłoń i odsunęłam ją od siebie. Byłam przekonana, że śpi. Nie spał. Otworzył oczy i od razu zatrzymał wzrok na mojej twarzy. Jego usta wykrzywiły się w lekkim uśmiechu, ale szybko mina mu zrzedła. Zadrżałam gdy delikatnie dotknął mojego policzka, na którym pewnie stworzył się siniec.

- Boli?

- Od ojca bolało bardziej. - zacisnął szczękę. - Nie przejmuj się.

- Jak mam się nie przejmować?

Nie odpowiedziałam. Odwróciłam wzrok od jego twarzy. Nie mogłam patrzeć mu w oczy widząc ile nienawiści i wyrzutów sumienia w nich było. Zagryzłam wargę i podciągnęłam do siebie nogi. Archer w końcu usiadł na łóżku i westchnął zmęczony całym dniem.

- Jak się czujesz? Potrzebujesz czegoś?

- W porządku. Boli mnie głowa, ale jest ok. Nic nie potrzebuję.

Spojrzał mi w oczy, jakby szukał potwierdzenia, że nie kłamie. W końcu skinął głową i wbił wzrok w ścianę. Dłonie miał zaciśnięte w pięści, a jego szczęka niebezpiecznie drgała. Podniósł rękę i nerwowo przeczesał włosy. Patrzyłam na niego w milczeniu. Widziałam po nim, że niewiele go dzieliło od wybuchu. Był wściekły. Był wściekły na siebie.

- Obiecałem, że nikt więcej nie podniesie na ciebie ręki. - pokręcił głową. - Dałem ciała.

- Przestań. - dotknęłam jego napiętych ramion. - Nie mogłeś tego wiedzieć. Nikt nie mógł.

- Abigail, nie rozumiesz. On był w naszym domu. Wpuściłem do naszego domu wroga.

Naszego? Hę?

Odwrócił się w moją stronę i usadowił się wygodniej na łóżku. Spuściłam wzrok. Przybliżył się do mnie, rozchyliłam usta gdy znalazłam się między jego nogami. Zrobiło mi się gorąco gdy odważyłam się spojrzeć w jego oczy. Złość z nich wyparowało, za to pojawiła się troska. To było tak do niego nie podobne. Obwiniał się. Było mi go cholernie szkoda. To wszystko co do niego czułam, odeszło. Miałam do niego żal, brzydziłam się jego osobą, ciągle go nienawidziłam, to wszystko teraz poszło w zapomniane. Teraz przede mną siedział facet, który ściągnął maskę obojętności i pokazał prawdziwą twarz. I był taki bezbronny. Nie takiego go znam, ale właśnie coś sobie uświadomiłam. On też przecież był człowiekiem.

- Co się z nim stało? - uniosłam wzrok na jego twarz. - Zabiłeś go?

- Nie. - zacisnął szczękę. - Jeszcze nie. Najpierw muszę się dowiedzieć, dlaczego.

Zagryzłam wargę, a do głowy wpadł mi bardzo, ale to bardzo głupi pomysł. Przybliżyłam twarz do jego twarzy i musnęłam jego usta. Przyłożyłam czoło do czoła gdy się od niego oderwałam.

- Chcę przy tym być. - zamarł, a po chwili pokręcił energicznie głową. - To też dotyczy mnie, mam prawo wiedzieć.

- Nie. Nawet nie myśl o tym, że będziesz tam ze mną. - spojrzał mi w oczy. - Nie. Nie możesz..

- Jesteś ostatnią osobą, która może mi mówić co mogę, a czego nie. - przerwałam mu. - Chcę tam być.

Zacisnął kolejny raz szczękę. Wiedziałam, że trafiłam w sedno. Dobrze wie, że nie może mi niczego zabraniać, a z drugiej strony chce mieć nade mną kontrolę. A ja sama mu tego nie ułatwiam.

Another Love (Rodzina Davis #1) [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz