Rozdział 9 cz.1 - Treningi

484 306 177
                                    

Obudziłem się dziwnie podekscytowany.

Wczorajsze próby wytrącenia Lily z równowagi nie przyniosły rezultatu, ale dziś znów pojawi się okazja. Tak naprawdę nie miałem w planach zaciągnięcia jej do łóżka, ale lubiłem ją denerwować, a doskonale wiedziałem, że to najlepiej działało. Choć ostatnio chyba jakby mniej. Prawdę mówiąc, nie wiem co bym zrobił, gdyby odpowiedziała na moje zaczepki inaczej niż zwykle.

Robiłem to właśnie dlatego, iż jej brak zgody uznawałem za pewnik.

Nie wiem, czy znalazłbym gdzieś drugą tak upartą i zatwardziałą osóbkę. Oczywiście, jak każdy zdrowy mężczyzna myślałem o tym kilka razy... może kilkanaście, ale zawsze w kategoriach fantazji rodem z baśni. W każdym razie irytowanie jej sprawiało mi frajdę. Zastanawiałem się, jak spożytkować czas, który pozostał mi do wieczora.

Uznałem, że skoro mam wykonać skok życia, nie zawadzi potrenować. Sam się sobie dziwiłem, że na to wpadłem, ale Brenna i Lily miały rację. Improwizacja i spryt to jedno, a solidne przygotowanie to drugie. Zakupiłem ostatnio u Larsa nowy zestaw do wspinaczki i chyba nadszedł czas aby go wypróbować. Znałem doskonałe miejsce dla tego przedsięwzięcia, ale nie miałem ochoty wybierać się tam sam, więc zaszedłem do Złotej Rybki po Farrena. Z braku lepszych perspektyw zgodził się mi towarzyszyć, pod warunkiem, że zakupię dzban wina, żeby mu się zbytnio nie nudziło.

Musieliśmy wyjść z miasta wschodnią bramą i skręcić na północ. Ashen z jednej strony otaczała woda, a z drugiej góry. Tam właśnie była ściana skalna do której zmierzaliśmy. U jej podnóża Farren rozbił niby−obóz, składający się z koca i zakupionego wcześniej wina, a ja zacząłem się przygotowywać. Obwiązałem się liną w pasie, a na buty założyłem metalowe kolce.

− Wyglądasz bardzo profesjonalnie − zagadnął Farren, popijając wino.

− Bo jestem profesjonalistą. − Uśmiechnąłem się przekornie.

− Zamierzasz dzięki temu wejść na mur? − zainteresował się.

− O ile nie będzie innej możliwości, to tak − odparłem, szukając wzrokiem odpowiedniego miejsca do rozpoczęcia wspinaczki.

− Czyli wszystko zmierza w dobrą stronę?

− Właśnie, chyba jeszcze nie podziękowałem ci za radę − przypomniałem sobie.

− Nie, ale rozumiem, że to mają być podziękowania? − Uniósł kubek z winem w moją stronę w pytającym geście.

− Niech tak będzie. − Może przynajmniej poczuje się doceniony. Nie wiedziałem, czy jeszcze kiedyś nie przyda mi się jego pomoc. Poza tym, nie chciałem stać się obiektem jakiegoś jego dramatu lub, co gorsza, komedii.

− Czyli współpraca układa się dobrze? − zapytał niewinnie.

− Nadspodziewanie. Sam zdecydowanie nie miałbym szans. – Pomyślałem o wczorajszym wieczorze i musiałem przyznać, że Lily wykonała kawał dobrej roboty. Pogratulowałem sobie w duchu dobrej decyzji, choć kosztowała mnie, i nadal kosztuje, sporo.

− Cieszę się, że mogłem pomóc. Postaraj się tylko, żeby cię nie rzuciła zbyt szybko − przestrzegł.

− Rzucić? Mnie? Za co? Poza tym płacę jej za usługi, a w zasadzie dostanie udział w łupach. Choć chyba największą nagrodą dla niej jest obietnica, że potem już nigdy więcej mnie nie ujrzy. − Na myśl o tym ogarnęło mnie dziwne przygnębienie, ale szybko je odgoniłem i złapałem za pierwszy wypatrzony występ skalny, jednocześnie wbijając prawą stopę w otwór poniżej. Podciągnąłem się i złapałem wyżej, szukając oparcia dla drugiej nogi.

Miasto Złodziei (Część 1) - AshenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz