Dość wcześnie skierowałem swe kroki w stronę ulubionego lokalu Lily. Za nic nie chciałem ich przegapić. Kiedy za barem zobaczyłem Gwen, skierowałem się wprost do niej.
− Witaj, o piękna rudowłosa, czy byłabyś tak łaskawa i podała mi kufel piwa? − zagadnąłem na powitanie.
− Masz dzisiaj podejrzanie dobry humor, Renny. Co knujesz? − Spojrzała na mnie bystro zmrużonymi, niebieskimi oczami.
− Dlaczego zakładasz, że mam dobry humor, tylko gdy coś kombinuję? − spytałem niewinnie. − Dostanę to piwo?
Bez słowa zabrała się do napełniania kufla, ale zanim mi go podała powiedziała jeszcze:
− Mam nadzieję, że znikniesz, nim Lily się tu pojawi. Twój widok doprowadzi ją do szewskiej pasji − ostrzegła.
− Jakoś wcześniej nie zwróciłem na to uwagi, ale ciekaw jestem jej dzisiejszej reakcji. Mówisz, że kiedy tu zawita? − Uśmiechnąłem się przesadnie słodko.
Gwen tylko zasznurowała usta i zostawiła mnie samemu sobie. Wybrałem stolik na tyle daleko od wejścia, żeby złodziejka zobaczyła mnie dopiero, kiedy będzie w środku. Nie chciałem, żeby odwróciła się na pięcie i po prostu wyszła. Taki obrót spraw mnie nie satysfakcjonował. Na moje szczęście w barze nie było zbyt wiele gawiedzi, więc panowała stosunkowo spokojna atmosfera. Zamówiłem kolejny kufel piwa, kiedy usłyszałem moją wspólniczkę wesoło witającą się ze swoją przyjaciółką:
− Witaj, piękna! − Ucałowała ją w policzek.
− Ktoś już mnie dzisiaj tak nazwał – odpowiedziała, krzywiąc się, barmanka.
− To chyba dobrze, prawda? − zdziwiła się.
− Zależy, kto prawi komplement. − Ruchem głowy wskazała w moim kierunku.
Kiedy Lily spojrzała w moją stronę, uniosłem kufel w geście toastu i skinąłem głową na powitanie.
− Co on tutaj robi? Mówiłaś mu, że dzisiaj tu będę? − zapytała wściekła. − Ten sukinsyn znów zepsuje mi wieczór.
− Oczywiście, że mu mówiłam, ale nic sobie z tego nie zrobił jak widać.
− Kiedyś wpędzi mnie do grobu. Muszę się z nim rozmówić zanim przyjdzie Edgar. Możesz podać mi potrawkę i wino do jego stolika? − Z impetem ruszyła w moją stronę.
Przyznam, że nie tego się spodziewałem, ale w gruncie rzeczy byłem zadowolony. Obserwowałem spokojnie jak zbliża się w moją stronę ruchem drapieżnika polującego na ofiarę, wpatrzona we mnie niczym dziki kot.
Usiadła naprzeciwko i spojrzała mi w oczy. Zieleń jej tęczówek w blasku świecy wydawała się ciemniejsza niż zazwyczaj, jak głęboki bór w którym coś tajemniczego czyha na wędrowców. Nie odzywała się, tylko patrzyła na mnie intensywnie. Nagle poczułem się nieswojo i musiałem rozładować napiętą atmosferę:
− Aż tak ci się podoba to, co widzisz, że nie możesz oderwać wzroku? − zapytałem, pozornie nonszalancko.
− Jestem aż tak wściekła, że to widzę. Nie mówiłam, że mamy się NIE spotykać? − wysyczała przez zęby, zapewne, żeby ruda nas nie podsłuchała.
− Mówiłaś. Kto powiedział, że przyszedłem tu za tobą? − skłamałem. − Ten przybytek może poszczycić się najlepszym piwem w mieście.
W tym momencie podeszła Gwen z jej zamówieniem.
− Wszystko w porządku, Lily? − zapytała z troską w głosie, stawiając półmisek i wino na stole.
− Bywało lepiej... ale poradzę sobie, dzięki.
CZYTASZ
Miasto Złodziei (Część 1) - Ashen
FantasyCzy znajdzie się ktoś, kogo nie zdenerwowałaby kradzież jego własności? No właśnie. Nikt. Dlatego Lily White, całkiem zdolna i ambitna złodziejka, niemal wyszła z siebie, kiedy inny łotrzyk zwinął jej sprzed nosa łup, na który miała chrapkę. Postano...