Rozdział 25

359 24 25
                                    

Pov: Niemcy

Rano, no może nie do końca 'rano', zostałem obudzony przez Austrię. - Ejjj Niemcy.. Wstawaj.. - Szeptał mi do ucha starszy chłopak. - Czego chcesz..? Która jest w ogóle godzina.. - Odpowiedziałem otwierając oczy. Po jakiego grzyba on mnie budzi skoro jest jeszcze ciemno. - Bo.. Pies uciekł.. - Wyszeptał jeszcze ciszej niż wcześniej. Podniosłem się na równe nogi przez co niestety pociemniało mi przed oczami i prawie się przewróciłem. - Uhm.. Alles gut..? (Wszystko dobrze?) - Zapytał się lekko przejęty. - Ugh... Ja.. - Powiedziałem trzymając się za głowę. - To.. Możesz mi pomóc szukać psa zanim ojciec się dowie?.. - Zapytał z proszącym wzrokiem. - Możesz mi najpierw powiedzieć jak to się stało? - Spytałem się zirytowany. - No.. jakąś godzinę temu poszedłem do kuchni się napić, i... Było duszno, więc otworzyłem okno.. ale musiałem wrócić do pokoju po telefon, żeby włączyć latarkę bo nie chciałem zapalać całego światła... I jak wróciłem to nigdzie nie było Blitza.. - Powiedział ze spuszczoną głową. - Kogo? - Zapytałem zdziwiony. - No Blitz. Tak nazywa się ten pies. - Odpowiedział nie wzruszony. - A..aha.. Dobra, nie ważne. Poczekaj na mnie na dole, zaraz zejdę. - Powiedziałem kierując się w stronę szafy. Austria wyszedł. Zacząłem wybierać jakieś ubrania. Zapewne będziemy łazić po niezbyt czystych miejscach dlatego wziąłem czarna koszulkę, do tego ciemno-szarą bluzę i jakieś jeansy. Chyba jest dobrze.

Skierowałem się w stronę łazienki w której się ogarnąłem, po czym się szybko ubrałem. Zszedłem na dół w pośpiechu. Na dole założyłem buty i kurtkę, a następnie razem z Austrią wyszliśmy z domu. Było dość zimno zważając na to, że było w pół do trzeciej w nocy. Obyśmy znaleźli psa zanim ojciec się zorientuje...
Austria zabrał ze sobą smakołyki dla psów oraz smycz Blitza. Wołaliśmy go ciągle chodząc po okolicy. Szukaliśmy go już chyba z godzinę. - Ugh.. Nie wiem czy go znajdziemy. - Brzmiał jakby tracił nadzieję. - A to moja wina... - Kontynuował. - Austria! Zamknij się. Gdzie z nim chodziłeś na spacery?.. Może tam gdzieś jest.. - Mówiłem starając się go ogarnąć. - Meh... Aha! Czekaj! Może poszedł do parku! - Wykrzyczał w końcu pełen entuzjazmu. Ten to ma zmienny nastrój. - Dobra.. To chodźmy tam... - Powiedziałem, po czym ruszyliśmy w stronę parku. Błąkaliśmy się jakiś czas po parku. Szliśmy jedną ze ścieżek aż w końcu na boku drogi znaleźliśmy obroże, która w dodatku należała do Blitza. Mój brat ucieszył się jakby wygrał na loterii. Po chwili jednak posmutniał. Przecież nadal nie mamy psa. - A co jak mu się coś stało? - Zapytał smutno. - Dobra.. Przestań.. Skoro jest tu jego obroża, to on sam napewno też tu gdzieś jest. - Powiedziałem starając się go pocieszyć. - Daj. - Powiedział zmieniając temat, po czym wziął ode mnie smakołyki które trzymałem i zaczął się wszędzie rozglądać szeleszcząc opakowaniem. Ja w tym czasie się trochę oddaliłem. Przecież ojciec nas zabiję jak się dowie co się stało z psem.. a tak naprawdę to Austrii się dostanie najbardziej.. Po chwili usłyszałem szelest w krzakach. Co jest? Jeżeli tu coś jest to dostanę zawału. - Ehm.. h..halo? - Zapytałem niepewnie. Po paru sekundach skoczyło na mnie coś dużego przewracając mnie przy tym. Myślałem, że serce mi zaraz wyskoczy. - NIEMCYYY!!! ZNALAZŁEŚ BLITZA!!! - Wykrzyczał Austria biegnąc w naszą stronę ze łzami w oczach. Podbiegł do mnie i psa, aby następnie zacząć przytulać się do psa płacząc przy tym. - Myślałem, że cię nie znajdę!!! - Kontynuował krzycząc, oraz intensywnie głaszcząc psa, który chyba był tak samo zadowolony z tego, że nas znalazł. - Ty mi tu mówisz o psie a ja o mało zawału nie dostałem!!! - Zacząłem się wydzierać na brata. - To tylko pies! - Odpowiedział oburzony. - MYŚLAŁEM, ŻE COŚ CHCĘ MNIE ZABIĆ!! - Krzyknąłem w jego stronę a on zaczął się śmiać. Jednak nie trwało to długo. Zobaczyliśmy długie światła które rzucał jakiś samochód jakieś 10 metrów dalej. - Scheiße.. ktoś pewnie zadzwonił po policję bo się darliśmy w środku nocy.. a tu jest blok mieszkalny.. - Wyszeptał wyższy chłopak zapinając psu obroże, a następnie smycz. - Zmywamy się z tąd.. dawaj. - Kontynuował. Szybko się go posłuchałem i razem z psem najciszej jak mogliśmy zaczęliśmy kierować się w stronę domu.

~Nienawidzę cię~ Gerpol Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz