25.

3.7K 103 0
                                    

Abigail

- Przecież ty nie żyjesz. - szepnęłam.

Patrzyłam w smutne, niebieskie tęczówki Nicolasa, to nie może być on. Jednak to ta twarz, trochę oszpecona, ale to on. Ten sam głos, ta sama postura. Ja pierdolę! Kurwa mać! Zacisnęłam szczękę. Byłam na niego wściekła, że nam to wszystkim zrobił, że zrobił to Archerowi! Zacisnęłam dłoń w pięść, uniosłam rękę i z całej siły jaką w sobie miałam, uderzyłam go. Jęknął, łapiąc się za twarz i cofając o krok.

- Niezły masz cios. - przetarł rozciętą wargę. - Okej, zasłużyłem.

- Okej?! Okej, kurwa?! Co ty zrobiłeś, do cholery?! W coś ty się wpakował, Nicolas?!

- Ciszej, proszę. - nerwowo odwrócił głowę do drzwi. - Archer nie może się jeszcze dowiedzieć, Adrien tak samo. Jeszcze nie teraz.

- Ty sobie chyba kpisz, że będę to przed nimi ukrywała! - wycedziłam. - Dlaczego im to zrobiłeś? - ściszyłam głos. - Oni za tobą tęsknią.

- Ja za nimi też tęsknię. - szepnął. - Ale wiem, że na razie mają siebie. I ciebie. Wiem, że stawiam cię w niekomfortowej sytuacji, ale musiałem to wszystko zrobić, by chronić braci.

- Nico, w coś ty się wpakował?

- Wpadłem w syf, grozili mojej rodzinie. - przeczesał włosy. - Nie miałem wyjścia, musiałem upozorować swoją śmierć.

- Dlaczego nie przyszedłeś z tym do Archera albo Adriena? Pomogliby ci.

- Nie mogłem. - pokręcił głową. - Ujawnię się, ale jeszcze nie teraz. I nie mów im, że żyję. Jeszcze nie mogą się dowiedzieć.

- Jak mam to przed nimi ukrywać? Nie dam rady. Dlaczego ujawniłeś się przede mną?

- Bo potrzebuję twojej pomocy. - uniosłam brwi. - To mój numer telefonu. - sięgnął do kieszeni i wyciągnął zwinięty papier. - Odezwij się, a wtedy wszystko ci wytłumaczę. Muszę lecieć, ty pewnie też. - uniósł kącik ust. - Cieszę się, że Archer ciebie ma.

- Te pieniądze były dla nich? - ściągnął brwi. - Te które wypłaciłeś.

- Więc już do tego doszliście. - kiwnęłam głową. - Tak, to było dla nich. Muszę lecieć, odezwij się i nic im nie mów.

Westchnęłam i niewiedząc czemu, kiwnęłam głową. Uśmiechnął się. Obserwowałam jak wspina się na ścianie i wychodzi przez okno, pewnie tak też tu wszedł. Ścisnęłam w dłoni papier i schowałam ją do kieszeni, mając nadzieję, że o niej nie zapomnę. Czuję się podle, że się na to wszystko zgodziłam. Powinnam teraz wyjść i o wszystkim powiedzieć swojemu mężowi. Kurwa! On powoli się godzi z tym, co się stało. Wiadomość, że Nicolas żyje, złamie go kolejny raz. Jak to możliwe, że on żyje? Przecież Archer mówił, że trzymał jego martwe ciało w ramionach, że był w jego ostatnich chwilach życia, że czuł jak jego serce przestaje bić. Widział jak odchodzi.

Przemyłam twarz, osuszyłam ją i wyszłam. Uniosłam kącik ust na widok męża, który stał po drugiej stronie korytarza, oparty o ścianę z rękami w kieszeni swoich spodni. Gdy tylko mnie zauważył, podszedł do mnie.

- Powinienem już przywyknąć, że dużo czasu zajmuje ci siedzenie w łazience. Nawet publicznej. - uśmiechnął się. - Idziemy?

- Chodźmy.

Złapałam jego dłoń, którą od razu ścisnął. Czułam się jakbym go zdradzała. On na to wszystko nie zasłużył. Nie powinnam pomagać Nico, ale mu, kurwa obiecałam, że go nie wydam. Nie chcę wiedzieć co się stanie, jeśli Archer się dowie, że go okłamałam. I to w takiej sprawie. Będzie cholernie wściekły, tego jestem pewna. Boję się jakie będą konsekwencje jego wściekłości.

Another Love (Rodzina Davis #1) [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz