7.

5.8K 149 3
                                    

Abigail

Wyszłam z sypialni lekko spóźniona na śniadanie. Zdziwił mnie jednak fakt, że punkt dziewiąta, nie przyszedł Archer by zaciągnąć mnie do jedzenia. Ma jakąś obsesję na tym punkcie. Jednak gdy zeszłam po schodach, od razu zrozumiałam dlaczego nie przyszedł. Nie było go. Usiadłam przy stole i sięgnęłam po świeży chleb i posmarowałam go masłem. Wgryzłam się w niego, a w tym samym momencie usłyszałam podniesiony głos mojego męża. Wzdrygnęłam się, bo dawno nie słyszałam go tak wściekłego. Serce podeszło mi do gardła słysząc z kim się kłóci. To mój ojciec. Co on tu robi?

- Nasze rodziny nadal mogą być na neutralnym gruncie, ale nie mam zamiaru współpracować z oszustami! - drzwi się otworzyły, spuściłam wzrok. - Trafisz do drzwi! Do widzenia!

- Nie wiesz co robisz, Archer. - odezwał się mój ojciec. - Wiele na tym stracisz.

- Więcej stracę, wchodząc z wami w interesy.

I wtedy poczułam na sobie wzrok. Niepewnie uniosłam głowę i wbiłam wzrok w mężczyzn przede mną. Nie czułam nic patrząc na ojca. Nie czułam nic. Kiedyś był moim autorytetem, jedną z najważniejszych osób na świecie, a teraz czułam tylko nienawiść do tego człowieka. Przeniosłam wzrok na Archera, który zaciskał dłoń na klamce. Mój ojciec ruszył do drzwi, a gdy wyszedł, Archer zatrzasnął za sobą drzwi od swojego gabinetu. Zagryzłam wargę i wróciłam do jedzenia. Siedzenie obok mnie nadal pozostawało puste i nie zanosiło się, by Archer je zajął. Nałożyłam na jego talerz trochę jedzenia i zanim się rozmyśliłam, wzięłam talerz do ręki, do drugiej wzięłam kawę i ruszyłam do Archera. Zapukałam, a gdy zezwolił na wejście, łokciem otworzyłam drzwi. Nie potrafił ukryć zaskoczenia gdy zobaczył co mam w rękach. Podniósł się, okrążył biurko i odebrał ode mnie naczynia, które położył na biurku za sobą. Wygięłam usta w nikłym uśmiechu, a on złożył pocałunek na moim czole. Lubiłam gdy tak robił. Czułam się wtedy ważna, chociaż wiem, że jestem tylko środkiem do celu. I to mnie dobijało, bo zawsze marzyłam, że wezmę ślub z mężczyzną, którego będę kochać całym sercem, a nie z kimś, kto wyłoży więcej pieniędzy i mnie kupi. Tak jak zrobił to Archer. Nie wiem ile byłam według niego warta, nie chcę chyba tego wiedzieć.

- Nie przyszedłeś zjeść, a widziałam, że nic nie zjadłeś zanim przyszłam. - zagryzłam wargę i objęłam się rękoma. - Pomyślałam, że możesz być głodny.

- Jestem. - uśmiechnął się. - Dziękuję, skarbie.

Byłam pod wrażeniem tego jak jego nastrój zmienia się w randomowym czasie. Kilka minut temu był wściekły, a teraz nic nie widać po tym, że był zdenerwowany. Zaczęłam się wycofywać, ale uniósł na mnie wzrok.

- Jesteś chora? - uniosłam brwi na jego pytanie. - Zawsze chcesz wiedzieć o wszystkim, a teraz nawet jednego pytania?

- Nie chcę wiedzieć nic, co wiąże się z moim ojcem. Chyba, że umrze, to wtedy możesz mi powiedzieć. - upił łyk kawy. - Smacznego.

I wyszłam zostawiając go samego. Posprzątałam po swoim śniadaniu i stwierdziłam, że zrobię rozeznanie po domu. Tak naprawdę jestem tutaj od kilku tygodni, a nie znam rozkładu tej fortecy. Znam tylko główną część, reszta to wielka niewiadoma. Weszłam w ciemny korytarz po lewej stronie, widziałam go już dawno, ale przez ciemność, nie zapuszczałam się tam. Teraz stawiałam niepewne kroki i szłam przed siebie. Nie wiedziałam czego mogę się tam spodziewać. Dotarłam do pierwszych drzwi i nacisnęłam klamkę, były zamknięte. Ruszyłam dalej. Kolejne drzwi były niedomknięte więc przyspieszyłam i niepewnie weszłam. Siłownia. Weszłam do środka. Po lewej stronie były kolejne drzwi, jak się domyślam, do tysięcznej łazienki w tym domu. Usiadłam na jakimś sprzęcie i rozejrzałam się po dużym pomieszczeniu.

Another Love (Rodzina Davis #1) [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz