10.

5.1K 148 27
                                    

Archer

Obserwowałem Abigail z odległości kilku metrów. Było tu ciemno i tylko niewielkie światło na nią padało. Ściskało mnie w środku na jej widok. Ręce miała skrępowane nad głową, ramiona przygarbione. Gdy Nicolas z satysfakcją dał jej niewielką ilość środku nasennego, obejrzałem ją dokładnie. Bolał mnie jej widok, poobijana twarz, wychudzone ciało. Chciałem ją po prostu wziąć na ręce, zaprowadzić do sypialni, i gdy się obudzi, zapewnić, że wszystko jest w porządku. Chciałem jej powiedzieć, że nic jej nie zrobię, że nie jestem zły, ale nie mogłem. Byłem na nią kurewsko wściekły. Wiele razy jej odpuszczałem, przymykałem oko na jej wybryki, ale nie tym razem. Tym razem przegięła. Przechyliłem głowę, gdy drgnęła i cicho jęknęła. Uśmiechnąłem się pod nosem, gdy próbowała wydostać ręce.

- Jebane śmiecie. - wycedziła. - Kurwy jebane.

- W sytuacji, w której się znalazłaś, nie pomagasz sobie, wyzywając moich ludzi. - zamarła na mój głos, stanąłem za nią i nachyliłem się do jej ucha. - Tęskniłaś, skarbie?

Zadrżała. Nie wiedziałem czy ze strachu, czy na oddech, który połaskotał jej skórę. Obstawiam, że to pierwsze. Położyłem dłoń na jej biodrze i odwróciłem jednym szarpnięciem w swoją stronę. Zacisnęła zęby, by nie wydać z siebie żadnego dźwięku.

- Rozczarowana? - złapałem ją za brodę, zaciskając na niej palce. - Bo ja bardzo. Rozczarowany tobą.

- Archer, to boli.. puść, proszę. - w jej oczach stanęły łzy. - Proszę..

- Wiem, że boli. - przejechałem kciukiem po jej wysuszonych i popękanych ustach. - Mnie też bolało, że kobieta, której ufałem, na której mi zależało, próbowała mnie zabić! - przełknęła ślinę, ale nadal odważnie patrzyła mi w oczy. - Czego szukałaś w moich rzeczach?!

- Co?

- Czego szukałaś w moich rzeczach?! Nie jestem idiotą, Abigail! Czego, kurwa, szukałaś?! Haka na mnie, by go wykorzystać?!

- Nie grzebałam w twoich rzeczach! - pokręciłem głową. - Naprawdę, nie grzebałam.

Sięgnąłem do kieszeni i włączyłem nagranie z korytarza, które sięgało mojej sypialni. Była na tyle nieostrożna, że nie zamknęła za sobą drzwi. Przełknęła ślinę i z paniką w oczach uniosła na mnie wzrok.

- Już się przynajmniej wyjaśniło, skąd wiedziałaś, że jest tam broń. Więc zanim przejdziemy do sedna, powiedz, czego tam szukałaś. - milczała. - Naprawdę myślałaś, że coś znajdziesz w tak oczywistym miejscu? - parsknąłem. - Kiedyś ci powiedziałem, że nie użyję wobec ciebie przemocy, ale to było zanim próbowałaś się mnie pozbyć. - zacisnąłem mocniej palce. - Dzień dziecka ci się skończył, kochanie.

- Nienawidzę cię, skurwielu! Jesteś najgorszym, co mogło mnie spotkać! - splunęła mi twarz, zacisnąłem szczękę. - Nienawidzę cię! Żałuję, że cię nie zabiłam! Żałuję, że mi się nie udało!

- Szczekaj dalej. - przeniosłem dłoń z jej brody na kark i tam zacisnąłem palce. - Zawiodłem się na tobie, Abigail. Cholernie się na tobie zawiodłem! - Przysięgam, że zamienię twoje życie w jeszcze większe piekło!

- Pierdol się! - złapała węzeł dłońmi. - Chciałam ci dać szansę, choć wiedziałam, że mnie oszukujesz! Chciałam spróbować ci zaufać! Teraz to już nie ma znaczenia, bo nigdy w życiu ci nie zaufam! Nigdy ci nie wybaczę tego, że to ty ją zabiłeś! Nie obchodzi mnie to, czy wiedziałeś czy nie! To z twojej ręki zginęła! To ty mi ją odebrałeś, a potem wziąłeś ze mną ślub jakby nigdy nic się nie stało!

- Miłego pobytu, skarbie. - uniosłem kącik ust. - Ktoś cię dzisiaj jeszcze odwiedzi. - przyłożyłem usta do jej ust. - Może Aarona, lubi się na tobie wyżyć, prawda?

Another Love (Rodzina Davis #1) [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz