9.

4.6K 133 3
                                    

Abigail

Czułam się jakbym spędzała tutaj całą wieczność. Było cholernie ciemno, niewielkie światło dawało tylko słońce przez małe okno. Straciłam już rachubę ile tutaj siedzę. Długo. Twarz mnie bolała od ciosów, którymi mnie częstowali. Najczęściej był to Nicolas i Aaron. Luke przychodził razem z Adrienem, ale oni nie uderzyli mnie ani razu. Nie miałam pojęcia co się dzieje z Archerem. Nie wiedziałam czy żyje. Nie chcą mi powiedzieć, ale gdyby umarł, to chyba by mnie już zabili, prawda? Chodzę z kąta w kąt i wariuje od tej niewiedzy. Przynajmniej nie jestem skrępowana. Chyba pojęli, że nie ma sensu mnie obezwładniać, bo nie mam zamiaru walczyć. Wiem co zrobiłam i wiem, że powinnam za to odpowiedzieć. Z jednej strony jestem przerażona tym, że stanę twarzą w twarz z Archerem, jeśli żyje, a drugiej strony chcę go zobaczyć i upewnić się, że nic mu nie jest. Że żyje. Nienawidzę go z całego serca za to co zrobił, ale muszę wiedzieć, czy on z tego wyjdzie. Wariuje od tej niewiedzy. A jeśli mówił prawdę? Jeśli naprawdę nie wiedział? Dlaczego go, kurwa nie wysłuchałam? Nie dałam mu szansy. Kurwa, on zabił moją mamę! Dlaczego próbuję go usprawiedliwić?! Wiedział czy nie, to nie ma znaczenia. To z jego ręki zginęła. Przypomniały mi się jego słowa z naszych początków, że zrobi wszystko bym była bezpieczna, nawet jeśli miałby zarobić kulkę. Chyba nie wziął pod uwagę tego, że to ja mogę strzelić do niego. Cholera. Co ja najlepszego narobiłam? Łapie się na tym, że po prostu za nim tęsknię. Jestem już przyzwyczajona do jego obecności, że ciągle gdzieś się kręci, a nagle go nie ma. Kurwa, naprawdę za nim tęsknię. Nie powinnam. Jęknęłam z frustracji i usiadłam przy ścianie. Zamknęłam oczy i zaplątałam dłonie we włosach. Drgnęłam na dźwięk zamka, a po kilku sekundach ktoś schodził po schodach. Zamknęłam oczy przygotowana na wszystko co najgorsze. Objęłam się rękoma. Byłam przerażona. Drgnęłam, gdy poczułam dotyk na ramieniu. Otworzyłam oczy i wbiłam wzrok w mężczyznę przede mną.

- Co z Archerem? - zapytałam jak za każdym razem, gdy ktoś tu przychodził. - Luke, proszę cię, powiedz mi, bo zwariuję.

- Niedługo go zobaczysz.

- To znaczy, że żyje? Nie zabiłam go?

- Tego nie powiedziałem. - zacisnął usta, zamarłam. - Nie wiem co mam z tobą zrobić, młoda. Powinnaś być już martwa.

- To dlaczego mnie nie zabijecie? Każdy z was chce to zrobić, a żaden nie przyjdzie i nie strzeli mi w głowę.

- Bo to byłoby za proste. - podniósł się. - Przyniosę ci coś do jedzenia. Najwyższa pora byś coś zjadła.

Zignorowałam jego słowa. Gapiłam się w ścianę, a w oczach stanęły mi łzy. Ta niewiedza jest nieznośna. Jestem świadoma, że strzał w brzuch z tak bliskiej odległości jest niebezpieczny. On tam leżał jak martwy. Wokół było tyle krwi. Niech ktoś mi w końcu powie prawdę! Po prostu tak lub nie. Podniosłam się z jękiem. Trzymając się za obolałe żebra, zaczęłam się wdrapywać po schodach. Zacisnęłam zęby z bólu, gdy znalazłam się na górze. Luke wyszedł chwilę wcześniej, nie słyszałam, by zamknął zamek. Pchnęłam drzwi, ale one nie puściły. Musiał je zamknąć. Spuściłam głowę i zeszłam na dół. Nie chcą mi powiedzieć, to sama się, kurwa dowiem. Kolejny raz usiadłam przy ścianie. Po chwili przyszedł Luke z talerzem. Ścisnęło mnie w żołądku, gdy dotarł do mnie zapach. Nie pamiętam kiedy miałam coś w ustach. Archer by się wściekł, gdyby wiedział, że nie jem. Uśmiechnęłam się pod nosem. Wkurzał mnie z tym, ale teraz za tym tęsknię. Za nim całym tęsknię.

- Dobra próba, młoda. - wzięłam od niego talerz. - Nie zostawiłbym otwartych.

- Warto było spróbować.

- Nie mówię, że nie. - uśmiechnął się. - Niby jesteś taka niewinna, mała, słodka, ale lubisz pokazać pazury. Archer nie mógł chyba lepiej wybrać.

Another Love (Rodzina Davis #1) [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz