12.

5.3K 128 10
                                    

Abigail

- Tak bardzo mi przykro, skarbie.

Leżałam w objęciach Archera i cicho płakałam, a on po prostu ze mną był. Pozwalał mi się wypłakać, a ja.. potrzebowałam go teraz. W tej chwili odrzuciłam myśli o tym, że odebrał mi wszystko. Po prostu doceniałam jego obecność. Miałam w nim oparcie i dobrze o tym wiedziałam. Gładził dłonią moje plecy i mocno przytulał. Czułam pod dłonią bicie jego spokojne bicie serca, w jego ramionach, o zgrozo, czułam bezpieczeństwo. Uniosłam wzrok, w skupieniu mi się przyglądał. Podciągnął mnie do siebie tak, że teraz siedziałam przytulona do jego boku i nasze twarze były prawie na tej samej wysokości.

- Nie wierzę, że jest tak dobrym aktorem. - szepnęłam. - Przecież tak ją opłakiwał. Mówił, że ją kocha. Jak mógł to zrobić?

- Ludzie to potwory, skarbie. Sama właśnie się do jednego przytulasz. - minimalnie się uśmiechnął.

- Powiesz mi wszystko o jej śmierci? Wszystko co wiesz. Mówiłeś, że to nie była twoja robota, więc dlaczego ty to zrobiłeś? - zauważyłam zmianę na jego twarzy. - Bądź ze mną chociaż ten jeden raz szczery. Nie okłamuj mnie.

Zacisnął usta. Po chwili skinął głową i zaczął mówić. Trzymał mnie mocno, jakby bał się, że zaraz wstanę i zacznę uciekać. I najchętniej bym to zrobiła, ale nie miałam gdzie uciec. Nie miałam już nikogo. Bo ja już nie mam swojej rodziny. Jedyną osobą, którą teraz miałam, jest Archer, który właśnie opowiadał jak do tego doszło, że to on zabił moją rodzicielkę.

- Od kiedy miałeś pewność? - odsunęłam się od niego. - Czy gdyby Adrien o tym nie wspomniał, ty byś powiedział?

- Podejrzeń nabrałem po tym przeklętym obiedzie, na którym ojciec cię uderzył. Jestem wzrokowcem. Widziałem reakcję, gdy o niej wspomniałaś. - palcem kreślił kółka na mojej nodze. - Zacząłem węszyć. Stuprocentową pewność miałem, już po wizycie na cmentarzu. Wtedy zobaczyłem jej zdjęcie. I połączyłem wszystkie kropki. - skupił wzrok na punkcie za mną. - Chciałem ci powiedzieć, nie wiedziałem tylko jak mam to zrobić. Bałem się. - uniosłam brwi. - Miałem do ciebie przyjść i powiedzieć Skarbie, to ja zabiłem twoją mamę? Nie wiem czy wierzysz w to, co teraz mówię. - zamknęłam oczy. - Odkopałem wszystko, Abigail. Mam wszystkie papiery, każdy jeden i w każdej chwili możesz je zobaczyć.

Schowałam twarz w dłoniach. To wszystko było tak popieprzone. Nie chciałam już płakać, ale łzy same leciały. Poczułam jak materac się ugina, a po chwili poczułam na sobie silne ramiona. Właśnie powiedział mi, jak pozbawił życia, najważniejszej dla mnie osoby, a ja tkwiłam w jego ramionach i trzymałam się tego jak ostatniej deski ratunku. I może robię największy błąd, jaki mogę teraz zrobić, ale...

- Wierzę ci. - odetchnął z ulgą. - Chcę jechać do tego skurwiela i dowiedzieć się dlaczego.

- Jutro po śniadaniu pojedziemy. - uniosłam na niego wzrok. - Samej cię nie puszczę, dobrze o tym wiesz.

Skinęłam głową. Nie miałam siły na sprzeczki z nim. Nie chciałam się z nim kłócić. Podniosłam się z łóżka, ale się zachwiałam i od razu złapałam za ramę łóżka. Archer w sekundę znalazł się przy mnie i sprowadził na łóżko.

- Chyba nas czeka lekarz, słońce. - pokręciłam głową. - Kiedy ostatni raz jadłaś?

- Się czepiasz tego jedzenia. - mruknęłam. - Zjadłam śniadanie, gdy cię nie było. Ellie świadkiem, że zjadłam wszystko.

Another Love (Rodzina Davis #1) [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz