26.

3.8K 101 4
                                    

Abigail

Obserwowałam poczynania Archera w kuchni. Rzadko kiedy robił sobie sam coś do jedzenia. Było jednak dość wcześnie i głód się odezwał. Miał na sobie tylko szare spodnie dresowe, tatuaże na plecach poruszały się z każdym ruchem jego mięśni, a włosy miał w nieładzie. Czułam się podle. Jest nieświadomy tego, że jego najmłodszy brat jednak żyje i nawet mu przez myśl nie przeszło, że mogę go okłamywać w takiej sprawie. Nie skontaktowałam się jeszcze z młodym Davisem, nie wiem czy w końcu się przełamię i to zrobię. Wiele razy siedziałam z telefonem w ręku z wybranym numerem, ale nie odważyłam się wcisnąć słuchawki, by nawiązać z nim połączenie. Jednak wiem, że tylko on udzieli mi odpowiedzi na wszystkie pytania. Przede wszystkim na jedno, najważniejsze. Dlaczego nas tak wszystkich oszukał. Tego nie jestem w stanie zrozumieć. Nie rozumiem dlaczego nie porozmawiał o tym z braćmi, dlaczego do nich nie przyszedł.

Podeszłam do swojego męża i przytuliłam się do jego pleców. Uśmiechnął się, ale nie przerywał krojenia owoców. Nie umiem kłamać, zawsze było widać, kiedy kłamię, a Archer czyta ze mnie, jak z otwartej księgi. Na pewno w końcu zauważy, że coś jest nie tak. Wtedy na pewno nie będę potrafiła nie powiedzieć mu prawdy. 

- Chcesz trochę jedzenia?

- Mhm.. - stanęłam obok niego.

Wzięłam kawałek jabłka, na co zgromił mnie wzrokiem. Uśmiechnęłam się. Nie wyobrażałam sobie, że mogę z nim stworzyć związek, przecież tak bardzo go nienawidziłam.

- Koło dziesiątej będę jechał załatwić jedną rzecz. - zerknął kątem oka. - Chcesz jechać ze mną?

- Zostanę w domu. - kiwnął głową. - Długo cię nie będzie?

- Godzina, max dwie. Nie zdążysz się stęsknić.

Uśmiechnęłam się. Kiedyś cieszyłam się, że wychodził z domu na długi czas, nie chciałam z nim być w jednym budynku, a tym bardziej spędzać z nim czasu, a teraz... za każdym razem jest strach, że może do domu już nie wrócić. Archer nie jest nieśmiertelny, dobrze o tym wiem. Wiele razy przechodził już przez gówno, katowanie i tortury. Zawsze wychodził z tego zwycięsko, ale któregoś dnia może się to skończyć. I ta myśl mnie przerażała.

I kilka minut przed dziesiątą, obserwowałam jak Archer wyjeżdża swoim sportowym samochodem. W jednej dłoni ściskałam telefon, a w drugiej kartkę z numerem Nico. Westchnęłam i usiadłam na łóżku, uważając by nie zgnieść psiaka. Ten od razu usiadł mi na kolanach. Pogłaskałam go za uchem. Ten psiak to jedna z najlepszych rzeczy jaką mógł zrobić dla mnie Archer.

- Co mam zrobić, Lucky? Nie powinnam tak okłamywać Archera, prawda? - westchnęłam. - Dzwonimy?

Szkoda, że nie mógł odpowiedzieć. Znów spojrzałam na przedmioty w dłoniach i odetchnęłam. Dam radę. Przecież to tylko Nicolas. Wpisałam numer i wcisnęłam zieloną słuchawkę. Kurwa, to aż Nicolas. Chciałam się rozłączyć, ale było już za późno.

- Abigail. - serce podeszło mi do gardła na ten znajomy glos. - Czekałem aż zadzwonisz.

- Skąd wiedziałeś, że zadzwonię?

- Ciekawość? - tu miał rację. - Skrzacie, na początku chciałem cię przeprosić. - ściągnęłam brwi. - Nie mieliśmy dobrych relacji, nie traktowałem cię tak, jak powinienem i za to przepraszam. Wiem, że go kochasz.

- Po prostu mnie nie lubisz, rozumiem.

- Nigdy tego nie powiedziałem. - westchnął. - Ale jeśli tak to odczuwasz, to w porządku. Przepraszam.

- W porządku. - zagryzłam wargę. - Nico, nie dam rady. Nie mogę patrzeć na twojego brata i udawać, że nic nie wiem. On w końcu zauważy, że coś jest nie tak. Wtedy nie będę dała rady go dłużej okłamywać. Nie chcę tego robić.

Another Love (Rodzina Davis #1) [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz