Ashen, obecnie.
Obudziłam się rankiem owinięta w prześcieradło. Przeciągnęłam się i przez przypadek szturchnęłam leżącego obok mnie mężczyznę. Zamrugałam szybko, żeby odgonić resztki snu i przypomnieć sobie, co się takiego u licha wczoraj stało. Obrazy zaczęły chaotycznie przelatywać mi w głowie. Ach tak, sprawdzałam swoją ofiarę, kiedy jak zwykle zjawił się Hornan. Aż się skrzywiłam, kiedy go sobie przypomniałam. Był tak bezczelny, że po wszystkim pomachał do mnie. Ukradł nowego ogiera naszego kowala, a jak znam życie, pojechał na nim do pobliskiej wsi, żeby go sprzedać. Ja chciałam w ten sposób świętować swoją osiemnastą wiosnę, ale wyglądało na to, że musiałam zmienić plany.
Z tego powodu wczoraj zawitałam do mojego ulubionego obiektu użyteczności publicznej, a mianowicie do „Złotej Rybki". W tym mieście wiecznie cuchnącym rybami wszystko musiało mieć z nimi jakiś związek. Przybytek był w niezłym stanie, a na dodatek znajdował się niedaleko mojego domu, na Placu Targowym, na granicy dzielnicy Rzemieślniczej i Kupieckiej. Za dnia kręciło się tu mnóstwo ludzi odwiedzających stragany, a po zmroku ludzie przychodzili napić się niezłego piwa. Tej nocy ja również miałam taki zamiar, choć planowałam wlać w siebie ciut więcej niż zwykle. Renny zalazł mi za skórę i musiałam go stamtąd wypłukać. Weszłam do środka i nawet się nie rozglądając, poszłam prosto do barmanki o płomiennie rudych włosach.
− Po twojej zaciętej minie widzę, że jutro będę ci współczuć, Lily. − Przywitała mnie wesoło zza lady.
− Póki co, nalej mi piwa − rzuciłam sucho i usiadłam ciężko na stołku. − Ciebie również miło widzieć, Gwen.
− Kiepski dzień? − zapytała z wyczuwalną w głosie troską.
− W zasadzie powinnam się już do tego przyzwyczaić. Nie wiem co za każdym razem tak mnie rozpala od środka − odparłam poirytowanym głosem.
− Już ja wiem co. − Uśmiechnęła się zdradliwie Gwen, zadzierając swój krótki, piegowaty nosek i podając mi kufel. − Renny Hornan, jak mniemam? − zapytała, niewinnie trzepocząc długimi rzęsami.
Gwen wiedziała o mnie sporo. Poza Brenną, jakimś cudem stała się najbliższą mi osobą, kimś w rodzaju przyjaciółki. Swoje długie, kręcone włosy zwykle spinała wysoko i jak przystało na damę, zawsze chodziła w sukniach. Ja wiedziałam, że robiła to głównie po to, żeby przyciągnąć klientelę swoim okazałym biustem, którego zresztą jej zazdrościłam.
Poznałyśmy się dokładnie w tym samym miejscu i z tego samego powodu jakieś dwa lata temu. Kiedy miałam już wystarczająco w czubie, zaczęłam jej opowiadać o tym skunksie. Oczywiście na drugi dzień tego żałowałam i poszłam sprawdzić, w jaki sposób mogłabym zamknąć jej gębę. Okazało się to niepotrzebne, bo Gwen zgadzała się ze mną w każdym calu.
− Zabiję go kiedyś, przysięgam! − Walnęłam pięścią w stół. − Znów wszedł mi w drogę! Jak on to robi, że wie dokładnie o czym myślę i czego pragnę? − zapytałam, nie oczekując odpowiedzi, jednak niespodziewanie ją otrzymałam.
− Jak ja bym chciała mieć kogoś takiego. − Rozmarzyła się. − Założę się, że byłby świetny w łóżku, skoro umiejętnie potrafi wyciągać z twojej głowy wszelkie informacje. − Gwen uśmiechnęła się jeszcze szerzej, nonszalancko odrzucając ręką niesforny rudy kosmyk z twarzy.
Poczułam, że zrobiło mi się gorąco. W życiu nie przyszłoby mi to do głowy.
− Nie gadaj tyle, tylko polej. − Spojrzałam na nią spode łba. − Znajdź mi lepiej kogoś, kto równie świetnie wie czego pragnę i kogo, w przeciwieństwie do Renny'ego, będę mogła zabrać dziś ze sobą do domu. Byłoby świetnie, gdyby ktoś ukoił moje zszargane nerwy.
CZYTASZ
Miasto Złodziei (Część 1) - Ashen
FantasíaCzy znajdzie się ktoś, kogo nie zdenerwowałaby kradzież jego własności? No właśnie. Nikt. Dlatego Lily White, całkiem zdolna i ambitna złodziejka, niemal wyszła z siebie, kiedy inny łotrzyk zwinął jej sprzed nosa łup, na który miała chrapkę. Postano...